W związku z tym, iż Vitalią zaczęła interesować się jedna laska ode mnie z pracy, byłam zmuszona zamknąć pamiętnik dla obcych. Żałuję tego bardzo, no ale cóż, wolałabym, aby nie czytała o tym, co Wam tu wypisuję
Dziś na wadze 77,5 kg. Waga spada, ale bardzo powoli. Nie mam już takiej spiny, jak kiedyś. Do pewnych rzeczy dojrzałam i zmieniłam podejście do diety, żywienia, ruchu...Mam świadomość, że to na całe życie. Od końca sierpnia udało mi się zgubić 19 kg. To mój największy dotychczasowy sukces w dziedzinie odchudzania. Planuję zejść do 70 kg i daję sobie na to czas do końca sierpnia 2016 roku. Jeśli mi się uda, to będę lżejsza o 26 kg, czyli o tyle, ile waży obecnie moja córka. Uwierzcie mi, ze gdy ją biorę na kolana to czuję ogromny ciężar. To mi uświadamia, jaki balas towarzyszył mi każdego dnia.
Jak wiecie, nie sztuką schudnąć, ale sztuką utrzymać to, co się wypracowało. Mam nadzieje, że to jest mój ostatni raz... Oby!
Poza tym, nuda. Dzień ucieka za dniem, dom, praca, dom, praca. Nim się obejrzę, już kolejny piątek. W weekendy pozwalam sobie z jedzeniem trochę więcej, ale dlatego, że nie chcę odczuwać takiego reżimu, jak na początku. Najważniejsze, że ogarniam się w każdy poniedziałek i trwam sobie w najlepsze.
Ehh, jakiś ten mój dzisiejszy wpis nijaki! Biorę się do pracy!
Anulka_81
16 lutego 2016, 13:41Oj schudnąć to też sztuka;-) gratuluję - 19kg!!!! I trzymam kciuki za dalej!!!