...tudzież jej rwaną ósemkę. Dostałam bojowe zadanie, aby ją "zastąpić" w brzuszkowaniu podczas jej (Kilarki, nie wydłubanej ósemki) rekonwalescencji i tym podstępnym sposobem wystrzeliła mnie Madzia z powrotem na Księżyc*** ;) Rano specjalnie wstałam wcześniej i wydziergałam 2 serie po 100 półbrzuszków na ABRockecie - jak obiecałam, to głupio się wycofać, nie? Zresztą, odeszłam "na chwilę" z księżycowej wyprawy, żeby się pozbierać z deprechy i zniknęłam na niemal 5 miesięcy, no wstyd! A przecież skończyłam już brać małe-białe-tableteczki-na-głowę, pozbierałam się (ba - nawet się otrzepałam :P), to nie widzę powodu, żeby nie wrócić. No, to wracam. I sama nie wiem, czy z podkulonym ogonkiem (że tak długo mnie nie było), czy ze szczerym wyszczerzem (że mi się udało deprechę pogonić i mogę (i chcę) wrócić). Zobaczę, czy wieczorem będę mieć zakwasy - jak nie, to może jeszcze jakieś brzuszki uskutecznię :) Marzy mi się A6W - ale jeszcze chyba nie mam takiego kopa, żeby mieć pewność, że skończę a bez pewności zaczynać i później nie skończyć? No wiocha :P I bieganie mi się marzy. Tylko samej to smutno. I średnio bezpiecznie na tej mojej wsi. Ale może, przed pracą, na chwilę, zanim Maciej wyjdzie? Hm hm hmmmm.... Pomyślę :)
Cóż jeszcze ja Wam chciałam, hmmm. Aaaa, wiem co :) Pisałam wcześniej o koleżance z pracy, której na początku szóstego miesiąca odeszły wody i trafiła na cesarkę. To było w zeszłą środę. Kasia jeszcze jest w szpitalu (może dzisiaj wyjdzie) a stan jej córeczki jest stabilny - co prawda jest respirator, sonda do karmienia, ale dzieciaczek żyje. Czyli - jest szansa. Tfu tfu tfu.A powód był bardzo banalny - infekcja. Przechodzona bezobjawowo. I to z naszych, tutejszych bakterii - nie obcych, wakacyjnych (byli na urlopie na Wyspach Wielkanocnych). Przynajmniej to obciążenie Kasi z głowy spadnie - że nie musi się winić za tę sytuację. Winić to raczej można szpital w Redłowie - to jak ją potraktowali mogło spowodować nieutrzymanie ciąży. Gdyby się nią zajęto od razu tak, jak na Zaspie, to może wcale cesarki by nie było... Nóż się w kieszeni otwiera, jak się słyszy, co się w Redłowie działo :(:(:( Dobra, koniec tematu - jak będę coś wiedzieć, to się podzielę.
Cosik jeszcze mi chodziło po głowie, żeby naskrobać - ale oczywiście mi uciekło, chulira! Trzymajcie się dzielnie w weekend :)
Buziaki piątkowe :)
_____________________________________________________________
***Madziu, a tak w ogóle to na maksa Ci dziękuję - sama pewnie bym się nie zebrała - a tak, to nie było wyjścia ;) Szkoda tylko, że to przy okazji tak niewdzięcznej, jak wyrywanie zęba...
aniulciab
15 marca 2010, 21:27za wsparcie :) moje rudzielstwo jest chyba kwestią pomyłki fryzjerki :/ miało być naturalnie... no gdzie tu zimny typ kolorystyczny taki jak ja takim rudym kolorem przyozdobić ?! ale co tam... powoli się przyzwyczajam i trochę się zmywa :) to fakt - jakby to było wczoraj... a jednocześnie to jakaś prehistoria ;)
splendor
14 marca 2010, 20:23Widzę że ostro nie w temacie jestem...... no nic dziwnego, kilka miesięcy to całkiem nie mała szczelina czasu - wiele zmian się przez nią przecisnęło. zapewne. żyłam bez internetu ale póki co mam i jeszcze chwilę tak będzie. może się w drożę :)
Desperatka75
13 marca 2010, 20:50<img src="https://840805.siukjm.asia/pliki/TRUSKAWKOWE%20SERDUSZKO_500x500.jpg"> Udanej niedzieli!
Nattina
13 marca 2010, 06:50jak dobrze, ze d. pozegnana!!!! Trzymaj się, a brzuch i tak pewnie masz pięęęękny z mojej perspektywy.
Viil
12 marca 2010, 22:34a u mnie....dziś wróciła do pracy Joasia, chudziutka i już bez brzuszka...a pamiętam jak jeszcze 3 tygodnie temu uśmiechnięta mówiła że "to koniec 5 miesiąca"...nie każdy ma to szczęście które śpi w łóżeczku :(
aganarczu
12 marca 2010, 15:17nie pamietam ile km zrobilam dzis na maszynach :-) dlatego od poniedzialku
kilarka2
12 marca 2010, 15:15Zielona, ja też się cieszę jak cholera :D wszyscy po szkoleniu z Pokojowego Patrolu próbują nas straszyć "Ciężko będzie" itd, a ja im na to "i co z tego? ja potem jadę do Gdyni" :D
aganarczu
12 marca 2010, 15:14To chyba od poniedzialku zaczne sie dopisywac.
aganarczu
12 marca 2010, 15:00Tak czytam i czytam i moze tez wroce na wyprawe ksiezycowa... przeciez cwicze i tylko pozostaje mi podawanie wynikow... jakos nie moge sie zebrac.
kilarka2
12 marca 2010, 14:57Słońce Ty moje, oczywiście, że ze szczerym wyszczerzem (że Ci się udało deprechę pogonić i możesz (i chcesz) wrócić). Tak bardzo się cieszę, że chcesz w końcu do nas wrócić :) i liczę na to, że 30 maja (tak, ta, 30 maja!) osobiście sprawdzę stan Twojego brzucha :D nie mogę się doczekać :)