Bo i tak nikt za bardzo do mnie nie zagląda.
Z resztą i wena i czas jakoś nie dopisują.
Zapisałam się, dzięki Urzędowi Pracy, na taki projekt "Mama pracująca nie mniej kochająca" (dla ciekawych www.mamapracujaca.eu ). To taki program dla mam chcących wrócić do pracy.
Generalnie, chodzi o wsparcie i zwiększenie motywacji do działania. Zdecydowałam się na uczestnictwo, bo mam nadzieję,że znajdę na siebie jakiś pomysł.
Tak się zastanawiam,jak można być kimś takim jak ja. Nie mam żadnej pasji. Nie wiem co lubię i co chciałabym robić, czym się zajmować... Jak mam dąrzyć do celu,skoro nawet nie wiem co nim jest.
Wczoraj miałyśmy pierwsze 7 godzin warsztatów z trenerką, która jest psychologiem. Cóż wyszło to, co i tak wiem. Potrafię narzekać,ale nic nie robię,żeby to zmienić.
Tylko jak znaleźć ten swój cel?
Czekają mnie jeszcze indywidualne spotkania z doradcą zawodowym i psychologiem. Chciałabym,żeby ktoś mi pomógł przeanalizować moje umiejętności,może uzmysłowić, że mam jakieś o których nic nie wiem. Żeby mi ktoś zrobił jakieś testy.
Kto to widział,żeby nie mieć pomysłu na własną przyszłość w wieku prawie 30 lat.
Tak mają nastolatki.
Trochę mam żal do moich rodziców,że nie popchnęli mnie z angielskim.
Mam zdolności językowe, a ten język szczególnie przypadł mi do gustu. Gdy poszłam do liceum, nie załapałam się do grupy z angielskim. Mama postanowiła mnie zapisać do szkoły angielskiego. Ale nie dostałam się, bo było zbyt dużo osób przechodzących ze słabszego poziomu, a oni mieli pierwszeństwo. Kiedyś może były inne czasy. Tych szkół nie było tyle co teraz. Ale jak tam się nie udało,mama odpuściła.
Zapisała mnie na niemiecki, na który chodziłam aż pół roku.
Potem to już wiecznie nie było kasy.
Tak sobie analizuję, co kiedyś w życiu chciałam robić.
Chciałam iść na pedagogikę wczesnoszkolną, psychologię- "gdzie ty po tym znajdziesz pracę?!" mówili moi rodzice. No to nie poszłam.
Idź na ekonomiczne kierunki mówili, to poszłam. Skończyłam studium ekonomiczne, potem zaczęłam studia finanse i bankowość i nie ukończyłam 4 semestru.
Bo byłam głupia, bo faceta miałam w głowie nie naukę, bo narobiłam zaległości i w końcu, bo nie podszedł mi jednak ten kierunek. Chociaż na początku myślałam,żeby wybrać specjalizację- ubezpieczenia.
Taka już jestem.
Coś zaczynam i nie kończę. Bez motywacji,poddaję się.
Czemu inni mają na mnie tak duży wpływ. Może byłabym teraz szczęśliwą panią nauczycielką,przedszkolanką,albo anglistką. Czemu tak się podporządkowałam swoim rodzicom...Czemu się nie postawiłam.
A może, teraz czas to nadrobić i jednak wybrać jednak pedagogikę, zamiast studiów technicznych??
Eh....
Pani psycholog doprowadziła mnie wczoraj do łez. Bo zdałam sobie sprawę jaka jestem. A ona tylko spytała mnie co zrobiłam,żeby coś zmienić...
Z drugiej strony, pierwszy krok to zapisanie się do tego projektu, a drugi chęć powrotu na studia.
Może nie jest więc ze mną tak źle....
Tylko czasem myślę,że może niepotrzebnie cuduję i wymyślam. Może powinnam tylko znaleźć jakąś pracę,cokolwiek i żyć dalej tak jak żyłam??
Tylko czy po kilku, kilkunastu latach czara goryczy się nie przepełni??
Tak poza tym, waga stoi.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
agusia3r
25 kwietnia 2009, 17:16Ja mam 22 lata i brak pasji, pomysłu na życie... Po prostu nie wiem co chcę robić w życiu i wiem, że to się nie zmieni. Nie jesteś jedna z takimi odczuciami. Tez przydałby mi się jakiś psycholog, który by pomógł... Bo ja za cholerę nie wiem co po tych studiach :/
ccaroline
25 kwietnia 2009, 15:53Kochana zrobiłaś już pierwszy krok drugi teraz sama wybierzesz :) myślę, że to dobry pomysł zacząć studia i robić to na co ma się ochotę:) Trzymam kciuki i pozdrawiam
katkaw84
25 kwietnia 2009, 11:10widze, że nie tylko ja tak mam...też skończyłam ekonomie i co po tym ma??nic...a chciałam być farmaceutą lub biologiem..ech..szkoda że tak wyszło, u mnie to troche przez zdrowie, poprostu nie mogłam iść na dzienne studia, a zaoczna farmacja była kosmicznie droga...a szkoda mi było siedzieć rok w domu i próbować na dzienne..ale cóż jest jak jest... nie ma co sie martwić tylko brać za siebie..tylko jak...mam nadzieje, że znajdziemy sposób:-) pozdrawiam
moniaf15
25 kwietnia 2009, 10:22skad ja to znam... mam do siebie takie same pretensje jak ty... no niby skonczylam studia, ale co mi z nich?? niby mialam duzo angielskiego, ale nauczyciel lightowy to olewalam i dzis ledwo dukam... i zaiast w portowym miescie miec wypasiona prace to ja pakuje perfumy i wodke... tez mi sie chce plakac i wsciekam sie na siebie czasem... ja pomyslow mam troche, ale brak odwagi na realizacje, brak kopniaka od kogos... sama sie boje... chyba mamy wiecej wspolnego niz nam sie wydaje... sciskam cie mocnoo buziaczki