Nie mam żadnego pomysłu na śniadanie i chyba skonsumuję słoiczek gołąbków, a na obiad zrobię pulpeciki wołowe. Luuuubię bardzo, do tego brokuł i...już. Kupiłam dwa te brokuły i teraz muszę je jakoś zjeść. Jeszcze mam pieczarki do zagospodarowania, ale do nich muszę się zaopatrzyć w mięso mielone indycze, żeby je nafaszerować i upiec w piekarniku. To może jutro, bo dziś idę do miasta to gdzieś napewno uda mi się kupić.
W sobotę jadłam po raz pierwszy odkąd jestem na diecie kiełkaskę drobiową. Kupiłam na targu w takim stoisku z wyrobami od prywatnych wędliniarzy. Ta podobno jest spod Nowego Sącza i jest niesamowicie chuda. Żałowałam potem, że kupiłam tylko mały kawałek, bo można przecież zamrozić i czasem na śniadanko zjeść kawałek z musztardą. Tak rzadko spotyka się dobre wędliny. Ja takich kanapkowych nie kupuję wogóle. Kupuję za to "słuszny" kawał piersi z indyka i piekę w piekarniku z przyprawami. Lepsze to na kanapki lub jako dodatek do sałatki warzywnej niż przeraźliwie słone kupowane wędliny, a cena przecież niemal taka sama. Widziałam na YT (chyba na Skutecznie TV) sposób na zrobienie sobie samemu kiełbasek na parze. Muszę spróbować, bo to okazja żeby poeksperymentować z przyprawami. Zioła baaardzo przyśpieszają przemianę materii, wiem to po sobie.
Biorę się za porządki w domciu, bo po południu przyjeżdża siostrzyczka. Ma umówiona wizytę lekarską i wpadnie przy okazji. Tak rzadko przyjeżdża, że już się cieszę, że trochę pogadamy. hihihihi - ostatnio jak była i jej synek był głodny, to okazało się, że nie mam w domu ani chleba ani masła! Miałam chyba jakieś pulpety rybne to ich poczęstowałam, ale gdzie tam dla takiego 11-stolatka pulpety rybne! No i teraz muszę sie troszkę chyba przygotować na ich przyjazd, żeby nie było znów blamażu...
Poczytam Was kochaniutkie chyba dopiero wieczorkiem.
Hej!
Nie dajcie się podejść swoim zachciankom!
Niech zjeżdżają do kąta!
A siooo!
Niech zjeżdżają do kąta!
A siooo!