Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien 4 - moja dieta


Ach dieta dieta dieta...

Szczerze mowiac poki co w moim swieciie to pojecie nie istnieje. Z moim zamilowaniem do jedzenia, restauracji, testowania nowych rzeczy, jedzenia z nudow, gotowania i robienia grilli i praca dieta to cholernie ciezka sprawa. nie wyobrazam sobie liczenia kalorii i tego typu reczy. Ale mam na sumieniu kilku grzeszkow ktorych rownie dobrze moglabym nie popelniac bez obnizania jakosci mojego zycia (heh) i co planuje zrobic poczawszy od dzisiaj (ok, jest pozno wiec jutra):

X picie coca coli do kazdego cieplego dania, w przerwach i w celu orzezwienia i zupelnie bez powodu tez. Cola zastepuje mi wode od wielu lat i chociaz juz pije mniej niz kiedys to zejscie do np jednej puszki dziennie bedzie dla mnie niezlym wyzwaniem.

X makarony kilka razy w tygodniu, czasem kilka razy dziennie (lol co ze mna jest?!) do tego wcale nie pelnoziarniste i chociaz sosy robie zawsze sama ze swiezych produktow to posypuje to taka gora sera ze sie nie liczy xD wyzwanie: jesc je rzadziej - 2xtydzien powiedzmy, wybierac pelnoziarniste...

X opychanie sie kazdym daniem ktore mi smakuje "pod kurek". Bo ja nie umiem przerwac jedzenia jak jestem najedzona. Podtykajcie mi makarony curry krewetki cielecine zupy a bede jesc az pekne. Albo zbankrutuje. Jedno z dwoch. Postanawiam wiec konczyc jedzenie kiedy sie najem. Nie wtedy kiedy z przejedzenia nie mam juz sily podniesc ponownie widelca.

X sniadnie krolewskie, obiad bogacza, kolacja zebracza. Coz u mnie najczesciej jest sniadanie krolewskie, obiad krolewski i kolacja tez ktolewska i jeszcze dopchajmy owocami. Krocej: mniej jesc na wieczor!!!!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.