Tak, moi drodzy.
Poddałam się. Chyba jestem z miesiąc w plecy z dietą. Dno i metr mułu.
Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje i co w mózgu klika, żeby z tej diety tak pięknie zaczynało się rezygnować. Na bank przytyłam (nie sprawdzę, waga nadal martwa). Na bank mogłoby być lepiej, mogłabym być o wiele dalej niż jestem teraz. Mimo wszystko taki żal do siebie jest dobrą motywacją. Skoro wiem ile straciłam to więcej już tracić nie chcę.
Czas przestać się również oszukiwać. Troszkę się cackałam ze sobą. Tak tak, ta moja dieta nie zawsze była perfekcyjna. I ćwiczyć też mogłam więcej. Przyznaję się do dużych niedociagnięć. Będę nad nimi pracować.
angelisia69
10 października 2016, 14:22wlasnie skoro wiesz ile stracilas,wiesz tez ze trzeba to odzyskac i jakich bledow sie wystrzegac.Trzymam kciuki za twoja szczerosc do samej siebie i efekty tego.Obiecujesz? ;-)