Nie chce mi się tego nawet komentować, obżarstwo, tona słodyczy, frytek, coli i śmieciowego jedzenia nie mogła nie odbić się na mojej wadze i samopoczuciu. Czuję się każdego dnia przemęczona, bez sił i energii, z wzdętym brzuchem, opasły słoń po prostu.
Nie chcę teraz ponownie obiecywać sobie, że od dziś to już się zmienię i nigdy z dobrej ścieżki nie zboczę. Robiłam to nie raz i ciągle się na sobie zawodzę. Muszę przygotować się psychicznie na kolejne podejście i nastawić, żeby udało się zobaczyć wagę choć zbliżoną do tej z wiosny, czyli 65kg.
Przepraszam dziewczyny, które zastanawiały się co się ze mną dzieje, a ja nie dawałam znaku życia.
Jeśli jest to choć jedna osoba, która mnie czyta, proszę trzymaj kciuki za moją motywację.
Chcę znów czuć się dobrze we własnym ciele.
MCDDS
MojCelDobicDoSzescdziesiatki
27 sierpnia 2014, 12:01Dzięki za wsparcie, wierzcie, że jest mi teraz bardziej potrzebne niż tlen ;)
blue-boar
27 sierpnia 2014, 11:19skoro już wróciłaś, to zostań! Mi też co chwile zdarzają się wypadki, ale właśnie dzięki Vitalii się podnoszę. Trzymam kciuki za Ciebie :) PS. Wczoraj waga pokazała mi identyczny wynik.