Było już tak ładnie, ostatnie pomiary zwaliły mnie z nóg. Dzisiaj raniutko waga pokazała mi 71,2kg... Niby cały tydzień bez zmian, dwa razy byłam też na zumbie po 1h. Wzorową dietkę trzymałam do środy, czwartek i piątek miałam badania, więc i regularność posiłków mi to zaburzyło no i jadłam też nieco inne rzeczy niż zwykle. Po badaniach odwiedziłam mamę, która oczywiście poczęstowała mnie sałatką jarzynową z majonezem i białym chlebkiem i pierogami ruskimi. Nie musiałam tego jeść, ale u mamy jestem raz na miesiąc może i ona specjalnie się przygotowała, nie chciałam zrobić jej przykrości. Dodatkowo małżon kupił wczoraj czerwone, słodkie winko, mieliśmy taką swoja małą okazaję i wypiłam dość sporo... Kurde, ja się tu żalę a sama sobie winna jestem... Mam tylko nadzieję, że ten skok wagi to tylko przez moje wyskoki bo wtedy mogę nad tym zapanować jeszcze... W przeciwnym razie jest to znów taki skok przed okresem, co by świadczyło o tym, że teraz moja waga wzrośnie aż do okresu do tych 73kg i zaraz po okresie zacznie znów spadać. A to znak, że w ogóle nie chudnę, a zmiana wagi i cm jest wynikiem nabierania wody i pozbywania się jej przez organizm. I jak żyć z takim przekonaniem o własnej beznadziejności??? A miało być tak pięknie...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.