Wstałam rano i spokojnie nasłuchiwałam czy wyjec jeszcze śpi. Spał to zeszłam na śniadanie. Na schodach (wredne stworzenie nie lubi łażenia po schodach) się przebudził. Najpierw delikatnie zasygnalizował swoją obecność. Udawałam oczywiście, że nie słyszę. I w spokoju zaczęłam się delektować śniadankiem. Chyba do niego dotarło, ze na razie ma być spokój. Później szybki prysznic i do łóżeczka. Zgłupiał zupełnie. A jeszcze maść go dobiła zupełnie. Ach wyjec to ból kolana, prawego i mojego. Spowodowany pourazowym zwyrodnieniem stawu. Niestety na razie eksperymentują w celu znalezienie jakieś środka na tą przypadłość. Próbowali operacyjnie dwa razy, chcieli trzeci, ale ja się już zestarzałam i tak chętnie zgody na oglądanie mojej chrząstki od środka nie pozwalam. Dopóki sobie radzę sama to ortopedów nie odwiedzam. Wiem co robić, czego mi wolno, czego nie. Czasem są chwile, ze wyjec się odzywa, żeby pokazać, że jeszcze jest. Ale w depresje mnie to już nie wpędza. Ból też można oswoić.
Ruch • kroków 2500, ale to zrozumiałe w tym stanie. Rowerek godzinka wolniuteńkiego pedałowania. Dało to 12 km i 800 kalorii. Uwielbiam jak mój rowerek pokazuje stracone kalorie. To, że przesadza to wiem, ale jak człowieka podnosi na duch. Z brzuszków jeszcze dziś rezygnuje. Zobaczy się co będzie jutro.
Jedzonko • nadal zero słodyczy, a na wyciągnięcie ręki leży całe pudełko merci, zero coli choć na pokuszenie przynieśli mi dziś 2 lirową butelkę. Biedacy radość choremu chcieli zrobić, a on wredny złośliwy akurat odstawia. Postaram się nie pić. Jeszcze trochę. Woda jak zwykle 1,5 litra. Inny jadłospis
- 4 kromki razowego chleba z masłem, 2 z żółtym serem i kwaszeniakiem, 2 z jajkiem na twardo i papryką
- szczawiówka (bez jajka). Ja robię tak marchew, pietruszkę, cebulę kroję, wrzucam na gorący olej do garnka chwilę przesmażam, zalewam gorącą wodą i gotuję. W tym czasie obieram i kroję w kostkę ziemniaki. Następnie sparzam je wrzątkiem, odlewam wodę i wrzucam do gotującej włoszczyzny. I na koniec dodaję szczaw. Latem pokrojony i przesmażony na masełku. Zimą wyciągam gotowy zrobiony przez mamę ze słoika. Można tez kupić w sklepach, ale smak już nie ten. Sól, pieprz. Na talerz wrzucam pokrojone na ćwiartki jajko na twardo. Można bez ziemniaków, można w wersji mięsożernej na wywarze z mięsa, można ze śmietaną, zamiast cebuli pora, albo cebulkę opalić nad gazem. Wszystko można.
- makaron z twarogiem
- danio waniliowe
- 3 jabłka
- 1 gruszka
-1 marchew surowa
- 1 kalarepa
- 3 suszone morele
- serek twarogowy ze szczypiorkiem
- 4 herbaty czerwone w tym dwie z ananasem
Dziś cały dzień chodziło za mną jedzenie. Może to ciśnienie?
Spanie • całe 8 godzin. Wyobrażacie sobie?
Maleńkie bawcie się dobrze podczas pierwszej soboty karnawału.
kryzys
14 stycznia 2007, 21:50Ty naprawdę jesteś mądra!
troosky
13 stycznia 2007, 12:12bo spie po 12 godzin, hehe choc jak musze isc na uczelnie to mniej godzin, ale tak jak dzis to sapalam 11 godzin:D niezle:D buziaki
kryzys
12 stycznia 2007, 20:19potrzebuję rady kogoś mądrego!!!!!1
ihtak
12 stycznia 2007, 18:52Witaj Siostrzyczko! Nawet nie wiesz jak ja sie stesknilam! Jak znajde chwilke to poczytam co u ciebie sie wyrabialo,bom ciekawa straszliwie:) Usciskuje mocno i buziam!
kaspio
10 stycznia 2007, 13:55widze wspaniale ci idzie. pozdrawiam goraco
SugarQueen
8 stycznia 2007, 00:00po weekendzie? nozka boli?
dziewcinka
7 stycznia 2007, 14:03Dziekuje za wpisik... A co do Ciebie to dostanie Ci sie ode mnie!!! Jak mozesz ciagle uciszac wyjca!!! On nie przestanie!!! Nie da spokoju!!! Marsz do lekarza!!! Moze juz cos wymyslili??? A moze wystarczy jakis masaz u jakiej kobitki co nastawia stawy, kosci itd, taka moja mala propozycja....
Runner23
6 stycznia 2007, 22:11Dla mnie bieganie to jak narkotyk,nie jak sport na schudniecie,bo nawet jesli kiedys schudne to zawsze bede biegac.kocham ten sport...obaczymy czy sie uda.a nawet jak nie wystartuje to cel zeby za jednym razem przebiec te 30 km tez bedzie super:))) buziaki
Jablonka
6 stycznia 2007, 12:31widze ze dobrze sobie radzisza z dieta no i bolem i opanowaniem "wyjca"rownież, dziekuje ze tak dokładnie opisalas co jadlas w czasie dnia ja tez po tym moim powrocie tutaj staram sie liczyc kcl ale chyba tego nie umiem dobrze staram sie nie przekraczac 1000 bo wydaje mi sie ze to najzdrowsze??jeszcze nie przekonalam sie do systematycznego wypisywania grzeszkow ale chyba nie jest zle-nie chyba nie jest:), pozdrawiam no i zycze milego weekendu
moniaf15
6 stycznia 2007, 12:29kurcze, dzielna jestes z tym kolanem... podziwiam... ja mam ortopede w rodzinie wiec pewnie by mi nie popuscil... a na szczawioweczke sie pewnie niedlugo skusze, tylko niech odnajde szczaw...
troosky
6 stycznia 2007, 12:04wiec moge!!:)hihi chcialam sie wlasnie zwazyc zeby na 100% wiedziec od jakiej wagi wychodze w czasie mojej nowej dietki,ale nie chce mi dzialac:D ja nie wiem co z nia jest, ze czesto mi sie nie chce wlaczyc:/ no ale zmierze sobie pas, biodra itd moze pozniej waga zacznie dzialac:D buziaki
Machala
6 stycznia 2007, 09:56bo ja jestem bardzo nieodporna na ból i zaraz mdleję-taką głupią mam naturę. Super, że nie dajesz się słodyczom. hmmm...sobotę karnawału spędzę z moimi kobietami, bo jedyny domowy facet do 20 w pracy. Przeżyję, nawet tak czasem lubię. A wyjcowi rzuć to co lubi przez okno, jak wyskoczy to szybko zamykaj i już go nie wpuszczaj..hihi!!Pozdrawiam serdecznie.
SugarQueen
6 stycznia 2007, 02:22dziękuję za wyroumiałośc :D pozdrawiam Ciebie i T. wyjca :p
SugarQueen
6 stycznia 2007, 02:15kurcze, nie zazdroszczę z tym kolanem... ale za to zazdroszczę szczawiowej!!! :D