Po 9 byłam u lekarki na kontroli- moje drogi oddechowe już na szczęście się wykurowały, ale dostałam tabletki na odporność. Czuję się jak lekomanka.
Weekend zapowiada się pracowicie- mam bardzo dużo zaległości w szkole. Teraz jest to jedynie przepisywanie wszystkiego, od poniedziałku czeka mnie okrutny zapierdziel, brzydko mówiąc(prócz bieżących sprawdzianów, których mamy od groma, mam wiele zaległych).
I 08:00- jajko na miękko(80), pół kromki razowego chlebka(70); 150kcal
=> tak, zawaliłam ćwiczenia- tkwiłam w książkach. postaram się nadgonić wieczorem! teraz i tak będę musiała przerzucić się na wieczorny tryb, bo wracam do szkoły;
II 13:00- 2x maca Kupiec(80), zielone jabłuszko(70); 150kcal
III 15:00 rybka 10dag w ziołach duszona w kombiwarze(80), sałatka 20dag(70); 150kcal
IV ...a na wieczór nie mam jeszcze pomysłu, ale ogólnie trzymam się dietkowo!
20:00-20:30 pół godzinki na rowerku stacjonarnym; 15km, -340kcal
malinowa.eM
25 marca 2011, 22:49Zgadzam się z którąś vitalijką która napisała :"woda, nie woda...". Każdy spadek się liczy i motywuje :) Zycze owodzenia dalej :)
bekaa
25 marca 2011, 17:07woda, nie woda, dla oka takie spadki są bardzo miłe!!! a co do zaległości- to wiem o czym mówisz, bo sama też byłam tydzień na L4, powodzenia w nadrabianiu!
futerko92
25 marca 2011, 16:22mnie też każdy kg cieszy, chociaż też może to i woda. najpierw woda później reszta;p a zaległości w szkole współczuje. :/ wiem coś o tym. :/
kKlaMerkAa
25 marca 2011, 15:07ważne że coś się ruszyło najpierw nadmiar wody później tłuszczyku ;]