Od jakiegoś czasu czuje, że mój związek nie jest tym czego chcę, że nie daje też dla Niego tego czego on by chciał, ja tego nie czuję żeby się przytulać co chwilę, dawać buziaki, a on ma taką potrzebę i wypomina mi, że ja tak sama z siebie nie przytulam jego. Usłyszałam, że... nie kocham i mam wszystko w dupie.
Nasz związek jest specyficzny. On po rozwodzie z małym synkiem, a ja po rozstaniu z małą córka. Każdy z nas po trudnych doświadczeniach z poprzednich związków i ja się chyba pogodziłam z tym, że nam nie wychodzi, bo każdy się sparzył. Gdyby to tylko jedno z nas miało ciężka przeszłość to to drugie by pchało więcej na przód. A tak jest między nami pewną rezerwą, oczekiwania żeby ta druga strona "pokazała bardziej", że jej na nas zależy. Śmiem twierdzić, że to nie nasza wina, nie nasze celowe działanie, a efekt trudnych przeżyć. Nie ufamy jak kiedyś, nie chcemy zaufać bezgranicznie...
Jest mi smutno, nie mam mimo tego jakiejś wielkiej motywacji, mam czarne myśli co do wspólnej przyszłości.
WracamDoFormy2020
22 kwietnia 2020, 11:31w końcu któeś musi iść "po rozum do głowy" i nawet trochę na przekór sobie, zacząć myslec bardziej o drugej osobie. skoro ma potrzebę, a Tobie naprawdę zależy - sprzedaj mu calusa jak przechodzisz, czy cokolwiek. Takie małe rzeczy budują stałośc związku. zresztą wiesz, bo to nie Twój pierwszy. wiadomo, że po niepowodzeniach cięzko się otworzyć na 100% i oddać komuś całego siebie. zawsze jest obawa, że nie wyjdzie. ale... jak nie zaryzykujecie, to nie dowiecie się jak wspaniale być ze sobą w pełni poświęcenia. trzymam kciuki. dbajcie o to , co macie. skoro już siebie znaleźliście, to nie może być przypadek☺