Dzisiaj dzien prawie prawidolowy, oprocz dwoch ciasteczek tj dodatkowych okolo 100 kcal, ale bilans dnia nie jest zly, wiec przymykam oczy. nastepnym razem, jak bedzie mi sie chcialo cos podjesc, pojde do pokoju zrobic 20 brzuszkow, jak to nie pomoze, to pojde do lazienki spjrzec na swoj ogromny bebzun, to na pewno spowoduje, ze odechce mi sie jesc. Plan jest taki, jaki byl: 6 razy w tygodniu bieganie, i godzina na rowerze, raz w tygodniu pozwolic sobie na kolacje ze znajomymi, powyzej dwoch szklanek wina, jednego piwa lub dwoch koktajli 30 min dodatkowo roweru, dodatkowa kolacja (juz z alkoholem ) godzina roweru dodatkowo.
Jak juz sie obronie to bede cwiczyc rano. Musze w koncu nauczyc sie zyc, majac dzien zaplanowany: 9: pobudka i sniadanie, 9:30-10:45 bieganie rower, 10:45-11:15 ogarniecie sie, 11:15-13:00 nauka niemca, 13:00-13:30 obiad 13:30-15:45 dojazd na uni, zajecia, 15:45-20:00 nauka ekonomii, 20:00-20:15 powrot do domu, 20:15-21:00 przygotowanie kolacj, jedzenie, po 21 czas wolny, nauka angielskiegi. Tak mniej wiecej ma wygladac moj dzien w ciagu tygodnia, w weekend wiecej luzu.
Jeszcze w ogole, patrzac w lustro, pomyslalam, co on we mnie widzi. wiem, ze on ma tez straszne kompleksy na swoim wygladzie, ale mimo wszystko! ja strasznie wygladam z tym brzuszyskiem i celulitisem czy jak to tak sie nazywa. bleeee, wstydze sie siebie.
Jadlospis:
sniadanie: 5 sucharkow z dzemem, kawa z mlekiem (zmniejszyc do 4)
II sniadanie: sucharek, 2 ciastka (zlikwidowac drugie sniadanie, albo owoc)
obiad: kawalek piersi z kurczaka grillowanej z kalafiorem, kawa
podwieczorek: jablko, 6 kulek winogron (winogrona za ZLE)
kolacja: dwa jajka, dwa plastry szynki, pol pomidora
ruch:
truchtanie: 32 min
jazda na rowerze: 60 min
brzuszki: 30