Zrobiłam większy krok niż zakładałam w tym miesiącu :) Planowałam do końca czerwca mieć 67 kg. Został jeszcze ponad tydzień, a waga dziś pokazała 66,9 :) Hurrrrraaaaa!!!!
Od paru dni uparcie wałkuję Chodakowską wieczorami i bardzo pilnuję, co jem. Bo niestety, mam tendencje do przejadania się. Z ćwiczeniami nie daję rady zrobić na razie całego programu. Ale nie poddaję się. Ćwiczę tyle, ile daję radę plus jeszcze dwa- trzy ćwiczenia i sobie odpuszczam. Za to ćwiczę codziennie. Wczoraj byłam już mega wypompowana, więc zamiast Ch. zrobiłam po prostu 20 przysiadów, brzuszków, podnoszenia nóg, skłonów, pomachałam nogami i takie opuszczania w pozycji klęczącej. Nie wiem jak to się nazywa, ale zrobiłam trochę opuszczania na tyłu i trochę na boki (to podobno dobre ćwiczenia na boczki). Widzę, że mam ostatnio więcej energii. Mam straszną ochotę wyjśc pobiegać, ale niestety nie mam jak z trójką dzieci. Ale już się zaczynam uzależniać znowu od ruchu :)
Zaczynam też myśleć o odstawieniu cukru. To nie jest proste w mojje rodzinie. Niestety, mój mąż nie wspiera. Do kawy sypie 5 łyżeczek cukru!!!!!
Na razie bez cukru mi nic nie smakuje, więc zmniejszam po prostu systematycznie ilość. Niestety, bardzo mi brakuje słodyczy. Nie zamierzam ich zupełnie usuwać z diety, bo wszystko dla ludzi. Chcę zmienić swoej nawyki, ale nie bardzo restrykcyjnie, bo wiem, że nie da rady a nie chcę znowu jo-jo. Wolę skupić się na zmniejszeniu porcji. I zamiania, gdzie się da, na zdrowsze składniki. Słodyczy sklepowe jemy bardzo rzadko. Raczej piekę. I chyba dzisiaj się skuszę na ciasteczka owsiane. Zdrowe i pyszne :) I zjem je przy stole z rodziną. Nie przy komputerze, bo wtedy nawet nie wiedzieć kiedy wsunę całą blachę, nie zauważając tego nawet. Będę się powoli delektować ich smakiem.
A od wczoraj po głowie ciągle chodzi mi ten tekst :)
No zdecydowanie coś w tym jest :D
Miłego weekendu!!!!