Na pewno nie z kopyta, ale małymi kroczkami. Mam tylko nadzieję, że zdążę przed komunią zrzucić trochę brzucha. Na razie są 3 cm mniej po tygodniu. Jestem zadowolona. W sumie nic wielkiego nie robiłam (spacery, killka brzuszków, sprzątanie domu). Było też kilka grzeszków- wizyta w macu zamiast obiadu (podobno to wcale nie jest taki duży grzech, jeśli nie przekroczę limitu kalorii), lody wieczorem (okres mi się zbliża). Za to ograniczam wielkość porcji i idzie mi całkiem nieźle. Zapijam apetyty wodą i staram się nie jeść po 19.00.
Raz się udaje, raz nie. Trudno. Tym razem postanowiłam sobie wybaczać wpadki. Może dzięki temu nie będę zajadać wyrzutów sumienia, jak to było do tej pory
Pogoda robi się coraz lepsza, to może ruszę na rower. Między 22 a 24....
A żeby mi nie było zbyt łatwo, TSH mi znowu podskoczyło i jest na granicy normy. Kolejna wizyta u lekarki zaplanowana dopiero na październik, ale muszę zadzwonić i przełożyć na wcześniej, bo z takim TSH na lekach to ja ciągle będę miała pod górkę z odchudzaniem.
angelisia69
19 marca 2016, 13:54Powodzenia!Malymi kroczkami najlepiej,bo nie ma co sie spinac i denerwowac.Co do TSH to pazdziernik zdecydowanie za pozno,lepiej zalatw to wczesniej bo dzieki lekom ustabilizujesz sobie hormony.
Pulherina
9 kwietnia 2016, 10:31Wiem, wizyta już za mną. Leki biorę od 4 lat i niestety, nadal dawka się zmienia.
sveltessee
19 marca 2016, 10:58gratuluje spadku cm :)
Pulherina
9 kwietnia 2016, 10:31Dziękuję :) Dzisiaj kolejne sukcesy.