Wróciłam w sobotę z krótkiego wyjazdu nad polskie morze i na szczęście waga ani drży. Oczywiście +/- 0.5 kg zawsze się może zdarzyć ale najważniejsze, ze nie ma jojo. A w końcu nieco grzeszyłam: był obiecany gofr z bitą śmietaną i wiśniową frużeliną, kilka piw, frytki do pysznego turbota (na szczęście porcja rybki duża, a frytek tyle co kot napłakał) i biała bułeczka na śniadanie . Była pogoda, więc plażowanie i dużo łażenia - ważne, że nic nie przybyło!
Także znów wróciłam do diety, lekko modyfikuję to co było, po prostu zostawiam, te potrawy, które mi najbardziej smakowały: klopsiki drobiowe z brokułami, omlety białkowe na śniadanie, pełnoziarnisty makaron z białym serem i dżemem itp. Na pewno zapominam o jajecznicy z białek i pomidorów, bo to było dla mnie paskudne!
acha: nowe bikini sprawiło się świetnie:
pullinek
2 lipca 2014, 17:12taki gofr to jakieś 350 kcal (z bita śmietaną i owocami) - zamiast obiadu da radę :)
BigMum
1 lipca 2014, 16:51o jak bym gofra zjadła, ja wlasnie jade na 2tyg urlopu i juz zapowiedzialam ze nie bede specjalnie uwazac na diete :P w koncu wakacje )