No dobra, pora się przyznać.
Na wadze jest 78,5kg (stan z dzisiejszego poranka)
Dobrze? Źle?
Powiem tak: szału nie ma, ale jest też lepiej niż było w ostatnim czasie.
Znów trafiłam więc na podprogową wagę, z której nie mogę coś zjechać niżej.
W dodatku będę miała w tym miesiącu szybciej @, bo wywołuje ją przed urlopem, żeby sie w podróży nie męczyć. Zalety stosowania pigułek.
Więc na 75 nie ma co liczyć.
No ale będzie dobrze ;) Aktywny urlop (będzie dużo łażenia i zwiedzania), więc i na samym urlopie coś się tam straci. A z jedzonkiem postaram się nie przeginać w żadną stronę.
Ostatnio kupiłam na promocji paczkę szpinaku świeżego. No i pokochałam koktajle zielone :) Do tego stopnia, że dziś zabrałam go ze sobą do pracy na II śniadanie :D
I teraz ciekawostka - nie mając go w czym zabrać, zabrałam go w termokubku! :P
Wniosek? Nigdy nie mów, że czegoś NIE DA SIĘ ZROBIĆ ;)
Właściwie warto to sobie napisać
Nie wychodzi dieta? Na pewno z czystym sumieniem możesz powiedzieć sobie, że robisz wszystko ok? Nie? Więc może zastanów się jeszcze raz, czy w ogóle chcesz być na diecie.
Nie chcesz? To po co to robisz?
Dla poprawy wyglądu? Bo chcesz być szczupła?
Więc skoro chcesz, to dlaczego nie robisz tego jak należy, tylko oszukujesz samą siebie?
Dieta jest jak nauka chodzenia.
Z początku nie można uniknąć upadków i porażek, ale gdy już się tego nauczysz, korzystasz z tego przez całe swoje życie. :) Na diecie uczysz się jak jeść, jak układać sobie dzień... jak "stawiać kroki". Każdy kolejny krok jest jak mały sukces. Kiedy nauczysz się chodzić (dotrzesz do wymarzonej wagi) to korzystasz ze swojej wiedzy podświadomie. Nie myślisz o tym jak należy postawić kolejny, tylko idziesz przed siebie.
Tak samo w naszym przypadku, po diecie nie myślimy o tym co zjeść: pizzę czy kurczaka z warzywami... podświadomie wybieramy to co dla nas dobre, zdrowe i co doprowadziło do tego że jesteśmy szczupłe.
Oczywiście nawet najlepszym zdarzają się potknięcia. ;) Ile razy idąc prostą drogą, potknęłaś się i upadłaś? Sporadycznie, ale się zdarzyło, prawda?
Najistotniejsze żeby po tym nie rozpaczać (Zjadłam tego kebaba! o nieeee...) tylko wstać, otrzepać ubranie z kurzu i z uniesioną głową iść dalej.
Wiadomo, że na początku wstawanie jest trudne i trzeba pomóc (brzdąc też potrzebuje oparcia, by móc podnieść sie i kroczyć dalej). Ważne by w końcu dorosnąć i nauczyć się chodzić. :) I do tego dążmy. By tych potknięć było jak najmniej.
A teraz sama zastanów się na jakim etapie jesteś.
Raczkujesz? Stawiasz pierwsze niepewne kroki? A może potrafisz już biegać?
Moja dieta jest na poziomie spaceru z rodzicem u boku.
Nadal potrzebuję czasem asekuracji, myślę o tym jak stawiać kolejny krok, ale czuję że idę sama ;)
Zachęcam Was do takiej analizy Waszej diety i podzielenia się spostrzeżeniami :)
A może macie swoje równie trafne porównania? :)
Pozdrawiam Was i trzymam kciuki za Wasz dietowy spacer :)
behealthy
18 czerwca 2016, 16:19Zgadzam się z tym co napisałaś :) bardzo trafne porównanie :)
kiziamizia23
18 czerwca 2016, 15:53Ha ale trzeba mieć termokubek ;p Fajnie to napisałaś z tym porównaniem do nauki chodzenia ;) ja się nie mieszczę w żadnym etapie póki co ;)
Moniczka2209
18 czerwca 2016, 11:04Ja jakos nie moge sie przeonac do koktajli ze szpinakiem.. sam szpinak lubie ale nie w mixach.. pozdrowienia
zurawinkaaa
17 czerwca 2016, 16:23zgadzam się z tymi spostrzeżeniami dotyczącymi diety :) mi najgorzej się podnieść gdy się przewrócę.. pozdrawiam
pani_slowik
17 czerwca 2016, 12:53bardzo fajny tekst napisałaś - idealne porównanie i mam nadzieję, że uda Ci się dumnie kroczyć bez rodzica u boku, a kiedyś może nawet truchtać lub biegać :D podstawą jest zachowanie umiaru i wtedy można wszystko. mimo, że nie przepadam za szpinakiem to taki koktajl z chęcią bym wypiła choćby ze względu na super kolor, mega wpasowuje się w Twoje tło :D obyś wypoczęła na urlopie, trzymam kciuki! :)
milunia0404
17 czerwca 2016, 12:30o tak właśnie, ja od wczoraj jestem na etapie "kładę lachę na wszystko" - tak mnie @ rozłożył, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować :/ A co do ogółu mojego trybu życia hmm nie wiem w sumie chyba dość dobrze już truchtam :D
NowaOnaaa
16 czerwca 2016, 18:39genialny demot... sama tak mam i staram się robić rzeczy nie możliwe .. dla mnie i dla mojego męża co ważniejsze... trzymaj się kochana!!! a co do biegania to nigdy nie lubiłam biegać... ale może mi się to zmieni... cóż czas pokaże.. udanego dnia buziak
Rayen
16 czerwca 2016, 22:07Robienie niemożliwego jest bardziej ekscytujące niż pozostawanie w strefie komfortu. W niej nic się nie dzieje, nic się nie zmienia i jest nudno... dlatego zawsze warto łamać bariery i wprowadzać przygodę do swojego życia :) Wtedy się je czuje. Pozdrawiam
zacna.nutria
16 czerwca 2016, 17:11Porównanie jest genialne :) jeśli chodzi o mnie to ja jestem na etapie, że wiem jak robić krok, żeby upadac. A od wiedzy jak nie robić zostało mi już niewiele do tego by pozbierać to co wiem, i zacząć chodzić ;)
Rayen
16 czerwca 2016, 22:04:) W takim razie jesteś już nie daleko od bardzo istotnego momentu nauki, który poprowadzi Cię do celu :) Krok po kroku. Gratuluję
angelisia69
16 czerwca 2016, 16:53aktywne wakacje ale zeby to zadzialalo w dobra strone to nie mozna za bardzo "konsumowac" wszystkiego :P wiesz o tym ;-) Ja jestem na etapie biegu choc biegac nie lubie :P wiem co mi sluzy od lat odzywiam sie zdrowo i nigdy napadow nie mialam.Potrafie oddzielic zdrowe od niezdrowego i znalezc balans zeby zjesc oba i zeby nie odbilo sie to na zdrowiu.Ale to lata praktyki,jak zaczynalam to tez nie mialam o niczym pojecia.Wszystko przychodzi z czasem,nauka wlasnych potrzeb ciagnie sie latami ;-) ale po kilku latach bedziesz mogla smialo powiedziec ze "umiem jesc" ;-)
Rayen
16 czerwca 2016, 22:01Dokładnie, tak jak dziecko które po kilku latach może powiedzieć, że potrafi biegać i bierze udział w szkolnej olimpiadzie, bo taki jest w tym dobry ;) haha Oczywiście nie zamierzam rzucać się na żarło jak nienormalna :) Wakacje od pracy to nie wakacje od diety ;)
grubasek005
16 czerwca 2016, 15:32Powodzenia Kochana, dasz radę, a potknięć czasem jest ciężko uniknąć, trzymaj się :*
Rayen
16 czerwca 2016, 15:42Dzięki :) oczywiście że na początku ciężko ich unikać, ale z czasem potknięć jest co raz mniej. I tym sie trzeba kierować :) Pozdrawiam