Postanowiłam pisać sobie podsumowanka raz w miesiącu. Ponieważ na razie u mnie stagnacja więc jednym zdaniem mogę podsumować styczeń i luty :) - przeklęta waga jak stanęła tak stoi - ni jak nie chce drgnąć nawet o 100gram (no to mamy podsumowanie :D).
Nie ma co narzekać mogło być gorzej jakby postanowiła pójść do góry. Ze zgliszczy powoli wyjawia się kuchnia więc pewnie za jakiś czas będę mogła bardziej się zorganizować - jedzenie na mieście ewidentnie nie służy wyzbywaniu się nadwagi.
Nawet nie piszę ile jeszcze do końca remontu - bo to już za długo trwa :) Jak zwykle nie chciało się brać urlopu tylko jakoś popołudniami - no ale kto będzie wiercił w ścianach, przycinał blaty po godzinie 21? No i umówienie się z hydraulikami na godzinę popołudniową to naprawdę jakiś istny koszmar. Ale powoli żółwim tempem jakoś już zaczyna być widać efekty :)
Mam nadzieję że w podsumowaniu marca będę miała już jakieś lepsze efekty niż styczeń+luty
angelisia69
5 marca 2017, 13:40to oby kuchnia jak najszybciej wrocila do lask,bo nic tak nie pomaga schudnac jak wlasne zdrowe jedzonko.Pozdrawiam i zycze bardziej owocnego-nastepnego podsumowania