Chińczyk,restauracja,kebab. Tak mogę określić moją ostatnią dietę. Moje kochanie mnie "poszkodowało" Nie gotuj,zjemy coś na mieście...zjedliśmy raz,potem następny. I tak do dziś. Kaska poszła w oka mgnieniu a i kg pewnie przybyło. KONIEC.
Ogarniam się. Nie będę się zarzekać,że nigdy więcej nie zjem na mieście bo to nierealne ale porcje zdecydowanie o połowę mniejsze! Muszę trochę skurczyć żołądek bo zdecydowanie za dużo się w nim mieści... Jeśli chodzi ruch to trochę go ostatnio więcej. Już nie siedzę całymi dniami przed komputerem bo zwyczajnie szkoda mi na to czasu. Popijam też zieloną herbatkę i zastanawiam się nad jakimiś tabletkami,które spalają tkankę tłuszczową przy dużym wysiłku fizycznym ale za bardzo się na tym nie znam więc najpierw muszę prześledzić wszystkie możliwe fora.
No to na tyle. Idę robić obiad
a Wam życzę wytrwałości Kociaki ;)))