Ja natomiast, kiedy coś mnie martwi, najchętniej jadła bym i jadła. Dopada mnie jakaś niepojęta ochota na coś słodkiego i dawniej, po prostu poszłabym do sklepu i zaopatrzyła się w odpowiednie artykuły. Ale nie tym razem! Co prawda walczyłam ze sobą cały dzień, nawet się poryczałam. Nawrzeszczałam na męża, bo ja tu się staram wygrać ze swoimi słabościami i złymi nawykami, a on mi mówi, żebym po prostu zjadła coś słodkiego. Niby świat by się nie zawalił od kawałka czekolady, ale czułam, że jak już zacznę to wywołam lawinę i nie będę się potrafiła opanować. Więc lepiej nie kusić losu.
Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy, że 500 kalorii (a tyle ma prawie każdy baton), to bardzo dużo. Nie wiedziałam, że żeby to spalić, trzeba 45 minut intensywnie ćwiczyć na orbitreku. Teraz już jestem tego świadoma i nie chce bezmyślnie pochłaniać tych pustych kalorii, których tak trudno potem się pozbyć.
Ochota na słodycze siedzi w głowie, mój organizm ich nie potrzebuje. Powtarzam to sobie jak mantrę.
-------------------------------------------------------------------------------------------
"Umysł jest swoim własnym panem. I sam potrafi niebem uczynić piekło i piekłem niebo."
malinka85
7 marca 2013, 16:26ja też problemy zajadam. i wiem że to mój problem. co do słodkości to powiem ci ze teraz tak mam ze wystarczy ze wypiję jogurt naturalny i juz jestem zasłodzona, albo sama zrobiłam sobie swój cukier waniliowy i dokładam go do jog. naturalnego i tez mi dobrze.
sofiaaaa
7 marca 2013, 12:35Ja akurat w sytuacji kiedy dopada mnie duży stres czy nerwy nie mogę nic przełknąć bo mam ściśnięte gardło:-( Ale gdy już złe emocje opadają to wtedy pochłonęłabym wszystko co znajdzie się na mojej drodze:-(
mona26r1
7 marca 2013, 12:04Tobie też się uda ! Szczególnie z taką świadomością :" Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy, że 500 kalorii (a tyle ma prawie każdy baton), to bardzo dużo. Nie wiedziałam, że żeby to spalić, trzeba 45 minut intensywnie ćwiczyć na orbitreku. Teraz już jestem tego świadoma i nie chce bezmyślnie pochłaniać tych pustych kalorii, których tak trudno potem się pozbyć " Trzymam kciuki!
Justa087
7 marca 2013, 11:30Ja mam to samo, na każde silne emocje radość, albo smutki to bym jadła i jadła najchętniej słodycze i fastfoody...Masakra, ale też jakoś walczę. Pamiętam tylko 2 sytuacje w moim życiu, gdzie nie miałam na nic apetytu i w ogóle "nie potrzebowałam" jedzenia. Raz to jak się zatrułam:p a 2 raz, to jak pochłonęło mnie 1 zajęcie i świat dla mnie nie istniał. Potem przy tym samym zajęciu zaczęłam tak jeść, że przytyłam 10 kg;p;
grubasek266
7 marca 2013, 11:27Polecam wodę z miodem lub figi suszone, powinny zdrowo opanować ochotę na słodkie :)
gutek7
7 marca 2013, 11:25Ja jestem z tych co jak mają zmarwienie to nie jedzą, wtedy jakoś aż się chce zwymiotować na jedzenie, taki brak apetytu, że nie da się nic zjeść bo jest to okropne, nawet te ulubione rzeczy nie smakuja wcale
mona26r1
7 marca 2013, 11:25Brawo, tak trzymaj!!! Mój chłopak też mi mówi "no zjedz ciasto, kawałek Ci nie zaszkodzi, no weź, nie przesadzaj!" Nienawidzę takiego gadania. Jednak wiem, że to moja walka, i się nie złamę. Ja im wszystkim pokaże!
Maaarzycielka888
7 marca 2013, 11:12Gratuluję! Ja mam ten sam problem, że wszystkie przeciwności losu zawsze zajadałam. Ale również z tym walczę, i masz rację, to wszystko zależy od nastawienia psychicznego! Życzę dużo siły :) Pozdrawiam :)