Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
20120928


Ciężko się dziś wstawało, oj ciężko...dobrze się śpi po nalewce rodzynkowej mojego taty...Cóż chyba powiedziałam już wszystko

Odezwało się starostwo powiatowe...cóż papiery przeleżały już miesiąc więc czas było się do czegoś przyczepić...żeby nie było, że jest łatwo. Otóz złożyliśmy papiery występujac jako inwestorzy oboje...I tu zonk, ponieważ dołączyliśmy tylko jeden egzemplarz warunków zabudowy. Jeśli chcemy oboje być inwestorami to muszą być 2 egzemplarze warunków. Tak więc mam wypierniczać do Deszczna po warunki albo inwestorem ma być tylko mój mąż. Paranoja kompletna jak dla mnie, kolejny papier do kolekcji tylko po to, żeby biurokracja miała się dobrze. Jeśli oboje składamy papiery na budowę tego samego domu, na tej samej działce, jesteśmy małżeństwem to po co drugie warunki zabudowy> Przecież one się nie zmienią, a ja nie odpicuję tam pałacu, bo każą mi to rozebrać i przypierniczą karę. No ale papier musi być !

Pałacowe szachy w firmie trwają dalej w najlepsze. Dziś pojawił się pan dyrektor, sekretarka spłakana pozbierała kasę na kwiaty i odwalają mu pożegnanie. A nasza kadrowa klnie jak szewc, bo pan dyrektor niezeły cwaniak jest i próbuje ugrać, by jak najwięcej z firmy wyciągnąć kasy...im kto więcej ma tym więcej chce mieć - stara prawda.

dolegliwości zołądkowe raz bardziej raz mniej nasilone. Ale jesteśmy razem, ja i mój żołądek, trzymamy się.

Dziś w planach takie jedzenie, niekoniecznie dietetyczne, chyba nie miałam weny wczoraj :

I - musli z mlekiem, kawa

II - owoce : nektarynka, kiwi, płatki zbożowe

lunch - ciastko półfrancuskie z brokułami (taa, wiem, masakra....)

obiad - wegetariańskie leczo

kolacja - jakaś sałata, wędliny lub ser, lub nabiał

Wczoraj na kolację był chlebek orkiszowy z masłem. trochę mnie później muliło ale nie tak bardzo jak się spodziewałam. Myślę, że bedzie dobrze.

Zległam wczoraj nawet nie na futonie ale w kuchni z kawą i gazetą, poczytałam Peszkową, poczytałam o rodzinie z Pucka, o wysychaniu Wisły. Trochę się zawiodłam na Maryśce, trochę powiało snobem...ja niestety nie mogłam leżeć godzinami pod prysznicem, bo za chwilę miałabym rachuneczek uzdrawiający za wodę, nie śliniłam się w hamaku na azjatyckiej wysepce ...ale rozumiem ją, rozumiem doskonale. I w wielu rzeczach sie zgadzam, i fajnie , że otwarcie  mówi, że nie chce mieć dzieci i odcina się od tego całego katoszału, i tez nie oddałabym zycia za ten kraj...Jestem anty, jestem egoistką, snobem...i dobrze mi z tym.

Od poniedziałku biorę się za ćwiczenia, doopa mi nie schudnie od książek, od niejedzenia ani  tym bardziej od siedzenia na kanapie. Trza spiąć poślady.

Jutro minie tydzień jak Zuzia zawinęła się do zwierzątkowego raju. Pusto jest, za dużo mam czasu, za mało obowiązków...i ciągle mi się wydaje, że gdzieś ją tam słyszę. smutno

 

  • majarzena

    majarzena

    28 września 2012, 15:55

    Podlaczylabym sie pod ta rodzynkowa nalewke:)

  • tarantula1973

    tarantula1973

    28 września 2012, 11:14

    Dzięx !!

  • Anka19799

    Anka19799

    28 września 2012, 10:49

    Wspolczuje utraty Zuzi, tak pusto jest bez zwierzyny.

  • Agujan

    Agujan

    28 września 2012, 10:05

    No i współczuję szynszylowej żałoby... marudzę na moje stwory dzień w dzień ale wiem ze kawał serca mi skradły ...

  • Agujan

    Agujan

    28 września 2012, 10:04

    Mnie hamak na egzotycznej wyspie też trochę rozbawił (i to cierpienie na nim dojmujące) ale to też element niezbędnie prawdziwy, bo tak jak mówisz :" jestem anty, jestem egoistką, snobem...i dobrze mi z tym" :) Zdziwiłabym się chyba bardziej jak by snobowała się że spędza wakacje na mazurach pod namiotem (a może ją krzywdzę :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.