Dzięki za utulenie w chwilach kryzysu:)
Wyjaśniam, że robię to co uwielbiam:)
ale mam świadomość ,że jestem wykorzystywana...
Co do rozwoju...
od kilku lat nawet mnie szokuje jego prędkość:)
można by rzec ,że to prędkość światła:)
(przyprawia to małżonka mego cudownego o bezustanny ból głowy-gdyż sądzi, że nie będę mogła żyć z kimś kto właściwie się nie przemieszcza i że go rzucę jednego dnia:)- gUpi gUpek:))
I to właśnie ów rozwój spowodował, że miewam poczucie porażki:)
Mogę coś zmienić.... pewnie, że mogę:)
Ale kocham miejsce w którym jestem
a że nade mną są osoby chcące za free korzystać z mojego potencjału... to inna sprawa:)
właściwie 1 osoba:)
Jedna ,ale taka wiecie... mająca innych za nic:)
wycisnąć , wydusić, stłamsić:)
życiowy cel:)
Uczciwie mówiąc to życie jej odpłaca tym samym.
Wraca do niej każda wyrządzona krzywda...
ale ona jeszcze tego nie widzi.
Może nigdy nie zobaczy?
Nie jest dobrym człowiekiem:) ale i tak mi jej żal.
Takie życie bez serca, wrażliwości, emocji...
Puste... Niewiele warte...
Rzadko mam z nią do czynienia, ale jakby hamuje mój awans..
Niemniej mam tu stałą umowę, a kiedy ma się rodzinę i prawie 40 lat to trudno się z tego rezygnuje:)
To już nie jest tylko moje ryzyko:)
Tak czy siak dziś byłam w swoim żywiole:)
Kiedy pracuję nie mam czasu na myślenie o urażonej ambicji i prawie pustym koncie:)
Wszyscy mnie popychają do otworzenia czegoś własnego...
I kiedyś to zrobię...
ale mam świadomość ,że już nie wrócę do tego miejsca, do tego zawodu...
więc odwlekam jak mogę:) Mimo wszystko:)
To był fantastyczny dzień:)
Stoczyłam kilka ciężkich bojów i odniosłam kilka małych sukcesów:)
Nikt mi za to jakoś szczególnie nie podziękuje , ani nie zapłaci, ale wiem ,że zrobiłam coś wyjątkowego i ważnego:)
Coś co być może zmieni czyjeś życie:)
I cieszę się jak dziecko:)
A jutro...
Jutro będę znów 2 kroki do przodu...
i to nie sama:)
I to jest super:)
Wyjaśniam, że robię to co uwielbiam:)
ale mam świadomość ,że jestem wykorzystywana...
Co do rozwoju...
od kilku lat nawet mnie szokuje jego prędkość:)
można by rzec ,że to prędkość światła:)
(przyprawia to małżonka mego cudownego o bezustanny ból głowy-gdyż sądzi, że nie będę mogła żyć z kimś kto właściwie się nie przemieszcza i że go rzucę jednego dnia:)- gUpi gUpek:))
I to właśnie ów rozwój spowodował, że miewam poczucie porażki:)
Mogę coś zmienić.... pewnie, że mogę:)
Ale kocham miejsce w którym jestem
a że nade mną są osoby chcące za free korzystać z mojego potencjału... to inna sprawa:)
właściwie 1 osoba:)
Jedna ,ale taka wiecie... mająca innych za nic:)
wycisnąć , wydusić, stłamsić:)
życiowy cel:)
Uczciwie mówiąc to życie jej odpłaca tym samym.
Wraca do niej każda wyrządzona krzywda...
ale ona jeszcze tego nie widzi.
Może nigdy nie zobaczy?
Nie jest dobrym człowiekiem:) ale i tak mi jej żal.
Takie życie bez serca, wrażliwości, emocji...
Puste... Niewiele warte...
Rzadko mam z nią do czynienia, ale jakby hamuje mój awans..
Niemniej mam tu stałą umowę, a kiedy ma się rodzinę i prawie 40 lat to trudno się z tego rezygnuje:)
To już nie jest tylko moje ryzyko:)
Tak czy siak dziś byłam w swoim żywiole:)
Kiedy pracuję nie mam czasu na myślenie o urażonej ambicji i prawie pustym koncie:)
Wszyscy mnie popychają do otworzenia czegoś własnego...
I kiedyś to zrobię...
ale mam świadomość ,że już nie wrócę do tego miejsca, do tego zawodu...
więc odwlekam jak mogę:) Mimo wszystko:)
To był fantastyczny dzień:)
Stoczyłam kilka ciężkich bojów i odniosłam kilka małych sukcesów:)
Nikt mi za to jakoś szczególnie nie podziękuje , ani nie zapłaci, ale wiem ,że zrobiłam coś wyjątkowego i ważnego:)
Coś co być może zmieni czyjeś życie:)
I cieszę się jak dziecko:)
A jutro...
Jutro będę znów 2 kroki do przodu...
i to nie sama:)
I to jest super:)
a jeszcze na koniec dodam, ze wydaje mi się całkiem uczciwe, żeby osoba dobrze wykonująca swoją pracę, otrzymywała za nią godziwe wynagrodzenie:)
a nawet jeśli nie otrzymuje
to żeby przynajmniej ktoś zauważył i docenił jej trud i osiągnięcia:)
O!
ojtajolunia
4 września 2013, 22:06Fajnie jak się ma pracę którą się kocha, ja moja kochałam rok i juz mam jej dość;-);-);-);-)
rozanaa
4 września 2013, 21:16Jesteś bardzo wartościowym pracownikiem. Współczuję CI takiej szefowej, kobieta nie nadaje się na menedżera. Ja też od pewnego czasu myślę o swojej firmie, to wcale nie jest głupi pomysł, na pewno świetnie sobie poradzisz :)
ladybabol
4 września 2013, 15:03tell me about it. :) Myślę, że paradoksalnie takie smutne myśli przyprowadzą do Ciebie jakieś dobre zmiany. :)
ania9993
3 września 2013, 23:52Moja sp. Mama zawsze mi powtarzala, ze w zyciu wszystko sie wyrownuje i wiesz, ze mi sie to sprawdza. Te osoby, ktore mi dokuczyly zawsze dostaja za swoje-choc nie sprawia mi to jakos wielkiej radosci, ale ZAWSZE dostaje im sie od zycia. U nas szefowa nas chwali, masz racje, ze to mile, ale z tym godziwym wynagrodzeniem ......................to juz przesadzasz kolezanko-haha! Takie zycie:)
PuszystaMamuska
3 września 2013, 21:46Strasznie ale to chol... strasznie zaciekawiłas mnie i musze wiedziec czym Ty sie zajmujesz na codzien? Bo Twoj wpis... hm...daje duzo do myslenia a u mnie z tym ostatnio kiepsko wiec oszczedz mi kolejnego bolu glowy i powiedz wprost :)))))) buziaki