Tak wygląda moje odchudzanie:)
Wsiadam na swoją tratwę z osiemdziesiątką na liczniku...
....i płynę:)
Podziwiam widoki, delektuję się hałasem rzeki
jest mi dobrze i wygodnie:)
tak oto, w ogólnym błogostanie
nie wiedzieć kiedy
docieram do
Wodospadów Wiktorii...
...i....
LECĘ NA RYJ!
Nie wiem ile teraz ważę:)
ale to pewne, że po Świętach znów przekroczę 90
To już nawykowe:)
Po szaleńczej jeździe w dół
wylezę na brzeg i z wysiłkiem doczłapię do mojego
"Rio Zambeze" ;)
by znów zacząć wszystko od nowa.
A dziś...
zaczynam już słyszeć huk mojego wodospadu...
I nawet nie udaję, że nie dam się pociągnąć w tę otchłań
Sama rzucę się przed siebie, głową w dół...
Ale Wam wszystkim
z całego serca życzę
abyście zawsze
podziwiały widoki twardo stojąc na brzegu
lovecake33
18 kwietnia 2014, 16:39E tam, wsiadaj na tratwę i poszukaj spokojniejszej rzeki :) Takiej bez wodospadów :) Trzymaj się!
Kasztanowa777
18 kwietnia 2014, 12:00Teraz to juz nie ma co sie zamartwiac, ale po swietach bierzemy sie do roboty!