Jakiś czas temu czytałam, że makaron (właśnie tak jak czekolada) podnosi poziom endorfin. Czytałam to na siłce. Teraz na siłkę mnie nie stać, w domu mi się nie chce ćwiczyć (nie chce mi się pocić, bo będę musiała się wymyć, a w łazience nam wieje, a nawet piździ, jak to można poetycko określić) więc pozostaje myślenie o makaronie. I na deser kinderczekolada. Albo milka z orzechami, ewentualnie truskawkowa. Zimno jest i źle. Chcę już koniec mrozów, wystarczy mi 5 stopni na plusie i będzie ok :) ale to nadal prawie 30 stopnie różnicy :/
Zaraz wyjdę. Zaraz, tylko muszę się zebrać w sobie zanim wyjrzę na ten mróz.
igulinka
9 lutego 2012, 19:49Ponoć ochotę na makaron się wtedy, kiedy jest się smutnym. Z tego wynika, że Filip jest smutny cały czas ;P Niedługo będzie ciepleeeeeej! pozdrów piesy :p
Chantal93
5 lutego 2012, 13:23ten mróz wkurza każdego , też dziś musiałam wybrać się po zapasy do biedronki , to prawie dłonie mi zamarzły ; ) okropne.
ParaTi
4 lutego 2012, 19:24ja dzis mialam makaronowy dzien;/ aczkolwiek makaron na diecie moze byc ale nie w duzcyh ilosciach
MamaGwiazdy
4 lutego 2012, 18:45...albo zupka chińska;D