Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czo te łzy?


Paskudny marcowy poniedziałek, szósta rano. Zimno! Na bogów, normalni ludzie jeszcze śpią. Zdrowi ludzie jeszcze śpią. Ja byłam już na oddziale. Pierwszy raz na ONKO. W nastrojowym półmroku na kolorowych krzesełkach przed gabinetem zabiegowym kolejka. Kto ostatni? Pan? To ja za Panem.

Pielęgniarka mówi, że muszę poczekać na koniec bo nie mam jednego z potrzebnych skierowań, ale żebym się nie martwiła bo nie zapomni o mnie i zadba, ale to za kilka chwil. Siedzę i czekam. 

A łzy mi ciekną. Nie płaczę. Nie czuję żadnego smutnego smutku. Jestem spokojna, nawet bardzo.  Ale te cholerne łzy ciekną! O co chodzi? Nie kumam.

Z sali obok zabiegowego wyszła chudziutka blondyneczka. Myślę, że jest w moim wieku. Widziałam ją w kolejce, potem weszła do zabiegowego, wyszła, gdzieś poszła, wróciła ubrana w kurtkę, zniknęła mi z oczu na jakiś czas, potem widzę ją z kawą. Ją i dwie inne dziewczyny. I znów ją gdzieś zgubiłam, a teraz tu jest. O, woła mnie. Mówi, że jest dla mnie miejsce. Jakie miejsce? Po co mi miejsce? Mam miejsce, przecież przed zabiegowym siedzę, na krzesełku... Wskazuje fotel i mówi, że Marta zaraz dostanie zastrzyk i idzie do domu więc fotel jest dla mnie. Aaa, tu jest Marta. Marta wyciąga rękę. Moja ruchliwa zjawa to Ola, a ta trzecia od kawy to Asia... A łzy mi dalej ciekną. Litości!

Dziewczyny dużo gadają, pytają mnie o różne rzeczy, ja siedzę na fotelu i chyba odpowiadam. Nadal jestem spokojna, i nadal nie kumam czemu te łzy ciekną?! Bo ciekną kurdeeee! 

Przychodzi po mnie pielęgniarka i wreszcie w zabiegowym przestaje się ze mnie ten łzawy potok lać. Co tu się wydarzyło?

To był jedyny moment, gdy płakałam odkąd TO się zaczęło. I to nie był szloch wynikajacy z emocji, a jakaś popieprzona reakcja fizjologiczna. Innych łez brak. Było minęło.

Od tamtej pory upłynęło trochę czasu. Takich poranków było już siedem. Tak wygląda każdy mój poniedziałek. Około szóstej jestem na ONKO, zajmuję fotele dla siebie i dziewczyn w naszej ulubionej sali obok zabiegowego, czekam w kolejce, oddaję krew do badań, dziewczyny też oddają, idziemy po kawę do Żabki obok szpitala, wracamy, śmiejemy się i gadamy o wszystkim. Czekamy na wyniki. Około dziesiątej zaczynają się indywidualne konsultacje z lekarzem prowadzącym. Moja Doktorka decyduje, czy jestem w wystarczająco dobrej formie by dostać dawkę chemii. Pięć razy chemię dostałam, dwa razy nie. Wyniki były za słabe, trzeba było ratować sytuację lekami i odroczyć chemię o tydzień. Laboratorium przygotowuje wszystkie zlecone przez Doktorkę medykamenty i "tankujemy" do pełna, to co akurat trzeba. Co trzecią chemię dostaję też immunoterapię. Kilka godzin pod kroplówkami i można wracać do domu. 

Po pierwszej chemii+immuno ze szpitala odebrał mnie ojciec i odwiózł do domu. Nikt nie wiedział, jak się będę po wlewie czuła. Zwolnienie lekarskie wzięłam na tydzień, "do następnego razu". Bałam się, że będę niesprawna, słaba, zależna. Przeraźliwie się tego bałam! Zapas kociej karmy zrobiłam na miesiące do przodu bo ja mogę jeść cokolwiek mi ktoś poda, ale futrzaki żrą tylko to więc wolałam zadbać niż prosić kogoś by latał po mieście... Uffff, nic takiego się nie wydarzyło. Póki co czuję się zupełnie dobrze. Na tyle, że po poniedziałkowym wlewie wracam samodzielnie autem. A już we wtorek rano robię sobie we własnej kuchni kawkę i zasiadam do zdalnej pracy dokładnie tak samo, jak to robiłam przed chorobą. Czyli bez zmian? No nie. W góry już nie jeżdżę bo wiem, że nie miałabym sił iść tam wysoko, gdzie serce ciągnie. Zostaję więc na nizinach i spaceruję po leśnych krzakach. Wciąż z aparatem. Jak przed chorobą! Sprzątam, piorę, gotuję, robię zakupy... Tylko tych gór brak. 

Wiem, że kolejne zmiany przede mną. Leczenie jest wstępnie ustalone i mam świadomość dalszych kroków. Choć pewności żadnej... Spodziewam się, że będzie trudniej, a momentami naprawdę trudno. To nic. Biorę co jest. Z wdzięcznością za to, że jest. Że w ogóle coś jeszcze jest! Wciąż mam tak wiele do stracenia.

I bardzo dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa wsparcia, które dostaję tu w pamiętniku jako komentarze, czy jako wiadomości na priv. 

A szczególnie mocno ściskam Laurę. Laurka, Ty wiesz dlaczego!

Ania.

  • Wiktoria90Z

    Wiktoria90Z

    26 kwietnia 2024, 18:26

    Zdrówka. 💛

  • LinuxS

    LinuxS

    25 kwietnia 2024, 18:11

    Super babka z Ciebie. Ta gadzina nie ma z Toba szans - dokop z calej sily, nawet jak juz bedzie lezec;-) Trzymam kciki za wygrana walke!

    • Laura2014

      Laura2014

      25 kwietnia 2024, 21:30

      Pewnie że nie ma szans. Królowa gór będzie górą!

  • Himawari

    Himawari

    25 kwietnia 2024, 17:39

    Też życzę Ci jeszcze wiecej siły 💜

  • Letys

    Letys

    25 kwietnia 2024, 06:49

    Trzymam mocno kciuki za Twoje leczenie! Dzięki Tobie zmobilizowałam się, żeby też się przebadać, dzisiaj chcę umówić wizytę. Czekam na daslszy ciąg Twojej historii i ciepło pozdrawiam!

    • Tojotka

      Tojotka

      25 kwietnia 2024, 17:09

      Koniecznie zrób co trzeba. I daj znać. Trzymam kciuki za pomyślne wiadomości 😚

  • Krummel

    Krummel

    25 kwietnia 2024, 05:53

    Myślami i sercem jestem z Tobą. Przytulam mocno :****

    • Tojotka

      Tojotka

      25 kwietnia 2024, 17:08

      🥰

  • megimoher

    megimoher

    24 kwietnia 2024, 23:00

    Jesteś w moim najgorszym koszmarze, ale, jak wiadomo, w koszmarach zwykle dobrze sobie radzimy i na żywo nie są one aż tak koszmarne. Tylko te łzy. Odpoczywaj, śpiulkaj, dbaj o siebie, jedź taxi, czekaj na wezwanie od gór.

    • Tojotka

      Tojotka

      25 kwietnia 2024, 17:08

      Te góry kurde ciągle wołają. Udaję chwilowo, że mam raka mózgu a nie piersi, i że straciłam słuch 😁

  • Serenely

    Serenely

    24 kwietnia 2024, 21:36

    W grupie moc! Będziecie potem jak koledzy z wojska ;-) Trzymaj się Ty i Twoje dziewczyny z żabkowej kawiarni!

    • Tojotka

      Tojotka

      25 kwietnia 2024, 17:07

      Dziękuję, w imieniu całej mojej Armii! 🤗

  • PACZEK100

    PACZEK100

    24 kwietnia 2024, 21:02

    Podziwiam siłę z którą to piszesz, że dajesz radę ogarnąć siebie. Oby jak najdłużej tak było a raczysko niech idzie precz.

    • Tojotka

      Tojotka

      25 kwietnia 2024, 17:06

      Tak będzie!

  • clio

    clio

    24 kwietnia 2024, 19:21

    Dużo siły życzę Ci do walki z tym paskudztwem i tylko pozytywnego nastawienia, bo psychika robi więcej niż niż nam się może wydawać. Trzymam kciuki😘

    • Tojotka

      Tojotka

      24 kwietnia 2024, 20:28

      Dziękuję, każda dobra myśl się przyda 😊

  • Alladynaa

    Alladynaa

    24 kwietnia 2024, 18:47

    Czytając miałam wrażenie że opisujesz mój dzisiejszy dzień. Od pół roku co środę jeżdżę z tatą na chemię i mamy tak samo- krew- kawa( Żabka) - lekarz- chemia. Wierzę że terapia przyniesie dobre efekty. Ściskam mocno 🥰

    • Tojotka

      Tojotka

      24 kwietnia 2024, 20:28

      Siły dla Taty! Nie poddajemy się 👍👍👍

  • Laura2014

    Laura2014

    24 kwietnia 2024, 17:39

    Tak wiem. Myślę o Tobie każdego dnia. I nie przestanę. Jak coś to zawsze gdzieś tam za ekranem będę czekać każdego dnia na Twój znak. ♥︎ wierzę w Ciebie Dasz radę pamiętaj.

    • Tojotka

      Tojotka

      24 kwietnia 2024, 17:50

      Wiadomo 😉

  • Berchen

    Berchen

    24 kwietnia 2024, 17:33

    Aniu, prosze cie, prosze cie , jak mozesz, jesli ktos bliski moze cie odbierac po chemii to byloby bezpieczniej, ja nie wiem jak to wyglada w tym przypadku, ale wydaje mi sie ze mozna przecenic dobre samopoczucie, szybkosc reakcji jako kierowca, to obciazenie fizyczne i psychiczne. Jesli jest ktos kto napewno chetnie przyjedzie to daj sobie pomoc. Ciesze sie ze jak naprazie dobrze to znosisz, napewno jakosc lekow teraz jest inna niz te 20lat temu, napewno tak nie wyniszczaja jak kiedys, mimo to to ogromne obciazenie dla organizmu . super ze wszystko tak dobrze funkcjonuje. przytulam cie mocno, lzy, czasami dobrze jak sobie poplynal, to rozladowuje troche to napiecie. Badz silna.

    • Tojotka

      Tojotka

      24 kwietnia 2024, 17:49

      Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą. Moje dobre samopoczucie to nic wyjątkowego. Na razie dostaję tzw białą chemię, która działa negatywnie głównie na szpik i wątrobę, ale resztę ciała pozostawia w dobrej formie. Gdy zmieni się schemat leczenia to odpowiednio zabezpieczę sytuację. Dziękuję za troskę 🥰

  • kawonanit

    kawonanit

    24 kwietnia 2024, 17:23

    Oby jak najdłużej ta siła się utrzymała!! :) Ciekawa reakcja organizmu na stres (te łzy). I w sumie dobrze, że taki mechanizm zadziałał. Jest to chyba jakiś sposób na odreagowanie? W sensie jeden ze zdrowszych sposobów ;)

    • Tojotka

      Tojotka

      24 kwietnia 2024, 17:50

      Ja najlepiej odreagowuję przez sen. A teraz sypiam wyjątkowo dobrze. To chyba niezły znak.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.