Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bombardowanie


Musiałam zrobić sobie przerwę. Bardzo jej nie chciałam i próbowałam się mimo wszystko trzymać treningów i diety, ale bomby, które we mnie uderzyły wymagały skupienia uwagi na czymś innym. No i też był to czas tak stresujący, że mój organizm, wręcz nie pozwalał mi spać nie dostawszy porcji słodyczy.

Pierwsza bomba

Nie mówiłam o tym, ale 12 lat temu moi rodzice doczekali się trzeciego dziecka, zaś 6 lat temu pożegnaliśmy mamę. Pierwszy rok bez niej był straszny - mój ojciec 2 tygodnie po śmierci wkręcił się w związek z pijawką finansową. Potrzebował bliskości i kogoś kto by się nim zaopiekował, co z perspektywy czasu rozumiem, ale dalej nie akceptuje. Po roku związek się skończył, ale to, co wprowadziło do naszej relacji zostało jeszcze na bardzo długo. No, więc 6 lat temu mój młodszy brat będący w pierwszej klasie rozpoczął ciężką przeprawę przez edukacje. Nigdy nie był prymusem, ale do 3 klasy mój ojciec radził sobie z pomocą w lekcjach i wszystkie podstawowe umiejętności rozwijał zgodnie z rozwojem i nieszczęsnymi wymaganiami edukacyjnymi. 4 klasa szła jeszcze jako tako - w części przedmiotów pomagał mu tata, w części ja przyjeżdżając do domu. 5 klasa przeszła trudniej, ale młody miał ambicje do nauki, więc skończył szkołę z średnią powyżej 4. No i zaczęła się 6 klasa, którą naznaczono nauczaniem zdalnym.

Forma pracy, okres dojrzewania, ojciec, który całkiem położył lachę na edukację nie wiedząc już właściwie w jaki sposób pracować na tym etapie i ja, która pracując 24/7 trochę wyluzowałam i mniej kontrolowałam sytuację. Koniec semestru wiązał się z obwieszczeniem, że z 5 przedmiotów wystawiono mu zagrożenie. Tragedia, ale przy pomocy mojej i ojca zdał wszystko w tydzień. "Bla bla bla, w nowym semestrze weź się do roboty, żeby nie było powtórki". I szczerze? Nie sądziłam, że powtórka przyjdzie tak szybko, bo po pierwszych 3 tygodniach miał już 9 ocen niedostatecznych.

Musiałam więc trochę przemianować moje życie i co tydzień jadę do domu, żeby siedzieć z nim nad lekcjami. W tym tygodniu czekają mnie nawet 2 wizyty, bo większość nauczycieli chce, aby poprawił wszystko przed świętami. Uff... Dzisiaj widząc kolejną pałę byłam gotowa jechać do domu o 21 i tak go sprać, że wyglądałby jak Smerf. Nie uznaje bicia dzieci, jestem przeciwniczką klapsów, ale dzisiaj po prostu byłam tak wściekła i bezsilna, że pozwoliłam sobie na taką myśl.

Jestem nauczycielką (ha, w naszych rodzinach też się pojawiają takie beznadziejne przypadki) i jestem totalną przeciwniczką gonienia "za paskiem". Nie przeszkadza mi, że dzieci z części przedmiotów mają gorsze oceny niż z innych. Nie można być najlepszym we wszystkim. Jeśli mają parcie na 5 i 6, super, ale jeśli nie, też okej. Tylko boli mnie to, że dalej tak wiele osób (i dzieci, i też niektórych rodziców) nie zdaje sobie sprawy z tego, jak w dzisiejszych czasach ważna jest edukacja - nie mówię o studiach, ale o szkole średniej (zawodowej, branżowej, technikum, liceum - cokolwiek) i jak wiele drzwi otwiera się, kiedy mamy właściwy papier.

DRUGA BOMBA

Dokładnie dzień po powrocie do domu ze zmagań przyrodniczych, historycznych i plastycznych, doszła do mnie "plotka", że od przyszłego roku nie będzie dla mnie etatu (+ odpada jeszcze kilka osób, ale to nie ich pamiętnik). Nie zwalniają mnie, a po prostu nie przedłużają mi umowy. W związku z tą wiadomością mam takie silne poczucie niesprawiedliwości wobec formalności, papierków i przepisów, bo - możecie mi wierzyć lub nie - daje z siebie 200% każdego dnia. Staram się być takim nauczycielem jak w tych wszystkich inspirujących filmach. Moje zajęcia to 90% nauki przez zabawę i 10% plotkowania. Płaczę z moimi uczniami po stracie mamy, pomagam im w powtórce z materiału na sprawdzian z innych przedmiotów. Robię to co mogę, chcę i totalnie ubóstwiam moją pracę. Ale przychodzi taki dzień jak ten i cała moja miłość do tego zawodu może zastąpić papier toaletowy, bo kuratorium zmniejsza etaty i "spadaj".

Są inne szkoły, w których mogę się realizować - jasne! Tylko, że tutaj pokochałam dzieci, znalazłam super współpracowników, nauczyłam się funkcjonować i haha, nawet wynajęłam mieszkanie w pobliżu, żeby móc być częścią społeczności lokalnej. No i - nie ma co się silić na elokwencję - chuj, no i cześć.

NAPRAWA GŁOWY

Pozwoliłam więc sobie na to, żeby całkowicie się poddać. Poddałam się w diecie, w treningach, w spacerowaniu, w pracy na swój sposób i w rodzinie. Jednak dzisiaj zaczęłam pisać ten post i jakoś zrzuciwszy z siebie ciężar poczułam motywację do działania, motywację do panowania nad własnym życiem i samą sobą. Potrafię być silna, potrafię być kreatywna, potrafię się angażować i wszystkie te supermoce użyję od tej chwili!

  • bali12

    bali12

    12 kwietnia 2021, 07:23

    nie mało zwaliło Ci się na głowę ale silna z ciebie babka (dużo już przeszłaś) więc dasz radę!głowa do góry i do przodu!

  • Julka19602

    Julka19602

    24 marca 2021, 05:17

    Zawezmiesz

  • Julka19602

    Julka19602

    24 marca 2021, 05:17

    Cudne postanowienie jak się zawieść to dasz radę. Wiem jak jest ciężko gdy nie ma mamy. Inaczej funkcjonuje rodzina. Trzeba z młodym pogadać by był bardziej skupiony na nauce to jest dla niego priorytet a Tobie by było lżej. Pozdrawiam i powodzenia

  • CzarnaAgaa

    CzarnaAgaa

    23 marca 2021, 22:52

    SUPERMENKO DASZ RADĘ ! Zadbaj o siebie ! Teraz Twoja kolej Trzymaj się 🤗

    • tuna_

      tuna_

      24 marca 2021, 19:54

      O tak! Power, energia! <3

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.