Poniedziałek. Początek tygodnia - jak kto woli ;)
Długo się tu nie pojawiałam, bo zajęć było sporo. A gdy już zasiadałam, by otworzyć w nowej karcie stronę vitalia.pl, ktoś wpadał z hukiem zaczynając ploty lub inną rozmowę. Więc wybaczcie dziewczyny!
Dziś jest wzorowo, wczoraj i przedwczoraj również. Jedynie koło 21 wczoraj pozwoliłam sobie na czerwone winogrona i nalewkę z aronii (była pyszna!) podczas oglądania filmu z kolegami, co i tak nie wypaliło...
Ze studiami w miarę do przodu. Jutro algebra, a nic kompletnie nie zrobiłam! :( Zapowiada się zabiegany wieczór... Za to zgłosiłam się na analizie z zadania, także 1/2 pkt na 5 z aktywności już jest :D Muszę się częściej zgłaszać... Tylko stres był ogromny! Gdy skończyłam pisać, nie mogłam trafić markerem w zakrętkę. Odwróciłam się tyłem do grupy, by nikt nie widział mojego zmieszania... A gdy jeszcze podobno cicho wypowiedziałam swoje nazwisko i musiałam je powtórzyć, to już całkiem się zawstydziłam... Eh :P
Na wieczór mknę na wykład z analizy, następnie do mamy (w sumie ok. 6 km przejdę szybkim tempem) i zasiadam do wspomnianej wcześniej algebry... Czarno to widzę :| Trzeba najpierw obejrzeć etrapeza :D
Z ćwiczeń dzisiaj chyba nici. Chciałam wkręcić Mel b - abs, bo w weekend dałam sobie wycisk na mięśnie brzucha, ale stale ktoś jest w moim małym mieszkaniu :D Teraz, gdy zjadłam i miałam odpalić filmik - wróciła koleżanka z pokoju. Lipa... Może później gdzieś wcisnę te 10 minut, w co wątpię :/ Miałam też dzisiaj pobiegać, ale kolega tak się wykręcił perfidnie, że odechciało mi się z nim biegać całkowicie. Pewnie i mi przejdzie, ale aktualnie jest mi przykro...
Wracając do weekendu - było całkiem w porządku. Aktywnie i dietetycznie ;) Wcześniej pozwoliłam sobie na kit-kata z karmelem i kilka kawałków ciasta marchewkowo-buraczanego, z powodu @. Zbliża się ogromnymi krokami, dziś zdycham z powodu bólu brzucha. Na szczęście na miejsce ochoty na słodkie i podjadania wkradł się rozsądek i umiar, więc już powinno być tylko lepiej. Taką mam nadzieję ;)
Z czasu, gdy całkiem sobie odpuściłam, pozostały dwie rzeczy: większe obwody i mniej jędrne uda. Wrócił cellulit, a wtedy już właściwie go nie było :( Moje uda wyglądają teraz jak istne worki... Brzuch też ma mniej zaznaczone mięśnie i generalnie zmalała mi talia. Niewiele, bo doszło 2 cm, ale mimo wszystko - jest przykro. Zmarnowałam wcześniejszy czas. Ale! Wyciągam wnioski i kontynuuję swoje zmagania, by wreszcie dojść do celu :)
grubygrubas56
20 października 2014, 20:03brawo za zgłoszenie się :D
Vivien.J
20 października 2014, 20:17Dziękuję :D wiele mnie to kosztowało, muszę przyznać...
grubygrubas56
21 października 2014, 10:06też miałam zawsze ten problem, ale ja nigdy niczego nie umiałam xD
Vivien.J
21 października 2014, 11:30Ja generalnie słabo sobie teraz radzę z algebrą, ale są różne kusy internetowe, filmiki, więc trzeba tylko przysiąść ;)
fokaloka
20 października 2014, 18:59Jakbyś była z Krakowa, to bym Ci zaproponowała wspólne bieganie :) Też nie lubię ćwiczyć jak ktoś jest ze mną w pokoju, dlatego dzisiaj chłopaka wygoniłam po zakupy na obiad i miałam pół godzinki na ćwiczenia :)
Vivien.J
20 października 2014, 19:34Chętnie bym się zgodziła ;) ale cóż... te kilometry :/ Ja koleżanki racze nie wygonię, bo by się pewnie obraziła :D