Wczoraj dopadł mnie meeeeegaaaa kryzys. Od godziny 15 cały czas byłam głodna, piłam piłam piłam i nic. Zjadłam podwieczorek i dalej byłam głodna. Zjadłam porcję na kolację i dalej byłam głodna - zjadłam więcej ale z głową (po prostu dodatkową kanapkę) ale i to nie pomogło. Wtrząchnęłam jeszcze chrupki chlebek kilka winogron i jedną śliwkę w czekoladzie (na szczęście ostatnią :P). Oczywiście dziś od rana miałam doła, że nie dałam rady ale okazało się na szczęście że te wszystko objawy to tylko efekt comiesięcznej dolegliwości :)
Teraz jest już lepiej. Tylko ćwiczenia wciągnęły mnie totalnie - dzień bez treningu to jakiś taki nie pełny. Ale oczywiście codziennie nie daję rady - mój Szkrab by mi nie dał, za to codziennie chodzimy na spacery.
Pozdrawiam wszystkich i życzę jak najmniej takich kryzysów.