Temat: Zaprzestanie odchudzania. Żalpost

Czy jest tutaj ktoś, kto po latach ciągłej walki z samym sobą, przestał się odchudzać? Mam już dosyć tej ciągłej sinusoidy. W ogóle żałuję, że zaczęłam się kiedyś odchudzać. Od tamtej pory przybrałam jeszcze dodatkowe 20 kilo. Albo się trzymam i chudnę, albo zaczynam żreć i tyję. Od kiedy zaczęłam się odchudzać, nie utrzymałam wagi dłużej niż pół roku (oprócz tej maksymalnej którą mam teraz). Z jednej strony jestem zrezygnowana, z drugiej wiem, że z wiekiem będzie coraz trudniej i ciężko pogodzić się z myślą że swoje młode czasy spędzam w tym grubym ciele i odkładam fajne rzeczy na "kiedy schudnę"

po latach ciągłej walki z samym sobą, przestał się odchudzać - ot i odpowiedź na wszystkie rozterki, walczysz, ja od 2 -3 lat prawie nie tyje, bo nie walczę, zmieniam swoje nawyki systemowo, jem to co lubię, dobre jedzenie potrafi być cudowne, świadomość ze jak przez chwilę będę glodna to nikt nie umrze i nic się nie stanie jest wspaniała, I świadomość że nie muszę się obiadać po kokardę jeszcze bardziej, złudne poczucie szczęścia przez 5 minut po słodyczach i fastfoodach już mnie nie kręci, pyszny to jest kurczak z warzywami a nie smażone mieso w panierce, nie walcze, delektuje się tym co przynosi memu ciału korzyści, I  jest pyszne, kochasz siebie? Czy ukochanej osobie podawałaby takie jedzenie? Jestes śmietnikiem? Można w ciebie wrzucać byle co? - takie pytania zadawałam sobie kiedy chciałam pomóc memu ciału lepiej się czuc

Jak czytam twój post, to tak jakbym czytała o sobie. Odchudzam się właściwie od kiedy byłam dzieckiem. Już w podstawówce byłam gruba. Ale już wtedy potrafiłam wciagnac całą czekoladę na raz. Mam 33 lata i poczucie, że coś ważnego i fajnego straciłam przez moją grubość. Co z tym zrobić, żeby coś zmienić? Może spróbować zmienić nastawienie. Dzisiaj zjadłam slodki deser. Ale nie szkodzi. Nie odchudzam się. Postanowilam zmienić swoje nawyki. Uczę się na nowo gotować. Próbuje nowe przepisy, zdrowsze itd. Ale nie robię tragedii, jak zjem ciasto. Mam dosc odchudzania. Dlatego chce zmienić nawyki, a nie się odchudzać. Chce zmienić sposób gotowania, a nie być na diecie. Jeżeli schudne, to fajnie. Ale chciałabym, żeby to był skutek uboczny. Bo głównym celem jest zmiana sposobu gotowania, jedzenia, nastawienia. Czy mi się uda? Czas pokaże, bo dopiero zaczynam. Więc życzę Tobie i Sobie i wam wszystkim powodzenia!

Temat rzeka... Odchudzałam się od zawsze, zaczęłam w liceum, kiedy waga pokazała 77 kg (pamiętam jak dziś). Moją pierwszą dietą była South Beach. Bardzo duzo schudlam na pierwszej fazie. Na drugiej można bylo już sobie pozwolić na kilka kostek gorzkiej czekolady. No i sobie pozwoliłam. Na jedną tabliczkę, drugą, dziesiątą. Stałam się skrytożercą. Później coraz to kolejne diety cud. Chudłam - tyłam - chudłam - tyłam. Ot taki algorytm. Nigdy w sumie nie przeszło mi przez myśl, że mam dość i nie będę się odchudzała. To mnie zgubiło bardzo. Nie żałowałam sobie niczego, bo zaraz przecież wracam na dietę. I te wszystkie diety i niediety ukształtowały, a raczej ukulały, moją obecną sylwetkę. 

no i pracuję teraz z ogromną zawziętością i motywacją jakiej dawno u siebie nie widzialam.

Nawet jak zaczyna się akceptować jak się wygląda, to ciężko zaakceptować fakt, że brzuszysko przeszkadza we wszystkim, że spodnie ekspresowo się przecierają, że w lecie jak się chodzi w sukienkach, to robią się rany na udach, że stoisz sobie w autobusie, a pot po prostu Ci kapie z grzywki. Najgorsze jest to, że naprawdę pojawiają się problemy zdrowotne, a szanse na założenie rodziny i posiadanie dzieci powoli się rozmywają.

Kazdy ma swój wybór, ale ja wiem jak bardzo ja się męczę i jak bardzo mi ciężko żyje się w tym cielsku.






Pasek wagi

Przez te lata nauczyłam się też zdrowo gotować, mam te tabelki w głowie, lubię zdrowe rzeczy, a i z nimi przesadzam. Co jakiś czas "napcham się pod korek" ale to rozkręca mój apetyt. A nie umiem być ciągle pod tą presją, kontrolą. Męczy mnie to już. Czuję, że nic nie przynosi skutku - ani zluzowanie w tym temacie, ani skrupulatna kontrola. Nie wiem, kiedyś jakoś tak szybciej potrafiłam się zmotywować, teraz może podskórnie czuję że koniec końców będę się rozrastać, i już sama siebie przed tym bronię?

Kiedys oglądałam taka trenerkę fitness i ona powiedziała, że też miała kiedyś nadwagę i samo słowo 'dieta' powodowało, że robiła się głodna nawet jak nie była,dlatego jadła wszystko co chciała dosłownie, ale wyrobiła sobie przy tym nawyk, że codziennie musi wlecieć jakiś wysiłek fizyczny, jak w swoim mniemaniu zjadła więcej to też ćwiczyła więcej, ale nie liczyła kalorii wcale. Może to jest jakaś recepta? Nie masz poczucia, że rezygnujesz że wszystkiego i się męczysz, a jednak coś zmieniasz? A ciało na pewno bez efektów nie zostanie, ćwiczenia super modelują i ujędrniają no i człowiek czuje się tak jakoś lepiej psychicznie 

abcbcd napisał(a):

po latach ciągłej walki z samym sobą, przestał się odchudzać - ot i odpowiedź na wszystkie rozterki, walczysz, ja od 2 -3 lat prawie nie tyje, bo nie walczę, zmieniam swoje nawyki systemowo, jem to co lubię, dobre jedzenie potrafi być cudowne, świadomość ze jak przez chwilę będę glodna to nikt nie umrze i nic się nie stanie jest wspaniała, I świadomość że nie muszę się obiadać po kokardę jeszcze bardziej, złudne poczucie szczęścia przez 5 minut po słodyczach i fastfoodach już mnie nie kręci, pyszny to jest kurczak z warzywami a nie smażone mieso w panierce, nie walcze, delektuje się tym co przynosi memu ciału korzyści, I  jest pyszne, kochasz siebie? Czy ukochanej osobie podawałaby takie jedzenie? Jestes śmietnikiem? Można w ciebie wrzucać byle co? - takie pytania zadawałam sobie kiedy chciałam pomóc memu ciału lepiej się czuc

zeby nie powtarzac cytuje ta odpowiedz, ktora zawiera wszystko. Zyj i wybieraj do jedzenia to co naprawde zdrowe, jedz wiecej bialka a mniej weglowodanow, to nie bedzeisz miala napadow glodu i krok po kroku bedziesz szczuplejsza. 

Od co najmniej 15 lat walczę z nadwagą i mam permanentne jojo. Też jestem już tym zmęczona ale w końcu zrozumiałam że nie dieta a zmiana nawyków żywieniowych jest kluczem do sukcesu.

Pasek wagi

Moze jakiś sport? Zajęcia fitness, siłownia, taniec, bieganie, wyjścia w góry? Znaleźć jakąś grupę, która organizuje np 1 raz w tygodniu wspólny trening, albo zajęcia na które chodzi stała grupa? Może warto iść w sport, skoro dieta ci nie odpowiada? 

harlekin1995 napisał(a):

Moze jakiś sport? Zajęcia fitness, siłownia, taniec, bieganie, wyjścia w góry? Znaleźć jakąś grupę, która organizuje np 1 raz w tygodniu wspólny trening, albo zajęcia na które chodzi stała grupa? Może warto iść w sport, skoro dieta ci nie odpowiada? 

Jakiś czas temu tak było, potem przyszła pandemia i się rozleniwiłam. Teraz już wróciłam do pracy a mam niespełna 3letnie dziecko, więc kurcze szkoda mi jeszcze po pracy wyjść na 1,5h. W domu niecierpię ćwiczyć. Wiem, że to wszystko po trochu wymówki. Wszystkie macie rację. Zwyczajnie brakuje mi tego impulsu, takiej prawdziwej chęci, czuje się jakaś stara przez to że jestem taka zrezygnowana. Sorry za smęty.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.