Temat: prosze o rade

Dziewczyny co jest najlepsze na zlamane serce?
od dwoch miesiecy nie moge sie ogarnac po rozstaniu,nic nie dziala.
Probuje wyjsc do ludzi ale to nic nie daje,glowa zostala gdzie zostala,cialo sie tylko przemieszcza.
Jest mi tak zle :( uwazam ze nie zasluzylam na to wszystko.
Jak dalyscie sobie rade po rozpadzie kilkuletniego zwiazku?
Pasek wagi
u mnie minal rok i dwa miesiace i dopiero teraz czuje ze wszystko sie poprawia..trzeba czas-bo jak wiadomo leczy rany jak nic innego:)
jak dla mnie to zawsze bylo klin klinem ;p Niekoniecznie ten klin mial byc moim nowym zwiazkowym partnerem, wystarczyl ze byl moim "przydupasem" ;)

Ogolnie to jedni kupuja sobie psa do toewrzystwa, inni wychodza do ludzi. Nie ma jednej rady. Znajdz sobie jakies hobby, ja sie kiedys wyleczylam z chorej milosci dzieki jezdzie konnej ;)
Pasek wagi
praca....
praca nie wchodzi w gre, choruje:(
Pasek wagi
Hm... u mnie podziałało skupienie się na sobie. Czyli praca i dbanie o powierzchowność fizyczną, co zajmuje bardzo dużo czasu.
Pasek wagi
U mnie też to był czas i nowe związki. Po roku spotykania się z nowymi chłopakami nie pamiętałam już tamtej bolesnej krzywdy. A potem nadeszła wielka miłość i wdzięczność za to, że z poprzednim nie wyszło.
u mnie to jakoś rozeszło się po kościach z czasem .. ten proces trwał co prawda jakieś dwa lata, ale nie od razu zwróciłam uwagę, że nie myślę o nim już tak często, że nie towarzyszą temu te same uczucia jakie wcześniej, gdzieś w głębi duszy został tylko mały żal, ale nie rozckliwiam się nad tym już tak bardzo jak kiedyś. było minęło.. reasumując - upływ czas w którym zawarła się praca, szkoła, imprezy, znajomi, własne przemyślenia nad samą sobą.
Tydzień po rozstaniu z moim wieloletnim partnerem poznałam Tomasa. Przez pierwszy miesiąc nie byłam w stanie określić, czy chcę tego związku, ale jakoś się przełamałam i postanowiłam zaryzykować.  Jesteśmy razem już 2 lata i nadal jest cudownie, więc to chyba było najlepsze lekarstwo.
Zmiany, zmiany, zmiany.

Nowy gach - nie na stałe, tylko w formie pocieszacza, na lepsze samopoczucie, że ładna, że mądra, że mam z kim wyjść, a nawet się przespać.
Nowa fryzura, nowy kolor, wariactwo, na które się kiedyś nie zdecydowałam. Paznokcie, ciuchy, zmiana stylu ubierania.
Zmiany w moim życiu, które zwykle po dłuższym związku jest zastane w marazmie - zaczynam żyć, zmuszam się i najczęściej jakoś mobilizuję do nowego hobby, żeby się ogarnąć i coś ze sobą zrobić, żeby rzucić palenie, ćwiczyć, schudnąć, chodzić do solarium, kosmetyczki i na jogę. 
Zmiany często też w towarzystwie, w którym się obracam, związane z nową pasją, w którą się rzucam, albo z pracą, czymś co zajmie mi czas i nie będę myśleć i się użalać nad sobą.
Ofkoz użalanie się czasem też działa - muszę się wygadać, utwierdzić, że dobrze zrobiłam, że tak musiało być, ze to koniec, nie ma co wracać do tego itd. Jak trzeba to się opić raz i drugi jak bąk, nawet i z barmanem przy barze, z uryczeniem się i kacem gigantem przez następne dwa dni. 

No i czas. Staram się coś robić konstruktywnego w czasie największego rozpieprzenia, żeby nie przeciągnęło się to w nieskończoność i żebym nie wpadła w mega dół i jakąś depresję. Wręcz zmuszam się do różnych rzeczy - robię grafik i trzymam się go kurczowo, jakby od tego zależało moje życie. Po jakimś czasie wpadasz w rytm. A na myślenie i rozpieprzenie nie ma czasu. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.