Temat: Jestem nieszczęśliwym człowiekiem...

Cześć,
w zasadzie to chyba potrzebuję się po prostu wygadać, jest mi po prostu źle i nie wiem, w którą stronę swojego życia powinnam iść.

Mam 33 lata, mam pracę, jestem dość ładna, ale z niskim poczuciem własnej wartości. Dwie przyjaciółki od serca, raczej mało znajomych, a jeśli już to rodziny z dziećmi. Nie wyjdę z nimi na imprezę. Jakiś czas temu rozwiodłam się, poszliśmy z byłym mężem w dwie różne strony, nie mamy dzieci. Od roku buduję nowy związek choć buduję to chyba źle użyty czas.

Rozwiodłam się, bo nie mogliśmy się dogadać, męża ciągle nie było w domu, pojawiła się inna dziewczyna, u mnie inny mężczyzna. Oboje chyba nie dorośliśmy do tego związku. Szkoda, z perspektywy czasu byliśmy naprawdę fajną parą.

Tak jak wspomniałam budowałam/buduję inny związek. Na początku oboje nie widzieliśmy poza sobą świata, to jest pierwszy facet, przy którym pomyślałam o domu i dzieciach. No ale coś się popsuło. Mamy dwa różne charaktery, dwa różne wychowania. Ja- typ "księżniczki, Zosia Samosia", lubię się fajnie ubrać, wyjść gdzieś, lubię zdrowy tryb życia, siłownia itp. Lubię jak jest po mojemu. On- zwykły chłopak, rodzinny, oszczędny, myślący raczej o budowie domu, a nie o wychodzeniu do restauracji. Zaczęłam go zmieniać po swojemu- "nie pal, nie pij, ubierz się tak i tak, jedź tu i tu, obejrzymy to i to" i wydawało się, że każdy jest zadowolony, ale czara goryczy chyba się przelała, od jakiegoś czasu jest inny, non stop się sprzeczamy, nie możemy zupełnie dojść do ładu. Zarzuca mi to, co ja wiem- rządze, stawiam na swoim, nie słucham go. Chyba tak mogę powiedzieć, że nasz związek wisi na ostatnim włosku. Naprawdę mi na nim zależy, ale widzę jak się ode mnie odsunął. Stał się nerwowy, oschły, zaczął na nowo palić i ogólnie mam wrażenie, że w tym życiu mu tylko przeszkadzam.
Po rozwodzie chyba jeszcze nie do końca doszłam do siebie, non stop jestem nerwowa, chcę mi się płakać, a każda kłótnia z obecnym facetem to kolejny stres i nieprzespana noc. Nie mogę jeść, spać, nie mam na nic ochoty, siłownia poszła już dawno w odstawkę, nie mogę się skupić na niczym. Powiecie- idź do psychologa. Tak, byłam. Nie wiem czy trafiłam kiepsko, ale pani psycholog poradziła mi, żebym zapytała samej siebie czego chcę. Marzę o tym, żeby w końcu mieć spokojne, stabilne życie. Chcę mieć super faceta i super rodzinę, a mam wrażenie, że sama to psuję :(

Uważam, że psycholog zadała Ci bardzo mądre pytanie i od tego powinnaś zacząć, żeby pójść dalej i nie powielać znowu tych samych błędów. Potem popracować nad charakterem - dobry związek to są ciągłe kompromisy i partnerstwo - tutaj "rządzenie" i zmienianie partnera pod swoje dyktando nie przejdą, żeby mieć zdrowy i trwały związek. Może Twój obecny partner jest już zmęczony tym, że ustawiasz go pod siebie. Może myśli, że nie potrafisz go zaakceptować takim, jaki jest. 

Wiesz co, no ja się nie dziwię, że on w końcu ma dosyć. Jakby mnie ktoś ustawiał pod swoje dyktando, zmieniał moje nawyki, kazał mi się ubierać po swojemu to też nie byłabym zachwycona. Postaw się z drugiej strony - podobało by Ci się jakby ten facet kazał Ci wymienić garderobę na taką jaka mu się podoba, kazał Ci zacząć robić coś tam, zabronił przykładowo wychodzić ze znajomymi bo on woli siedzieć w domu? No nie. Też byś się wkurzała. Oczywiście na początku związku takie coś może przejdzie, bo patrząc przez różowe okulary, na dużo jesteśmy w stanie sobie pozwolić, ale gdy różowa kurtyna opada, to zaczyna nas to już męczyć. Też jestem rządzicielka i też lubię jak jest wszystko po mojemu (od dziecka właściwie tak miałam, że lubiłam rozstawiać wszystkich po kątach pod moje dyktando) i też spiny z tego powodu bywały w związku bo nie chciałam popuścić. Natomiast po 16 latach obecnego związku (w tym 12 małżeństwa) nauczyliśmy się oboje iść na kompromis. I tak, też na początku wystarczyło strzelić focha żeby wymóc posłuszeństwo i postawić na swoim ;) Na szczęście z czasem ja przystopowałam z tym rządzeniem się a mój mąż przestał się dawać na każdym kroku manipulować. Z tym że tu raczej chodziło o jakieś drobiazgi typu spędzanie czasu czy wyjazdy. Nigdy nie próbowałam zmienić jego charakteru ani garderoby ani nic w tym stylu. Zadaj sobie pytanie, czy skoro AŻ TYLE musisz w nim zmieniać, to czy to na prawdę facet Twoich marzeń, czy tylko ktoś kto się pojawił w odpowiednim czasie? Jeśli faktycznie Ci na nim bardzo zależy, to niestety musisz zaakceptować to jaki jest. Oczywiście kwestię picia czy palenia rozumiem z Twojego punktu widzenia, natomiast no cała reszta już trochę nie bardzo. Żeby to był zdrowy związek, to musicie się dogadać i oboje chodzić na kompromisy a nie że tylko on musi za każdym razem ustąpić. Raz Ty ustąp i zrób jak on chce, raz on niech ustąpi i róbcie po Twojemu, a czasem znajdźcie złoty środek. Kwestie ubioru zostaw jemu - to dorosły chłop a Ty nie jesteś jego matką. Możesz coś zasugerować, ze fajnie by w tym i w tym wyglądał czy zrobić mu prezent urodzinowy w formie jakiegoś ciucha który według Ciebie byłby spoko, ale nie wymuszać całkowitą zmianę stylu. No niestety - jeden lubi garniaki a inny dresy, jeden lubi jeansy a inny ortaliony ;)

Pasek wagi

Sama widzisz, że wszystko psujesz.

Zamiast usiłować zmieniać kogoś innego, zmień samą siebie. Nie chodzi o radykalne zmiany, ale skoro  już sama doskonale wiesz, że rządzisz i jesteś 'księżniczkowata', to warto albo przystopować (na zawsze!-to jest praca nad sobą!) albo zostawić tego nowego chłopa w spokoju i szukać tego księcia, który będzie dokładnie taki jak sobie wymarzyłaś (powodzenia).

Ja na przykład nie mam wiele cierpliwości dla takich osób jak ty, ale kiedyś też byłam w związku z taką toksyczną osobą jak ty, dla mnie dobrze się to skończyło, dla niego, o ile wiem, nie ;)

Pracuj nad sobą. Jeśli Ci zależy tak jak mówisz to znajdziesz sposób by to naprawić, chyba warto zacząć od szczerej rozmowy. Jeśli to tylko takie gadanie to zawsze znajdziesz sposób by partnera zrazić.

Pasek wagi

To co opisałaś świadczy o tym, że jesteś niedojrzała emocjonalnie. Rządzenie kimś to przejaw braku szacunku, więc gdzie tu związek... 

A poza tym, żeby się ładnie ubrać i zdrowo odżywiać, to masz jakieś zainteresowania?

krolowamargot napisał(a):

A poza tym, żeby się ładnie ubrać i zdrowo odżywiać, to masz jakieś zainteresowania?

nie bardzo rozumiem ten przytyk  ;] posiadanie jakichś niesamowitych zainteresowań nie jest obowiązkowe. Ważne jakim jesteś człowiekiem. 

Autorko,

popelniasz błąd że próbujesz wpasować partnera w ramki z Twojej głowy.. jak Ty byś się czuła wiedząc że partner Cię nie akceptuje takiej jaka jesteś i chce Cię dostosować do swoich oczekiwań ? To jest żywy człowiek i ma prawo do własnego zdania. Odmiennego niż Twoje.

Chcesz super faceta, super rodziny, znaczy superwoman... Użyj super mocy. 🤪

Despacitoo napisał(a):

krolowamargot napisał(a):

A poza tym, żeby się ładnie ubrać i zdrowo odżywiać, to masz jakieś zainteresowania?

nie bardzo rozumiem ten przytyk  ;] posiadanie jakichś niesamowitych zainteresowań nie jest obowiązkowe. Ważne jakim jesteś człowiekiem. 

Autorko,

popelniasz błąd że próbujesz wpasować partnera w ramki z Twojej głowy.. jak Ty byś się czuła wiedząc że partner Cię nie akceptuje takiej jaka jesteś i chce Cię dostosować do swoich oczekiwań ? To jest żywy człowiek i ma prawo do własnego zdania. Odmiennego niż Twoje.

To nie jest przytyk, tylko pytanie, że też wszystko musi Ci się kojarzyć negatywnie.

Pytanie mające na celu zrozumienie/uświadomienie Autorce, że bycie twócą i tworzywem, czyli centrum całego wszechświata powoduje, że nikt inny do tego wszechświata nie jest potrzebny. Jak może funkcjonować normalny związek w sytuacji, gdy jedna strona interesuje się wyłącznie sobą?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.