Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ciąża i poród nadwyrężyły moje ciało :) Czas wziąć się za siebie, zgubić zbędne kilogramy i wymodelować ciało, żeby być fajną i zgrabną żoną i mamą :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12680
Komentarzy: 216
Założony: 12 czerwca 2012
Ostatni wpis: 2 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
corrie

kobieta, 40 lat, Warszawa

157 cm, 65.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2013 , Skomentuj

No to wracam. Wszystko przez święta, moją skłonność do robienia zbyt dużej ilości żarcia oraz odwołania się w ostatniej chwili części rodziny. Przed świętami wielkanocnymi waga pokazywała jakieś 52,3kg, co było moim mega sukcesem, bo od ciąży tyle nie ważyłam, a i przed było to po prostu czymś normalnym między 52,5-53,5kg. W piątek ważyłam już 53,8kg, a dzisiaj rano znów 54,7... Uhhhh. Od tygodnia jeżdżę na rowerku 45min, a wcześniej chwila rozgrzewki. Gorzej dietowo, bo żołądek tak świętami rozepchałam, że ok 18-19 czuję jakbym miała umrzeć z głodu. Nic to. Zwalczymy.

Co nowego?
Mieszkamy już w innym mieście. Przeprowadzanie się z rocznym dzieckiem do innego miasta, to naprawdę nie lada wyczyn, ale przetrwaliśmy, a Mały zadomowił się w przeciągu 30 minut w nowym mieszkaniu i szaleje :) Mieszkanie jest super, mega jasne, aż chce się wstawać, żyć, uśmiechać. Dopiero teraz dostrzegam, w jakim bunkrze mieszkaliśmy wcześniej (pod względem ilości światła dziennego), gdzie jechałam na włączonym świetle niemal 3/4roku i cały dzień poza spaniem.

Dochodzą jakieś bzdety-aspekty, które wcześniej kompletnie jakoś z przeprowadzką logicznie mi się nie wiązały, a czas pokazał, że wychodzą kolejne sprawy. Musiałam ogarnąć jakąś kosmetyczkę do paznokci. Pierwsza okazała się być przyjaciółką znajomej (trudno mi się przyzwyczaić, że "wszyscy" wszystkich znają albo niemal zawsze ktoś zna kogoś, kto ciebie zna), co mimo wszystko nie jest dla mnie zbyt komfortowe. Wieści o wszystkich rozprzestrzeniają się tu w niesamowitym tempie :))) do czego kompletnie nie jestem przyzwyczajona. Do tego schrzaniła mi paznokcie, że hej i teraz mam głupie dylematy w stylu:
-to przyjaciółka mojej znajomej, która jest też znajomą mojej teściowej, głupio nie iść
-nie zamierzam chodzić i płacić za usługę która jest wykonana przefatalnie :)
Muszę ogarnąć jeszcze fryzjera (przyjaciółka poleciła), stomatologa (mam jakieś kanałowe do poprawy przede wszystkim), ortopedę (coś mi się posypały kolana... na marginesie - wiecie może, jakich ćwiczeń nie powinnam robić przy bólu kolan (głównie przy kucaniu)?), pediatrę dla Małego. No i znaleźć pracę.

A co u Was? Wszystkie już zgrabne, piękne, radosne? :))) Wiosnaaa. Wreszcie!

6 listopada 2012 , Komentarze (3)

No dobra. Nie było mnie prawie 2 miesiące. Chyba potrzebowałam zrobić sobie trochę przerwy, odtajać od rygorów, trochę pojeść :)))
Startuję znów z wagą 54kg, więc 1kg przez te 2 miesiące do przodu. Uważam, że nie jest źle, zwłaszcza że jestem tuż po miesiączce. Był też czas (jakieś 3tyg temu), że ważyłam już 52,9kg. Fajnie się na to patrzyło na wadze ;))))) Ale to raczej wynik jedzeniowego zaniedbania - nie było kiedy.

W moim życiu generalnie czas zmian. Może czas dołożyć do tego jeszcze dietę/ćwiczenia. Będziemy zmieniać miejsce zamieszkania, czyli przeprowadzamy się do rodzinnego miasta mojego męża. Dlaczego? Po ostatnich aferach ze żłobkami i nianiami nie mam odwagi ani pewności, żeby oddać Małego pod opiekę obcym ludziom. Moja teściowa, co by o niej nie mówić, garnie się do opieki nad Małym i zadeklarowała, że zajmie się nim, dopóki nie pójdzie do przedszkola. Później ew. odprowadzanie/odbieranie. Po drugie, co jest wg mnie nie mniej ważne, to inwestycja w nasze małżeństwo. Teraz nie mamy nikogo do pomocy, co wygląda tak, że przez prawie 8 miesięcy (tj. odkąd jest z nami Mały), wyszliśmy razem jedynie raz na 2 godziny... Tak to wychodzimy oddzielnie od czasu do czasu, a to trochę niebezpieczne. Inaczej mówiąc, oboje uznaliśmy, że to jest ryzyko, że zaczniemy żyć obok siebie, a tego nie chcemy. Że chcemy też razem spędzać czas i razem się relaksować, a nie jedynie obowiązki domowe, dziecko i sen. Tam będziemy mogli zostawić Małego na noc u babci i rano po niego wpaść. To jednak mega komfort.

Podpisaliśmy umowę na mieszkanie. Fajnie, bo większe i nowe, choć musimy sprzedać nasze obecne mieszkanie, żeby w ogóle mieć jakiekolwiek pieniądze na jego wykończenie. Nasze mieszkanie wystawiliśmy an sprzedaż jakieś 3tyg temu i poza 2 zwiedzającymi póki co cisza. A mieszkanie jest wyremontowane. Choć, kurcze, chyba dużo dziś mieszkań na rynku a mało kupujących. Czekamy też na decyzję kredytowa od kilku banków. Się dzieje.

A co do diety. Spróbuję nie katować się jakoś bardzo, ale jeść mniej i wrócić do ćwiczeń. Zobaczymy, jak mi się to uda :) Trzymajcie kciuki...

11 września 2012 , Komentarze (4)

1. Udało mi się wreszcie spotkać z moim szefem. Mieszkamy niedaleko siebie, więc zorganizowanie tego spotkania wydawało się łatwe. I fakt - szybko się umówiliśmy, ale dziwne to było spotkanie - po 21 na zakupach w hipermarkecie. :)) Tak czy inaczej udało mi się pogadać z szefem, że chciałabym, żeby zwolnili mnie grupowo. To cholernie trudna decyzja była. Po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu podjęłam tak ryzykowną decyzję własnowolnie. Co innego, kiedy życie tak się składało. Wtedy człowiek zwyczajnie dostosowywał się do okoliczności i  stawiał problemom czoła.

Teraz przegadaliśmy z mężem, że ze względu na Małego, to będzie najlepsze rozwiązanie. Po pierwsze dlatego, że nie za bardzo mamy na tę chwilę co z Małym zrobić, tj. komu oddać pod opiekę. Do tego naczytałam się, że żłobki (tj. przedwczesna socjalizacja) są bardzo niezdrowe dla psychiki, rozwoju i zdrowia dziecka. Ponoć szczególnie chłopców (to akurat ciekawe).

Na nianię okazało się, że nas zwyczajnie nie stać, bo życzą sobie 2kPLN lub więcej. Myśleliśmy jeszcze o jakiejś matce, która ma swoje dziecko i weźmie drugie pod opiekę. Ale pomysł upadł, bo po chwili przeanalizowałam, że:
-taka Pani z dwoma wózkami na spacer nie wyjdzie, a znaleźć Panią, która ma już nie-wózkowe, podrośnięte dziecko - ciężko. Zwykle takie są już w przedszkolach/szkołach. chodzi więc raczej o małe dzieci.
-gdy będą płakać dwa szkraby jednocześnie, oczywistym jest, że Pani zajmie się w pierwszej kolejności swoim dzieckiem.

Moi rodzice jeszcze pracują i to sporo/długo, a teście mieszkają w innym mieście. Niestety nie wyobrażam sobie wspólnego mieszkania od pon do pt z teściową...

Mamy więc jeszcze chwilę, żeby zastanowić się co i jak. Kasę z pracy po wypowiedzeniu powinnam mieć zapewnioną do maja. Mały Szkrab będzie miał wtedy ponad rok i będzie już nieco komunikatywny, więc mniejszy strach będzie go dać komuś pod opiekę  niż w wieku 6 miesięcy.

Kiedy podejmowaliśmy tę decyzję, oczywiście towarzyszył i nadal towarzyszy nam spory lęk, co będzie z moją pracą po tym czasie. Oczywiście, mam zamiar od przełomu roku intensywnie szukać, ale podobno przyszły rok ma być bardzo marny pod względem pracy. A nie stać nas kompletnie na to, żebym nie pracowała. W każdym razie, kiedy pomyślałam sobie, że w przyszłości odpowiadam mojemu synkowi na pytanie: "Mamo, a jak długo byłaś ze mną, kiedy byłem malutki?", że będę musiała odpowiedzieć: "Wiesz, Synku, mama była z Tobą pół roku. Co prawda miała możliwość być przy Tobie dłużej, ale, wiesz, to było takie ryzykowne..." :)))))) Bądź co bądź to inwestycje w Małego Człowieka, w całe jego ukształtowanie. Bezcenne.



2. dietetycznie i ćwiczebnie od weekendu jest ciężko. A właściwie od ubiegłego tygodnia z ćwiczeniami na bakier, bo Mały źle ostatnio sypia i w sumie ciężko z energią ostatnio u mnie  - do tego trochę latania kontrolnego po lekarzach było. Ale wszystko jest jak najbardziej Ok. Po Małym nie widać już wcześniactwa :) Wagowo dogonił, a wzrostem nawet przegonił niektórych swoich rówieśników :) Wczoraj były szczepienia, noc nieprzespana, Bąbel wylądował w naszym łóżku i Bidulek kazał całą noc trzymać się za rączkę :)))))))) Rozczula mnie to w drobny mak :)

3. Zupełnie niedietetycznie myślę o upieczeniu ciasta. Jakiegoś mokrego ze śliwkami. Kupiłam wczoraj nawet mniejszą foremkę (bo miałam jedynie taką ogromną niemal na cały piekarnik) :)

31 sierpnia 2012 , Komentarze (19)

No i znów dopiero po takim zestawieniu widzę, że brzuszek chyba się wypłaścił jednak trochę. Pracuję dalej!!! :)) Automotywacja to chyba najlepsza motywacja. Nie wwstydzę się już przejść w bieliźnie po mieszkaniu :)

31 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Trochę mnie nie było. Właściwie wcale nie dlatego, że nie miałam czasu. Raczej ostatnie 1,5-2tyg. były z tych niekoniecznie zdyscyplinowanych dietowo, choć waga wcześniejsza się mniej więcej utrzymała, zamiast skoczyć w górę, więc nie było wielkiego obżarstwa, ale brak ćwiczeń i jedzenie normalniejsze.

Od wtorku zacisnęłam zęby i wróciłam do ćwiczeń. 10min rowerka na rozgrzewkę, 100 brzuszków i na koniec 40min rowerka. Dziwi mnie w sumie, że nie miewam od dawna zakwasów. Może to też dzięki długim marszowym spacerom z Małym? Albo jednak jakiemuś tam rozgrzaniu i wyrobieniu się tych mięśni? Chyba, że za mało daję sobie w palnik? :)))))))

Od wtorku wróciłam też  do diety i ważę obecnie 0,3kg mniej niż w ubiegłym tygodniu. Biorąc pod uwagę jeszcze okres, uważam, że jest nieźle.
Tak dumałam, dlaczego nagle taką przerwę sobie zrobiłam z tym wszystkim i doszłam do wniosku, że to dlatego, że ważę już mniej więcej tyle co przed ciążą. Mankament jest taki, że i tak mam jeszcze sporo tłuszczu do zrzucenia i chciałabym jednak mieć bardziej wymodelowaną tę sylwetkę. Tym się zmotywowałam. No i brzuch jednak mam jeszcze trochę inny niż miałam przed ciążą.

Zleciał mi biust na maxa. Dzisiaj się zmierzyłam. Ostatnio miałam jeszcze 90-91cm, a dziś 87!!! ;/ No nic. Zawsze miałam ten problem, że jak chudłam, to biust leciał i zostawał już niewielki... Mimo wszystko wolę mieć zgrabną sylwetkę niż większy biust.

No i zdjęcia poranne. W sumie różnica wagowa niewielka, ale z tego względu już tydzień temu zdjęć nie robiłam. Pomyślałam, że skoro mam się modelować teraz, to zdjęcia z przodu i boku będą.

20 sierpnia 2012 , Komentarze (9)

Weekend był cudowny i grzeszny :) Obżarłam się tak, że waga pokazała dziś prawie 1,5kg więcej niż w sobotę rano :))) Kilka dni i to ogarnę, ale to mimo wszystko jest mocno nos ucierające :) Byli znajomi ze swoim brzdącem na weekend, w niedzielę na chwilę dołączyli kolejni, więc i obiad bardziej kaloryczny w sobotę był na podkład, i ciacho i alkohol wieczorem/w nocy. I kac był. A jak kacuję w sposób niedospany, to włącza mi się packman, że hej! :) Więc w sobotę jeszcze było jak cię mogę, ale wczoraj dałam popis żarłoczny. No, ale nic to. Gdyby nie to, nie stanęłabym odpowiednio na nogi dla Małego, a tak się spoko ogarniałam :)))

Plan jest więc póki co powrotu do wagi z pt/sob ;) I powrotu do ćwiczeń, żeby zacząć więcej spalać i nieco jednak zacząć modelować to ciało, żeby było ładniejsze i bardziej apetyczne.

Zobaczcie na jaką śliczną pupę (i nie tylko...) się natknęłam w sieci:

17 sierpnia 2012 , Komentarze (12)

Wczoraj zrobiłam z Małym niezły terening bez normalnego rowerka, etc. Spacer marszem godzinka, a później przypadkowy, ale wspaniały offroad! :))) Z dociążonym wózkiem zakupami (jakieś 4-5kg) + Małym (7,5kg) po nierównościach, muldach, etc :) Mały cały spacer przespał, ale ja zabawę miałam na tych nierównościach i błocie niezłą i trening, że hej. Miejsce znalazłam przypadkiem i okazało się być przedpolami lasku kabackiego. Jest tam naprawdę mega duża (jak na miasto) góra z drzewami i jakimiś wskoczniami (chyba dla rowerzystów). Na mapie googla zobaczyłam też, że na górze są jaakieś pozostałości budynków, których z dołu nie widać. Nie wiem, co to, ale póki co z Małym tej zagadki nie zgłębię, bo góra jest zbyt stroma na wózek.

Póki co zdjęcie z pomiarów - waga spadła od ubiegłego tygodnia o 0,9kg! Hell Yeah! ;))))))))))) A to oznacza ni mniej ni więcej jak to, że jestem już poniżej wagi, z jaką startowałam w ciąży. Ale ścigam się ze sobą dalej! ;)))


13 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Przez weekend nie było zbyt dietetycznie ani ćwiczebnie. W piątek za to udało mi się wygospodarować 45min na rowerek, kiedy synek zasnął. Powiem szczerze, że, odkąd zasmakowała ćwiczeń w ciągu dnia, nie mogę się wieczorami do hasania zebrać. Tak czy inaczej weekend pełen rodziny, znajomych i fury żarcia już za mną.

Dziś obudziłam się w nocy zlana potem. Do teraz nie mogę się otrząsnąć. Śniło mi się, że mój kochany mąż najzwyczajniej w świecie mnie zdradza. Z prostytutkami. A właściwie, że jest stałym klientem (ba! jednym z najlepszych klientów) jednego burdelu! Sam się przyznał i wypowiedział to z absolutną obojętnością. Zero żalu, etc. A ja w tym śnie zanosiłam się od płaczu, że szok. Więc mój mąż miał mnie we śnie totalnie gdzieś. Naszego synka z resztą też. Wdupizm totalny. A ja się miotałam w tym śnie, nie wiedząc co zrobić i odeszłam. Co nie wywołało żadnego wrażenia. Odeszłam i byłam przerażona, że zostaję sama. Sama z dzieckiem. Że żyłam z kimś, kogo nie znałam.
Fatalny sen. A najgorsze w  nim było to, że wszystko było niesamowicie realistyczne. I uświadomiło mi, że nie ma nigdy czegoś takiego jak bycie kogoś pewnym. Że w życiu nie jest miło i bezpiecznie i że w każdej chwili można wszystko stracić. Ehhh. Może niezbyt to optymistyczne z poniedziałku z rana, ale mam trochę niesmak i doła przez ten sen. Tak, tak. Ja wiem, że to tylko sen. Ale mimo wszystko - wywołuje refleksje już całkiem realne, prawdopodobne. ;/

10 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

W tym tygodniu nie byłam zbyt twarda, wytrzymała, dietowo-ćwiczebna. Miesiączka dała mi w palnik na tyle, że nawet spacery ze Szkrabem sprawiały mi trudność. Nie było więc mowy o ćwiczeniach od niedzieli... sacre ble! Za ćwiczenia biorę się dziś koniecznie, bo czuję się już Ok. :) Do tego wczoraj przyjechali znajomi, którzy mają nam pomóc w szukaniu i zweryfikowaniu auta. Więc był obiad. Naleśniki z kurkami i kurczakiem w sosie śmietanowo-serowym. I ciasto-krówka (ale już nie mojej roboty. do ciast nie mam kompletnie ręki). I dwa drinki w postaci ginu z toniciem. Mimo to waga spadła od ubiegłego piątku o 0,8kg. Nawet spadła od poniedziałku, kiedy to waga pokazała mi chyba 55,1kg.

Znajomi stwierdzili, że już super wróciłam do formy. Fakt, że do wagi z początku ciąży zostało mi raptem 0,6kg, więc pewnie tak to wygląda. Ale cel mam oczywiście ten sam i dużo dalszy :))) Tak czy inaczej to cholernie miłe, słyszeć takie rzeczy.

W sobotę z kolei  przyjeżdżają do nas na obiad teście i szwagier ze szwagierką. I znów będzie nieco mało dietetycznie, choć w weekend zamierzam zjeść mniejszą porcję i generalnie powstrzymać się od ciasta. W planie są zrazy zawijane-nadziewane, pure z ziemniaków, buraczki zasmażane i sałatka ala grecka. Może to zabrzmi nieskromnie, ale uwielbiam te przyrządzone przez siebie dania. :)))) Dzisiaj czeka mnie więc sporo pracy znów kulinarnej - zwłaszcza na kilka osób więcej i z przewidzeniem opcji na wynos, bo takich sobie zwykle życzą ;)))

No i zdjęcie dzisiejsze. Chyba przez brak ćwiczeń wydaje mi się, że ciałko wygląda gorzej niż w ubiegłym tygodniu mimo spadku wagi. No nic. Wracam do ćwiczeń:

7 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

Wczoraj mój mądry mąż powstrzymał mnie przed wzięciem trzeciej dawki ketonalu 100mg. Mój Gin stwierdził, że słusznie, bo przy moich gabarytach to by było już zdecydowanie za dużo. Że po takiej dawce ketonalu powinnam radośnie latać. Teraz będzie sprawdzać, czy to nie jakieś subkliniczne zapalenie przydatków etc. No nic. Zobaczymy. Dostałam nowy lek przeciwbólowy na receptę, który ponoć stricte działa na bóle miesiączkowe. I w sumie (odpukać) póki co w miarę działa. Niestety nadal trochę zdycham, więc zobaczymy, czy będę w stanie zmotywować się do aktywności jakiejś. 

A teraz z dobrych wieści :) ZMIEŚCIŁAM SIĘ W SPODNIE SPRZED CIĄŻY!!! ;)))))))))) Ale odchudzam się dalej oczywiście! ;))))) Jeszcze oczywiście mam kilka rzeczy, w które średnio wchodzę albo które nieładnie leżą teraz na mnie, ale pracujemy nad tym ;)

Czy jajecznica z dwóch jajek smażonych na samym teflonie, ew. z jakimiś dodatkami, to za dużo na śniadanie? Do tego WASA żytnia.

PS. K. oczywiście nie ćwiczy i się nie odchudza ;))) Mi tam rybka, ale wszem i wobec już naopowiadał, więc ciekawa jestem, jaka będzie teoria dorobiona ;) Obstawiam brak czasu, bo teraz mamy kupić samochód, więc szukanie, jazdy doszkalające, etc... no ni w ząb przecież czasu nie będzie! :D ;)))))))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.