Wczoraj był dzień 3. Przez cały dzień prawie nic nie zjadłam. W ogóle źle się czuję przed @. Egzamin był późno, wróciłam do domu tylko na kolację, wieczorem jeszcze spacerek z psem :) Przede mną jeszcze tydzień kucia.
Postanowiłam (ciekawe jak to mi wyjdzie :D), że będę wstawała po 6.00 i ćwiczyła z Jillian 3-miesięczną metamorfozę. Ale to dopiero po egzaminie. Będę sie starała, bo 26 września mam wyjazd do Krakowa, zaraz potem rozpoczęcie roku akademickiego i chcę ludzi zaskoczyć :D Gdyby się tak dało zejść do 54kg byłoby suuuper. Bardzo chciałabym kiedyś w końcu dojść do wagi 45 kg... Wydaje się to bardzo mało, ale jestem niska i u mnie w rodzinie kobitki pomimo małej wagi są pulchne, więc i tak nie będę supermodelką. Jak się całe życie było grubym, to sie teraz w końcu chce być chudym :D Oczywiście chciałabym mieć to juz i teraz, ale tak się nie da. Muszę uzbroić sie w cierpliwość, duuużo cierpliwości. W lutym szykuje mi się półmetek, chciałabym na nim wyglądać wyjątkowo pięknie, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie dojdę pewnie jeszcze wtedy do wagi 45 kg. No ale w takim razie trzeba się było za to wcześniej zabrać, a nie teraz jęczeć.
Dzisiaj zaczął się dzień 4, jak na razie jest dobrze, zresztą nie mam ostatnio apetytu, co mi pomaga ;)
Także tak o :) Pozdrawiam :)