Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem wesołą dziewczyną. Lubię pożartować i najlepiej pobiesiadować przy tym. Jedzenie to mój pocieszacz od kiedy pamiętam. Zwłaszcza słodycze. I to mnie gubi... Potrzebuję o siebie bardziej zadbać. Od teraz.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1008
Komentarzy: 26
Założony: 25 października 2012
Ostatni wpis: 15 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ciszaiwiatr

kobieta, 37 lat, Warszawa

165 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Cześć i czołem :-)

Dzisiejszy dzień kończę z sukcesem. Łącznie z pokonaniem pokusy, w postaci zastawionego stołu u znajomych wieloma ilościami pysznych ciast i ciasteczek. Na szczęście było nas więcej, więc nikt nie pytał dlaczego nie jem tych smakołyków :-)

Ś: owsianka na mleku, z ziarnami + połówka banana
2Ś: jabłko i pomarańcza
O: Brązowy ryż, kawałek piersi z kurczaka gotowanej wcześniej w zupie, sałatka (zielenina, 1/4 pomidora, kilka czarnych oliwek, oliwa z oliwek, zioła prowansalskie, odrobina soli)
K: Zupa pieczarkowa (bez zabielania itp. same warzywa + pieczarki). W zupie pływała kasza gryczana, a ja dorzuciłam sobie jeszcze do tego kromkę chleba żytniego.

Obiad:

A tak poza tym, to jestem zaskoczona jaka siła drzemie w tym portalu. Otrzymałam tyle pozytywnych słów wsparcia pod wczorajszym wpisem. Bardzo Wam za nie dziękuję. I jakoś tak czuję, że nie jestem sama. Że każda z nas (chodź inna) walczy podobnie jak ja. I ma marzenia, podobne jak ja. Piękne to... i bardzo pomocne. 

Trzymajcie proszę za mnie kciuki - jutro startuję z siłownią. 

Dobrego wieczoru :-*

ciszaiwiatr

14 stycznia 2017 , Komentarze (19)

Dobry wieczór.

Wracam na Vitalię nie wiem, który już raz. Sprowadza mnie jak zwykle to samo - przesadziłam. Z jedzeniem, z zaniedbaniem siebie. Schowałam wstyd do kieszeni i jadłam, jadłam, jadłam. Przed dwu lub trzy laty ważyłam 53 kg. Czułam się i wyglądałam świetnie. Teraz nie poznaję się na zdjęciach. Jak to się stało? Kiedy?... Oczywiście doskonale znam odpowiedź na te pytania.

Dlaczego tu wróciłam? Z dwóch powodów. Pierwszy - ślub za pięć miesięcy. A drugi... po prostu mi wstyd. Zobaczyłam dziś swoje zdjęcia z września 2016 (teraz wyglądam dokładnie tak samo) i nie mogłam uwierzyć co tam zobaczyłam. Pulchna buzia, ręce, pupa, nogi... Wyszukałam swoje zdjęcia sprzed tych kilku lat i przecierałam oczy ze zdumienia. Na obu była ta sama osoba - ja... Ale jak? Ale kiedy?... 53 a 68 kg - zabolało.

Wiecie co najbardziej? Gdy z tak krótką perspektywą ślubu przed sobą odczułam, że zawiodłam. Nie innych, ale siebie. Nie tak to miało wyglądać, nie taka miałam stanąć przed krawcową, która brała miarę na suknię ślubną... Parszywe uczucie. Ale i dobre. Bo tu jestem z wiarą, że tym razem się uda. Aha, i na spokojnie. Nie zamierzam od razu tych 15 kg do czerwca zrzucać (choć wiem, że nie takie cuda się zdarzają). Ale o tym w innym wpisie. Na razie chciałam się przywitać i powiedzieć, że cieszę się, że tu jestem - z Wami. 

No panienki, to będzie nasz 2017 rok. Nawet jeżeli nie zaczyna się pierwszym stycznia ;-)

Miłego wieczoru :-)

ciszaiwiatr

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.