Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Młoda mama na wychowawczym, która w końcu chce zrobić dla siebie coś dobrego i zając się swoim ciałem, bo po ciąży umysł doszedł do równowagi, a ciało niestety nie... Zdrowa dieta + cwiczenia = 10 kilo w dół? Jestem dobrej myśli!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24288
Komentarzy: 542
Założony: 2 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 15 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malykombinator

kobieta, 39 lat, Białystok

158 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2013 , Komentarze (13)

Wchodzę dziś do sklepu i patrzę - no nie, zaczęli produkować colę zero z moim imieniem :P



no to se popijam właśnie, posprzątałam w domu, zakupy zrobione, dziecko śpi, na obiad dziś warzywa z patelni, także nie trzeba stac przy garach, ogłaszam weekendowy chill out... tylko że niestety cała radocha z tego chill out'u jest mi odebrana ze względu na to, że całymi dniami siedzę z dzieckiem w domu i te chwile odpoczynku i spokoju w domowym zaciszu, które kiedyś dawały mi dużo przyjemności to obecnie moja codzienna rutyna. Chciała bym już pójśc do pracy, do ludzi, czuję że dziczeję i odbija się to na mojej psychice, bynajmniej nie pozytywnie.
Ostatnio otrzymałam zaskakujący dla mnie komentarz co do mojej osoby. Podobno ludzie uważają mnie za zimną i niedostępną. Tzn takie robię ich zdaniem pierwsze wrażenie, później jest już lepiej. Nigdy nie chciałam być tak odbierana, nie wiem, dlaczego moje zachowanie sugeruje im że jestem... no inna niż jestem. Może dlatego że zawsze byłam pewna siebie i bardzo zdystansowana do świata, to może stwarza wrażenie że mam wyj****ne na wszystko..? A może po prostu to siedzenie w domu tak mnie zmieniło i robię się coraz bardziej zołzowata i zamknięta w sobie...
Powiem Wam, że żaden facet nie powinien narzekac, jak wraca po pracy do domu do dziecka i żony która na niego czeka. Z mojej strony, czyli tejże żony i matki, to wygląda tak, że jest mi odebrane wszystko, co miałam. Moja wolność, moja niezależności (finansowa i nie tylko), jedyne co mi zostało i na co mam wpływ, to mój wygląd, moja kondycja fizyczna i psychiczna. I właśnie dlatego robię to, co robię, czyli dlatego tyle cwiczę i dlatego chce mi się bawić w to całe zdrowe odżywianie i dbac o swoje ciało. Bo co innego mi zostało? Wiem, to smutne, ale wydaje mi się że to rzeczywistość większości polskich matek, które nie mają wyboru po urodzeniu dziecka, jak tylko zostać przykute jak pies do budy zwanej domem z dzieckiem na ręku. Bo jeśli mam wybór - iść do pracy za 1,5 tyś zł, zostawić moje dziecko z opiekunką, której muszę większość tych zarobionych groszy oddać, to nie mogę wybrać inaczej, niż zostać w domu i zając się tym wszystkim sama.
Także sobota, niedziela czy poniedziałek nie gra roli, obecnie wszystkie moje dni są takie same, do tego czuję że czas przecieka mi przez palce. Pocieszam się faktem, że za jakiś czas moja córka pójdzie do przedszkola i zacznę żyć jak człowiek, a nie jak zwierzę zamknięte w zoo. Nic nie trwa przecież wiecznie...

Zmieniając temat na nieco bardziej pozytywny warto by wspomnieć o moim wczorajszym dylemacie z rafaello ;) udało mi się zjeśc 1sztukę i jak to któraś z Was napisała chyba coś do nich teraz dodają, bo dostałam powera i poszlam na godzinke biegac. Pogoda idealna do biegania - ok 18 stopni, bez deszczu, cudownie mnie studził lekki wiatr, chyba dlatego tak dobrze mi się biegło. Zrobiłam ok 6 km w niecałe 50 minut, nie zatrzymałam się ani razu ani nie zwolniłam do marszu - po raz pierwszy w ŻYCIU. I właśnie dlatego tyle wysiłku w to wkładam, bo to jedyne w czym się mogę rozwijać, coś na co mogę ciężko pracować i widzieć tego efekty, wiem że sama do tego doszłam i wiem że tylko ode mnie zależy jak daleko jeszcze zajdę. Dbanie o formę to moje drugie życie obok tego zwykłego życia smutnej, samotnej kury domowej...

Ciekawa jestem jak sobie radzą inne kobiety w podobnej sytuacji, jak się czują..? Czy tylko ja mam poczucie straty i żal do siebie, że sama się do tego doprowadziłam? Kocham swoje dziecko, to nie ulega dyskusji, ale jednocześnie brakuje mi mojego dawnego życia, tamtej optymistycznej Weroniki, która czuła, że może wszystko, a teraz nie ma i nie może nic...

Wybaczcie, jeśli brakuje u mnie ostatnio tej pozytywnej energii, której tu szukacie. Tego bloga traktuję trochę jak pamiętnik, w którym mogę się wyżalić od czasu do czasu i takie są tego skutki... ale myślę że większość naszych problemów z sobą samym, z brakiem akceptacji, z kompleksami itd. wynikają właśnie z naszych osobistych przeżyć, którym dobrze jest się najpierw przyjżec żeby zrozumieć i zacząć coś zmieniać na lepsze.

Życzę Wam miłego dnia :*

28 czerwca 2013 , Komentarze (14)

Stoi dumnie na stole w pokoju, tuż przed moim nosem... czy to tylko ja mam obsesję na punkcie tego białego czegoś ze środkiem jak kawałek nieba? Powiecie że przesadzam, pewnie tak, tym bardziej że wiem, że mi nie wolno. I co ja mam biedna teraz zrobic? Nie ma nikogo w pobliżu kto mnie może powstrzymać, chyba że sama się opamiętam...



I tu powstaje pytanie:
nawpier***c się czy się nie nawpier***c..? :P

27 czerwca 2013 , Komentarze (12)

siemanko! jeśli chcecie wiedzieć, co u mnie to już śpieszę z odpowiedzią, na pewno umieracie z ciekawości ;) tak więc.... nic ciekawego... hehehe :D dlatego właśnie się nie udzielam specjalnie, dni płyną i płyną w myśl zasady "dla efektów trzeba czasu, a czas i tak upłynie". Ważę się teraz mniej więcej co tydzień, bo nie widzę sensu robić tego częściej, waga stoi w miejscu a nawet nieco podskoczyła w górę. Nie może to być spowodowane złą dietą, bo jak wiecie postanowiłam zmienić na dobre nawyki i nadal jem zdrowo i z umiarem. Nie podjadam, alkoholu prawie w ogóle nie piję, już nawet moje piwko od czasu do czasu odstawiłam.. moje dzisiejsze pomiary:

Data
Wymiary dla modelu Ostatnio Początkowo Zmiana
Masa ciała 65 kg 68 kg -3 kg ( -4,6 % )
Pozostałe wymiary
Szyja 34 cm 37 cm -3 cm ( -8,8 % )
Biceps 30 cm 33 cm -3 cm ( -10 % )
Piersi 99 cm 103 cm -4 cm ( -4 % )
Talia 85 cm 92 cm -7 cm ( -8,2 % )
Brzuch 90 cm 97 cm -7 cm ( -7,8 % )
Biodra 100 cm 104 cm -4 cm ( -4 % )
Udo 51 cm 62 cm -11 cm ( -21,6 % )
Łydka 35.5 cm 38 cm -2.5 cm ( -7 % )










Nie wiem o co chodzi, już serio zaczynam myśleć, że aż tyle mięśni mi przybywa na miejsce tłuszczu i dlatego na wadze nie ma wyników. Jeśli chodzi o wysiłek fizyczny, to biegam ok 3-4 razy w tygodniu ok 1h + Skalpel lub rower. Wczoraj zrobiłam 10 km, ale szybko mi poszło, bo jechałam ok 30km/h praktycznie całą drogę. A wiecie, czemu się tak spieszyłam? Byłam wczoraj u mojej mamy na kawie z córeczką, poszłyśmy na piechotę, mam do niej ok 5km. Ola spała w wózku całą drogę z owieczką, z którą zawsze zasypia w domu. Po powrocie do domu skapowałam się że nie zabrałyśmy owieczki od mamy i próbowaliśmy z mężem uspac małą bez niej. Niestety po wielkim płaczu mama (czyli ja) musiała wsiąść na rower i zapier***c po owieczke ku ogromnemu zażenowaniu męża, który również oddał by już o tej porze wszystko za święty spokój. I tak w ok 25 minut obróciłam w 2 strony rowerem, po czym wręczyłam dziecku przytulankę a ta dalej w ryk, tak była rozdrażniona... Skończyło się na kołysaniu bejbe do 21.00... Morał z tego taki - bez owieczki kaplica.
W niedzielę byłam u teściów i usłyszałam z ust teściowej, że za każdym razem jak mnie widzi jestem coraz szczuplejsza, a widzimy się ostatnio mniej więcej co 2 tygodnie. Swoją teściową wyjątkowo lubię, to jej wierzę ;)
Ze zdjęć dzisiaj tylko moje śniadanie z przepisu z bloga feed me better 

A są to placki z odżywką białkową, pyszne i leciutkie, podane z owocami i jogurtem naturalnym. Zawierają też otręby i płatki owsiane, więc to pożywne i kompletne śniadanie, porcja dla łasucha - 6 sztuk, dawno się tak nie najadłam z rana :)

Teraz mam plan zrobić Skalpel, później zjeść 2 śniadanie dopóki moje dzidzie śpią.
Faza na bieganie trwa, jak dam rade to i bieg zaliczę wieczorem, pozdrawiam Was dziewczyny i gratuluję wyników - czytam Wasze blogi i nie mogę wyjść z podziwu ile w Was motywacji i siły do walki :)))) siebie też podziwiam z tego samego powodu hehe ;p
buziaczki i miłego dnia ;*

20 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Trochę mi to napięcie ostatnie zelżało jakby, a jak nie było potopu, tak nie ma hmm... w ciąży nie jestem, bo musiała bym być wiatropylna, więc ja sie pytam grzecznie o co tu k&$%@#a chodzi???! dopiero zaczęłam brać jakiś szajs na uregulowanie poziomu hormonów, może to trwa dłużej niż 2 tygodnie.. żałuje że nie poszłam na medycyne, w dupe jasia.
Wczoraj zmusiłam się do biegania i poszło lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, czyli że pobiłam swój rekord i bez zatrzymania się przebiegłam ponad 3 km i to z wcale nie najgorszą prędkością. Kondycha rośnie, przydała się dziś np do biegania z 13-kilogramowym dziecięciem na ręku po szpitalnych piętrach, bo miałyśmy dziś wizytę u alergologa, a byłyśmy spóźnione, do tego nie mogłyśmy znaleźć gabinetu... dodatkowo jakąś wirusówke podłapała malutka i tak strasznie zasmarkana i załzawiona cały dzień... serce aż boli, ale i tak nieźle się trzyma, bo to jej pierwsze przeziębienie od urodzenia, a ma już 1,5 roku. Wiecie, macierzyństwo ma swoje lepsze i gorsze strony, ale trzeba przyznac że nikogo tak w życiu nie kochałam jak ją. Mimo wszystko.
Chciałam Wam pokazać fajny stanik który mam do biegania, przyda się szczególnie dziewczynom z big cyckiem jak ja, jestem z niego baaardzo zadowolona, mam 2 kolory, zakupiony za 40 zł każdy w Decathlonie w dziale DO BIEGANIA:


Na koniec parę zdjęć z ostatnich dni:
Koktajl czekoladowy z bananem i kakaowym mlekiem sojowym + sezam

woda z limonką i miętą.. woda jak woda ;) na upał spox

chiński obiad z indykiem i mlekiem kokosowym + ulubione różowe Carlo Rossi

Miłego wieczoru, trzymajcie sie dziewczyny ;*


18 czerwca 2013 , Komentarze (8)

Jak w tytule.. bombardują mnie chyba wszelkie możliwe objawy zwiastujące rychłe nadejście czerwonego potopu... napięcie nerwowe, wodna opuchlizna całego ciała i bolący pryszcz na brodzie... gulę powiększył jeszcze stres związany z badaniami mojej córki, a konkretnie całodzienne polowanie na jej siuśki do badania, których niestety nie udało mi się (nawet z pomocą męża) złapać... aa! i jeszcze jajniki mnie bolą, promieniują też na plecy i uda :( także tak... optymistycznie dziś nie będzie, sorry... Kilka ostatnio zrobionych zdjęć, bo szkoda żeby się zmarnowały...







Zdrowo jest nadal, dziś wypociłam siódme poty przy nowej płycie Chodakowskiej - zrobiłam Skalpel II, że krzesła mało nie rozwaliłam, ale na bieganie nie mam weny, poczekam aż to zmęczenie i zły nastrój trochę miną, wiem że poleciłybyście mi na to ruch, ale na prawdę nie mam nastroju... dżizess...czy na Was też tzw. @ wywiera taki wpływ..?

16 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Weekend jest dla mnie nadal czasem pokus i odstępstw od diety, chociaż lubię to luzowanie to cieszę się że już się kończy... ten cały grilling na kocingu z browaringiem... szkoda żeby niweczyło to moje starania z dni powszednich... wracam do mojego higienicznego trybu życia kończąc niedzielę 40-minutowym biegiem :) Biegało mi się dziś cudownie, mój sprzęt pokazał mi średnią spalania kalorr 680/h czyli jakieś 500 przeminęło z wiatrem ;)
Dla ciekawych mojego dzisiejszego dnia, do 12 zajmowałam się córeczką, mąż leczył kaca w tym czasie ;) później był grill u moich rodziców, grzecznie, bo kurczak z grilla z sałatką i opiekanymi ziemniakami. Później lody waniliowe z sosem ze świeżych truskawek i mięty. Niestety nie mam zdjęc tych pyszności, jakoś wyleciało mi z głowy żeby je zrobic. Mam tylko to:

Miałam się zważyć ostatnio i zrobiłam to, ale waga pokazała 65 kg więc nie było się czym pochwalić...za to w bicepsie dziś -0,5 cm odnotowałam i skromne spadki w pasie i udzie... o co tu chodzi?

Akuku! ;)

mam nadzieję że Wam weekend nie strzelił tak szybko jak mi i zdążyłyście się nim chociaż trochę nacieszyć
dobrej nocy i do jutra laski ;)

16 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Hej dziewczynki, dzisiaj chcę się Wam podzielić zdjęciami, które mąż mi zrobił wczoraj przed wyjściem na imprezę... nie ma to być żadne porównanie, ani nic z tych rzeczy, jestem zadowolona z efektów swojej 2,5 miesięcznej pracy i chciałam się Wam pochwalić :) wałeczki coraz mniej widoczne, wlazłam w sukienkę 38! :D

...swoją drogą... mój mąż to szczęściarz, co nie..?:P




wybaczcie trochę rozmazane zdjęcia, niestety po paru Mohito ręka mojego męża żyła swoim własnym życiem ;)

14 czerwca 2013 , Komentarze (7)

Ale wymyśliłam, co?;P a tak sobie dziś wydedukowałam, że skoro to jest i ma byc już zawsze mój nowy styl życia to trzeba się z nim zaprzyjaźnić, prawda? I to właśnie próbuję robić każdego dnia... marzę o chwili, kiedy poczuję że inaczej już nie potrafię, że dzień bez treningu się nie liczy, a zdrowe jedzenie samo pojawia się na talerzu, za to wszystkie śmieci naturalnie przestaną dla mnie istnieć. Wiem że większość z Was sobie tego życzy, żeby właśnie tak został nagrodzony Wasz trud i ciągłe zmaganie się z samym sobą i Ameryki tu nie odkryłam, ale wiem że warto takie myśli wyrażać głośno, bo motywują i mnie i Was.
Dziś przy piątku bez grzeszków się nie obyło, wpadł kawałek domowej drożdżówki i parę słonych paluszków rano po śniadaniu... moja córka kocha te w wersji dla dzieci, ja też niestety.. Mimo tego podjadania od czasu do czasu, jak tak sobie pomyślę o tym jak kiedyś jadłam, to mam wrażenie że ja to inna osoba. Kiedyś po prostu nie zastanawiałam się co wkładam do ust, jadłam co popadło i może nie że niezdrowo, ale kalorycznie. Czasem wpadł jakiś batonik nawet, dzisiaj nawet mnie nie kusi, wręcz przeciwnie - odrzuca mnie od takich "ciężkich" słodkości. Czasem mam jeszcze ochotę na jakieś słone przekąski niestety o wiele bardziej mnie kuszą niż batony, czy ciastka. Wiecie, od dwóch miesięcy w ogóle nie miewam bólów brzucha, ani głowy. Mam teraz świetną cerę, której nie udało mi się nigdy tak oczyścić nawet z pomocą dermatologa. Co kolejny raz tylko mnie utwierdza w przekonaniu, że sama jestem dla siebie najlepszym lekarzem. Do tego zawsze miałam problem z wypadaniem włosów. Teraz nadal wypadają, ale nowe rosną w ilości hurtowej i to na całej głowie! to prawdziwa Dieta - cud :)
Także dziewczyny, jeśli jeszcze czasami zadajecie sobie pytanie, po co to robicie i dla kogo to uświadomcie sobie, że zdrowy styl życia to szczęśliwy styl życia. I ma same pozytywy, zero negatywów. Zdrowe odżywianie się i ruch to same zalety, żadnych wad, czy to nie jest wystarczający powód aby się tego trzymać i nie zwalniać?

I tym optymistycznym zdaniem kończę dzisiejsze wymądrzanie się, apelując do Was
zróbcie sobie dobrze i żyjcie zdrowo!
tego sobie i Wam życzę,
Wasza Weronika :)



muaa!:*

13 czerwca 2013 , Komentarze (9)

hej...
Dzisiejsze menu:

śniadanie: granola orzechowa z mlekiem + kawa + miseczka czereśni
II śniadanie: sałatka z brokuła, jajka i fety z sosem jogurtowym i oliwkami
obiad: indyk z kaszą i sałatą
podwieczorek:banan + bigmilk
kolacja: chilli z indyka + kromka chleba

ruch: Skalpel 40 minut + marszobieg 1 godzina
Dzień zaliczam do udanych, choć się nie zapowiadało. Przeczytałam gdzieś, że mając na sobie sportowe ciuchy zyskujemy 70 % motywacji do podjęcia aktywności fizycznej... to założyłam stanik do biegania, spodenki i koszulkę żeby to sprawdzić i od niechcenia rozłożyłam matę w pokoju.... i tak jakoś wyszło, że dziś i Skalpel i wieczorne bieganie zaliczone, ot takie miłe zaskoczenie :)
Jutro może się zważę, ale niechętnie, bo znowu od jakiegoś czasu nie spadło mi ani grama. Czy to możliwe, żeby spalał się tłuszcz, ale w to miejsce pojawiały się mięśnie i dlatego nie zauważam zmian na wadze? Irytujące to jak czort :/ a miałam wagę w ogóle wyrzucić i tylko się mierzyć... jak na razie skończyło się na słowach.
Zamówiłam też nową płytę Ewki na oklejgo.pl za 25zł i czekam teraz na przesyłkę... ma być na niej Skalpel II, już nie mogę się doczekać jak zacznę nowe ćwiczenia :) Bo Skalpel I powoli mi się nudzi... moje mięśnie też wydają się już jakby znużone tym samym od 2óch miesięcy.
Aha i pomyślałam, że w weekend poproszę męża żeby mi zrobił zdjęcia poglądowe aktualnej sylwetki, te samojebki w lustrze mało adekwatne mi się wydają... i wystawię się tutaj na pośmiewisko przed Wami, przyjmę na klatę wszelkie dobre i szczere słowa heh... buziaki ;)




I tak właśnie jak w tytule... minęło już 10 tygodni jak tu jestem, 10 tygodni naszej znajomości strzeliło jak z bicza... aby osiągnąć cel potrzeba czasu, który i tak upłynie.. a upływa zbyt szybko jak na mój gust ;)
dzięki że jesteście, buziaki:*

12 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Jako że refleksja to moje drugie imię ostatnio, dziś wymyśliłam, że skoro czarny wyszczupla to ja się zacznę jarać na słońcu. Wiem, że nie zdrowo jest tak się wylegiwać godzinami i to około południa, ale tylko wtedy mam czas (dziecko śpi), a do tego po prostu to lubię. Także to wyszczuplanie na słońcu chyba wzmogło dziś mój apetyt bo co nieco sobie podjadłam, co nieco za dużo...
menu:
śniadanie: kawałek wczorajszej pizzy + kubek koktajlu z banana i jogurtu
II śniadanie: 2 małe kanapki z razowym, wędliną i pomidorem + miseczka musli z mlekiem
obiad: kuskus + chilli z indyka
podwieczorek: koktajl z awokado i 1/2 banana z płatkami owsianymi i kawa
kolacja: lody Grycana waniliowe pół miseczki... + garść orzechów

ten "+" niepotrzebny całkowicie, praktycznie przy każdym posiłku...
ale nie ma co tam się rozckliwiac, jadłam z pełną świadomością, także ten... to teraz dupka w górę i 100 przysiadów na piękne pośladunie...
ciao lejdiiissss !

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.