Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mogę śmiało nazwać siebie weteranką diet i odchudzania. O zdrowym odżywianiu, kaloriach, ćwiczeniach wiem na prawdę bardzo dużo i z powodzeniem mogłabym odchudzać innych. No właśnie, na tym polega mój największy problem - Innych, a nie siebie. Kiedyś schudłam ok 10 kg i mimo uczucia głodu, czy tęsknoty za słodyczami i pysznym jedzeniem, byłam szczęśliwa i dumna z siebie. Stopniowo jednak odzyskałam wagę. Zawsze byłam bardzo aktywna, dużo ćwiczyłam. Ostatnio jednak strasznie się zapuściłam. Nie dość, że przytyłam, to jeszcze straciłam dobrą formę. Wystarczyły tylko 4 miesiące bezczynności, aby moje ulubione jeansy stały się za ciasne :( Wierzę, że uda mi się to zmienić.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3675
Komentarzy: 69
Założony: 21 lipca 2013
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lili_28

kobieta, 39 lat, Łódź

162 cm, 56.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

No i zważyłam się. Rano było 57.8 kg (chyba). Coś tam spadło więc się cieszę. Każdy, nawet niewielki spadek jest ważny. Ale tak naprawdę to nie wiem czy faktycznie tyle ważę. Moja waga dziś zwariowała. Najpierw pokazała 58.4 kg, co mnie zdziwiło. Później 57.8 kg, później 58.7 kg (w co już kompletnie nie wieżę, bo po ubraniach czuję lekką poprawę. W czwartek ubrałam moje ulubione jeansy, których jakiś czas nie nosiłam, bo czułam się niekomfortowo. Dopinałam się, ale było mi niewygodnie. Teraz było nawet znośnie. Dziś ważyłam się chyba 20 razy i za wynik ostateczny uznałam ten po ok godzinie od wstania, w drugiej rundzie ważenie, bo się powtórzył z rundy pierwszej. Trochę to skomplikowane, ale ważne że wiem o co chodzi  Generalnie przyszły tydzień musi być idealny zarówno pod względem diety i ćwiczeń, a waga nie będzie miała żadnych szans!!! Już nie mogę się doczekać, jak ujrzę na wadze coś poniżej 57 kg.


Dziś czułam się nawet nieźle w swoim ciele. Z chęcią przymierzałam w sklepie ciuszki. Dużą rolę odgrywa zawsze w takich chwilach stan mojego brzucha. Jeśli jest bardziej płaski, to od razu czuję się szczuplejsza.Kupiłam sobie dziś świetne rzeczy za bardzo małe pieniądze. Upolowałam naprawdę niezłe okazje i kupiłam sobie za ułamek ceny coś co wcześniej upatrzyłam. Takie zakupy cieszą chyba najbardziej.

Co do diety to dziś wielkie rozprężenie. Wypiłam pyszną kawę mrożoną z bitą śmietaną i zjadłam ciasto czekoladowo-karmelowe (oba na spółkę z mężem). Okazja była jednak niebanalna, bo świętowałam rocznicę ślubu. Obiad był wzorowy - pierś kurczaka z warzywami (pomimo, że rodzina jadła coś innego), na deser arbuz, a w międzyczasie inne owoce. Później zjadłam jeszcze trochę lodów. Na szczęście zadowoliłam się małą porcyjką. Kolacja to chyba 5 sucharków i pierożek ze szpinakiem. Wiem, że nie było super, ale  na szczęście ilości nie były wielkie. Kiedyś zamiast kupić dużą kawę i ciastko i podzielić się z mężem tak jak dziś, wszamałabym wszystko sama i jeszcze jemu coś wyżarła z talerza. Nie chcę się za bardzo usprawiedliwiać, no ale to rocznica...

2 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Oj dawno mnie tu nie było. Powodem na szczęście jest brak czasu, a nie jak to kiedyś bywało porzucenie diety. Generalnie nie jest źle. Staram się ćwiczyć często i jak najdłużej, ale w równym  umiarkowanym tempie, aby trening nie był wydolnościowy tylko spalający. W dalszym ciągu nie jem słodyczy :) Dochodzę jednak do wniosku, że jednak powinnam znaleźć codziennie chociaż chwilkę czasu, alby spisywać swoje posiłki. Znacznie łatwiej wtedy nad tym zapanować. Początek tygodnia był perfekcyjny, ale jest tendencja spadkowa. Jest to spowodowane tym, że zwykle na początku tygodnia mam pełną lodówkę i mogę starannie komponować posiłki, a pod koniec zaczynam dojadać i kombinować.

Co dziś jadłam:

I śniadanie: 2 x chlebek ryżowy + Belriso czekoladowe (mało zdrowe i wartościowe, ale nie miałam za bardzo co zjeść)
II śniadanie: batonik zbożowy (100 kcal) + jogurt naturalny light (180g)
III śniadanie :) serek wiejski light
obiad: 2 pierożki z ciasta francuskiego ze szpinakiem i serem feta + 3 wafle ryżowe + mały jogurt owocowy + kilka paluszków
dodatkowo słonecznika i 2 kawy z mlekiem ale ich nawet nie liczę.

Dzisiejszy dzień był zdecydowanie najgorszy. Jedzenia więcej niż zwykle, ale na szczęście nie przejadłam się i większość produktów była dobra.

Ćwiczenia: orbitrek 50 min. (w tym tygodniu  ćwiczyłam we wtorek, czwartek, piątek)

Jutro planuję się zważyć. Strasznie się boję, że nie będzie żadnych efektów moich starań!!!
Może się jednak nie ważyć?!

Jutro planują połazić trochę po sklepach i jeśli nic nie schudłam to będę miała zwalony humor :(

28 lipca 2013 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień i niemałe wyzwanie mam za sobą. Chyba mogę być z siebie zadowolona. Na obiad przygotowałam dwa rodzaje calzone z szynką, salami, serem, pieczarkami itd. Wszyscy się nimi zajadali i byli zachwyceni. Wszyscy poza mną rzecz jasna. Dla mnie była grillowana pierś z kurczaka i sałatka z różnymi warzywami i fetą. 

Dalej było spotkanie z przyjaciółmi. Jak to zwykle bywa stół uginał się od tzw. imprezowego jedzenia: chipsy, paluszki, kanapeczki, pierożki z ciasta francuskiego itd. W rezultacie zjadłam 5-6 chipsów i tyle samo paluszków. Chciałam sprawdzić czy nadal są tak pyszne jak pamiętam :) Niestety TAK. Zdecydowanie postawiłam jednak na lżejsze przekąski. Mozzarella z pomidorkiem, szaszłyki z warzywami i chudym mięskiem, owoce, jeden pierożek ze szpinakiem. Wszystko w rozsądnych porcjach i rozłożone w czasie. Rzecz jasna uczta miała miejsce w nocy co nie było jej zaletą, ale chyba pierwszy raz po takim spotkaniu nie poszłam spać obżarta i nie wstałam z wydętym brzucholem błagającym o litość. Wręcz przeciwnie. Co do alkoholu to piłam najlżejsze co się dało - biało winko i tak wolno jak się dało. Łącznie wyszło ok 400 ml. Może niemało, ale wiem na co mnie stać, więc jestem zadowolona :) Poza tym nie zamierzam unikać takich spotkań i nie chcę popadać w skrajności. Kiedyś już to przerabiałam.

Dzisiejszy dzień też zaliczam do udanych. Pół dnia spędziłam w kuchni, robiąc pierogi. Nie muszę chyba mówić jak bardzo się przy tym namęczyłam i napociłam przy tej temperaturze :) Pierogi zjadłam 2 - musiałam spróbować czy jadane zanim podałam na stół.

Moje dzisiejsze menu:

I śniadanie: jogurt naturalny z owocami (nektarynka + maliny + borówki) coś pysznego, zamierzam brać sobie takie śniadanka do pracy tak długo jak wystarczy mi owoców. Może spróbuję też z twarożkiem
II śniadanie: 2 sucharki + czereśnie + winogrona. Wiem, że nadmiar owoców nie jest wskazany, ale przy tym upale i fakcie, że pewnie tymi owocami nie nacieszę się zbyt długo,  nie będę sobie żałować :)
obiad: grillowana pierś z kurczaka + cukinia, 2 pierogi
kolacja: znów owoce

Ćwiczenia: 65 min orbitrek + 10 min hulahop

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie mija tydzień bez słodyczy. Może to za sprawą owoców, które jem od kilku dni w sporych ilościach, a może po prostu zaczynam się odzwyczajać, ale nie mam już na nie tak wielkiej ochoty jak wcześniej. Bardzo mnie to cieszy! Byle tak dalej.

27 lipca 2013 , Komentarze (4)

Pierwsze ważenie za mną. Przyznam, że na wagę wchodziłam z ciężkim sercem (z resztą nie tylko serce mam ciężkie  ) Bałam się, że moja pookresowa woda jeszcze nie zeszła. Poza tym 60 kg ważyłam 2 tygodnie temu, a pierwszy tydzień tylko trochę ćwiczyłam i nie stosowałam diety. Nie miałam wtedy jeszcze nawet konta na Vitalii. Ale jest pierwszy sukces! 58.4 kg.

Dziś czeka mnie pierwsza próba. Mam gości na obiedzie i znajomych na kolacji. Gotuję dla nich same pyszności. Rzecz jasna nie dietetyczne. Plan jest taki, że sobie robię coś innego - lekkiego. Alkohol mam plan ograniczyć do możliwego minimum. Udanego weekendu!

26 lipca 2013 , Komentarze (1)

Nie odzywałam się wczoraj i dziś też będzie krótki wpis. Z dietą ok. Wczoraj było poprawnie. Jedynym odstępstwem na jakie sobie pozwoliłam to 2 łyżeczki masła orzechowego na wieczór. Jest to jedna z moich słabości, ale chyba lepiej zjeść to niż czekoladę czy ciastko. Dziś również było ok. Może nie wzorowo, ale do zaakceptowania. Powodem lekkiego rozprężenia jest to, że wczoraj dostałam okres, a przechodzę to tak fatalnie, że szkoda gadać. Poza tym mój zwierzak miał dziś zabieg i jestem strzępkiem nerwów. Jak tylko mój maluch poczuje się lepiej w końcu odetchnę.

24 lipca 2013 , Komentarze (5)

Czy każdy był dziś taki śpiący i pozbawiony energii jak ja? W pracy z kim bym nie rozmawiała słyszałam, że nie ma na nic siły i ochoty. Mój organizm strasznie źle znosi zmiany ciśnienia, więc cały dzień czułam się raczej marnie. Taka dziś była pogoda, że trudno się dziwić. No ale do rzeczy. Kolejny dzień nie jadłam słodyczy :) Co do menu to zastrzeżenia mam do obiadu, a raczej posiłku który zjadłam po powrocie do domu, bo trudno "to" nazwać obiadem. Pora też raczej kolacyjna niż obiadowa. Niestety nie miałam w zanadrzu żadnego białka tzn. mięska czy ryby. Już bardziej treściwe było II śniadanie. Ale jutro już o to zadbam. Zastanawiałam się też nad tym czy dziś ćwiczyć czy nie, bo jestem w pełni świadoma, że codzienne ćwiczenia są dla mnie niewykonalne. Po pierwsze z braku czasu - praca, dom itd, po drugie fizycznie byłabym ciągle zmęczona. Poza tym miło byłoby mieć trochę czasu dla siebie. Zmobilizowałam się jednak, bo lada dzień dostanę okres i wtedy już na pewno nie dam rady ćwiczyć. Powód - ból brzucha, o którym nawet nie chcę pisać. Z resztą już teraz to odczuwam i dlatego ćwiczyłam tak krótko.

Moje dzisiejsze menu:

I śniadanie:  kawa z mlekiem, 2 wafle ryżowe + serek wiejski light
II śniadanie: sałatka z dużą ilością warzyw z mozzarellą + sos
obiad: gotowany kalafior + 2 kromki chleba chrubkiego z chudą wędliną i keczupem + jabłko, garska płatków musli
kolacja: jogurt owocowy ok 200 g + słonecznik

Ćwiczenia: 30 min orbitrek

23 lipca 2013 , Komentarze (11)

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jestem uzależniona od słodyczy. Oto jeden z przykładów. Uwielbiam oglądać programy o osobach odchudzających się, uprawiających sport, generalnie zmieniających swoje życie na lepsze. Zwykle taki program zaczyna się analizą ich dotychczasowego stylu życia - co jedli, pili i jak bardzo się lenili. Później porady, wysiłki i super efekty. Najciekawsze jest to, że oglądając jak fatalnie się odżywiali i jakie ilości czekolady, ciastek zjadali, mam ochotę znaleźć się na planie tego programu i pochłonąć wszystko co widzę! Zwykle takie programy oglądam ćwicząc na orbitreku  i pragnąc jak najdalej uciec od tego typu pokus. Kiedyś słyszałam opinię jakiegoś lekarza, że cukier jest używką podobną do innych i również należy się od niej odzwyczaić. Podobno po ok. tygodniu ochota na słodycze ustaje. Cóż więcej mogę powiedzieć jak nie to, że jestem na odwyku!!

Moje dzisiejsze menu:

I śniadanie:  kawa z mlekiem, owsianka na chudym mleku z otrębami
II śniadanie: serek wiejski chudy + jabłko
przekąska: szklanka mleka
obiad: grillowana pierś z kurczaka + kalafior
deser: 2 wafle ryżowe z serkiem + mały banan + mały jogurt owocowy + ziarenka słonecznika

Ćwiczenia: 45 min orbitrek + 10 min hula hop + 10 min brzuch

Jak na razie wydaje mi się, że jest dobrze. Staram się z wyprzedzeniem planować posiłki, aby nie jeść przypadkowo. Niestety mam też tendencję do zjadania zbyt dużych ilości zdrowych i dietetycznych produktów, które jak wiadomo w większej ilości przestają takimi być. Znajduję też czas i siłę na ćwiczenia co nie jest łatwe.

22 lipca 2013 , Komentarze (2)

Zauważają to chyba wszystkie osoby na diecie lub chcące odżywiać się zdrowo. W pracy koleżanka częstuje czekoladą, a kolega chipsami. Ktoś pod moim nosem bezkarnie zajada się słodkim wafelkiem, a w drodze do domu obserwuję niezwykle zgrabną dziewczynę jedzącą zapiekankę. Mało tego, w wózku ma max. czteromiesięczne dziecko!! Na sam koniec przechodzę obok piekarni skąd dobiega zapach owocowych drożdżówek, a w domu mąż zajada świeżutkie bułeczki ze wszystkim co kocham, bo sama zrobiłam zakupy. 

Niby mały sukces, bo to dopiero pierwszy dzień, ale dziś byłam grzeczna. Mimo to jestem zadowolona, bo jak pisałam - technika małych kroczków. Czasem jednego dnia nie udawało mi się wytrzymać bez słodyczy. Jeśli chodzi o jedzenie to było zdrowo i w rozsądnych ilościach. Ćwiczenia również były (40 min. orbitrek, 10 min. hula hop, 10 na brzuch). Obserwuje swoje ciało i zauważam jak bardzo osłabiły mi się mięśnie brzucha. Zwykle czepiałam  się swoich pośladów, nóg, bioder, a brzuch uznawałam za nie najgorszy. Był dość płaski i twardy. Brzuszki ze wszystkich ćwiczeń uważałam za relaks i odpoczynek. Teraz jest wręcz odwrotnie. Brzuszki sprawiają mi sporo problemu, o samym jego wyglądzie nie wspomnę.

Co dziś zjadłam:

śniadanie: kawa z mlekiem + jogurt naturalny ze świeżymi owocami (nektarynka, maliny)
II śniadanie: kawa z mlekiem, jabłko
obiad: grillowana pierś kurczaka, sos koperkowy na jogurcie + fasolka szparagowa
przekąska: wafelek ryżowy z serkiem, ziarenka słonecznika

Sądzę, że to niewiele, a produkty wydają się wartościowe. Obawiam się, że na dłuższą metę trudno będzie mi się tak odżywiać, głównie z racji wykonywanych ćwiczeń. Na razie jednak zależy mi na obkurczeniu, rozepchanego ostatnio do granic możliwości żołądka.





21 lipca 2013 , Komentarze (6)

!! Spełnię swoje marzenia !!

Długo zbierałam się do założenia własnego pamiętnika na Vitalii. Często tu zaglądałam czytając wpisy innych dziewczyn, podziwiając ich rezultaty i trzymając za nie kciuki. Nierzadko robiłam to podjadając czekoladę i ciasteczka,wierząc, że w końcu uda mi się zerwać z moim słodyczowym nałogiem. Pisząc o nałogu, niestety nie przesadzam... 

Moja historia odchudzania jest niezwykle długa i bogata. Spokojnie mogę powiedzieć, że odchudzam się prawie cały czas. Niestety, nigdy tak na prawdę nie uzyskałam długotrwałych rezultatów. Teraz ważę ok 60 kg i czuję się z tym fatalnie. Wiem, że nie czyni mnie to bardzo grubą i nieatrakcyjną, ale moje samopoczucie z dnia na dzień się pogarsza. Chcę w końcu spojrzeć w swoje odbicie w lustrze i powiedzieć, że wyglądam dobrze i nie muszę się wstydzić swojego ciała.

Biorąc pod uwagę moje wszystkie doświadczenia w odchudzaniu stwierdzam, że najlepsza dla mnie będzie metoda "małych kroczków". Nie stawiam sobie wygórowanych oczekiwań i celów, których nie jestem w stanie osiągnąć. Pierwszy z nich to 55 kg. W drugim tygodniu września wybieram się na urlop i podczas jego trwania chcę cieszyć się tylko pięknem miejsca w jakim się znajdę, a nie zastanawiać się czy wystarczająco mocno wciągnęłam brzuch do zdjęcia :)

Oto kilka moich głównych założeń:

- ćwiczenia - co najmniej 4 razy w tygodniu. Jeśli czas mi na to pozwoli, to oczywiście więcej. Mam w domu orbitrek i zamierzam znów go odkurzyć. Poza tym hula hop oraz ćwiczenia na brzuch,
- jedzenie - ostatnio bardzo rozciągnęłam sobie żołądek i tak jak już wspomniałam uzależniłam się od słodyczy. W pierwszym tygodniu za cel stawiam sobie jego obkurczenie, poprzez jedzenie mniejszych porcji jedzenia oraz totalne odstawienie cukru. 
Chciałabym też jeść jak najmniej przetworzone produkty czyli owoce, warzywa, chudy nabiał oraz mięso.

Wiem, że najlepiej działają na mnie sztywno określone reguły. Nie jestem typem osoby, która mając ochotę na słodycze zje 1-2 kostki czekolady i to jej wystarczy. Zawsze kończy się to tak samo, czyli zjedzeniem całej tabliczki i poprawieniem czymś na deser :)

Tak więc do dzieła! Liczę na to, że w Waszych pamiętnikach znajdę wiele wzorców do naśladowania i w trudnych chwilach motywację.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.