Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jaka jestem? Normalna. Chyba normalna, tak mi się przynajmniej wydaje. Przeciętna nastolatka z wielkimi marzeniami i planami na przyszłość. Wrażliwa, ambitna, otwarta, ogólnie wszędzie mnie pełno. Czasem pewna siebie, czasem nieśmiała. Pewna siebie w towarzystwie przyjaciół, nieśmiała przy nieznajomych. Kobieta jak kobieta, humorki miewam. Jak coś robię, chcę to zrobić jak najlepiej potrafię. Do odchudzania skłonił mnie widok samej siebie w lustrze. Nie podobałam się sobie, nie byłam zadowolona ze swojego wyglądu, dlatego właśnie postanowiłam to zmienić. Tak, żeby czuć się dobrze ze samą sobą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10114
Komentarzy: 29
Założony: 20 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 26 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TroubleMaker.Girl

kobieta, 28 lat, Gorlice

167 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 stycznia 2015 , Komentarze (1)

Kilka dni temu coś mnie naszło i odwiedziłam stronę beachbody, jakoś tak miałam nadzieję, że będzie coś nowego. I było! 

Insanity Max: 30 z trenerem Shaunem T. (którego nawiasem mówiąc uwielbiam, głównie za szalone usposobienie i motywujące komentarze podczas treningów :D) i wspaniałą ekipą.

No, co tu dużo mówić, jako osoba która przebrnęła przez ogromną ilość programów beachbody, w tym Insanity, Insanity vol.1 i vol.2 i pokochała je miłością szaloną,  nie czekałam długo - zabrałam się za pobieranie filmików i w ten sam dzień zaczęłam program. Cud miód normalnie, ale daje w dupę porządnie! Polecam :D

Cała podekscytowana włączyłam pierwszy filmik czyli Cardio Challange tak jak rozpiska mówiła i mogę Wam powiedzieć na wstępie, że to mój kolejny ulubiony program :D

Ale teraz może napiszę trochę o samym treningu:

Insanity Max: 30 to program treningowy składający się z 12 filmików trwających po 32 minuty każdy. W skład jednego filmiku wchodzi rozgrzewka, trening właściwy to jest właśnie 30 minut, a 2 ostatnie minuty to cool down.

Program trwa 60 dni, w tym 6 dni w tygodniu jest treningowych, a niedziela to reset. 

Jak piszą na stronie: za każdym razem gdy robisz trening MAX:30, musisz robić go tak intensywnie jak tylko potrafisz i tak długo jak tylko wytrzymasz. A kiedy twoje płuca palą i mięśnie błagają o litość, to czas aby zrobić sobie przerwę i zapisać czas do którego dałeś z siebie wszystko i wrócić do treningu.

Na początku możesz być w stanie przebrnąć przez pierwsze 3 minuty (I uwierz mi to i tak będzie osiągnięcie). Wtedy to będzie oznaczało, że 3 minuty to Twój czas MAX. Następnym razem wykonując trening, spróbuj wytrzymać 30 sekund dłużej.

To program skupiający się na używaniu swojego ciała do osiągania efektów. Tak jak pierwsze Insanity. Żadnych ciężarków. Bez sprzętu, jedynym wyposarzeniem ma być Twój umysł, determinacja i Twoje ciało. Shaun T. wymyślił 150 całkiem nowych ruchów, które mają także wersję zmodyfikowaną, mniej szaloną, co pozwala na dostosowanie treningu do swoich możliwości i wytrwanie całych 30 minut.

W pierwszym miesiącu mamy 2 treningi cardio, 2 treningi siłowe i tzw. insane Friday challange. W drugim miesiącu tak samo, tylko są to treningi bardziej zaawansowane. Dodatkowo jako bonus jest 2 filmiki: PULSE i AB ATTACK: 10

Oto co powiedział o Insanity Max: 30 sam Shaun T. :

INSANITY MAX: 30 is the hardest workout I've ever taught.

But that’s not what makes it more powerful than any other fitness program I’ve ever created. The workouts will train your body. But Maxing Out will train your mind. MAX:30 gives you the tools to push yourself to your limit every single day. That’s whatreally delivers insane results.

So I challenge you to take on MAX:30. And the first time you MAX OUT in your very first workout, I don’t want you to look at it as a failure. I want you to look at it as a beginning. Because tomorrow, you’re going to beat that time, even if it’s just by one second.

I’ll tell you this. By Day 60, you will get to MAX 30. I’m gonna make sure of it. And when you do, you will feel a rush of accomplishment like nothing you’ve experienced before.

I wiecie co Wam powiem, ja to po prostu KOCHAM. Kocham te wszystkie treningi, uwielbiam wydzierać się wniebogłosy, podczas gdy już nie mam siły ćwiczyć i mam ochotę się poddać, ale jednak gdzieś znajduje się ta odrobinka siły i napędza umysł do przezwyciężania samej siebie raz po razie. 

Program szczerze, z całego serca polecam. Intensywny, dający popalić, ale przede wszystkim wywołujący uśmiech na twarzy i ogromną satysfakcję. Z resztą każdy program z Shaunem T. i wiele innych z beachbody Wam polecam! 

4 lutego 2014 , Komentarze (2)

Ależ to był leniwy dzień! Wstałam sobie, zjadłam śniadanie, poćwiczyłam, włączyłam komputer i zaczęłam dalej czytać Pięćdziesiąt Twarzy Greya. Cóż mogę powiedzieć? Podoba mi się - to na pewno. Później zauważyłam, że skończyła mi się chińska mieszanka warzyw na patelnie, więc poszłam sobie do miasta. Zrobiłam zakupy i poszłam po mamę do pracy ;)
KOCHAM MIEĆ FERIE! <3

Swoją drogą Ona jedzie jutro do Krk., do szpitala - a ja już dzisiaj się martwię.....
Z babcią jest coraz gorzej - na tyle, że prawie nic dzisiaj nie zjadła, mówi kompletnie od rzeczy i teraz siedzi u niej Pani doktor.... 
Boję się o Nie obie.

___________

Mój dzisiejszy jadłospis: 

I. Śniadanie:
Tosty francuskie z serem żółtym i szynką oraz serem białym półtłustym i domowym dżemem z pigwy - około 430kcal

II Śniadanie:
Kasza jaglana z łyżką budyniu pomarańczowego i pomarańczą + 3 kostki czekolady gorzkiej 70% i 2 łyżki otrąb granulowanych z truskawką - 332kcal

III. Obiad:
Pierś z kurczaka z kaszą gryczaną + warzywa na patelnie, domowa ćwikła z chrzanem, por, domowe ogórki z chili - zrobione na łyżce oleju - 470kcal

IV. Podwieczorek:
Placuszki na kefirze z mąką żytnią razową i jabłkiem, polane jogurtem naturalnym - 390kcal

V. Kolacja
Sałatka: śledź z wody, groszek konserwowy, ser twarogowy, sałatka żydowska, 2 plastry polędwicy - 250kcal


Uff... zaczynam jeść normalnie :) 
Co do ćwiczeń - mam już 2 tydzień z Turbo Fire, LUBIĘ TO! <3

25 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Jak na razie jest okej, wstałam sobie o 10, wypiłam herbatę, zjadłam na śniadanie sałatkę jarzynową (TAK, ZE STRASZNYM MAJONEZEM), do tego kilka plasterków wędlin drobiowych, kawałeczek pieczonej piersi z kurczaka i kawałek papryki.

Później wypiłam sobie szklankę coli zero (TAK, WIEM - NIEZDROWA, SAMA CHEMIA, ALE JEŚLI PIJĘ COLĘ PIERWSZY RAZ OD ROKU <!>, TO RACZEJ NIE ZASZKODZI) 
Odczekałam godzinkę i zaczęłam ćwiczyć, Insanity Asylum ciąg dalszy ;D. Dzisiaj wypadło Back & Core i Pure Contact, dodatkowo HIIT training od Fitness Blender. Trochę ponad godzinę mi to zajęło ;D

Wypiłam sobie kawkę, bez cukru, zjadłam 2 słoneczka, pierniczka, kawałeczek ciasta mamy o nazwie dla mnie niewiadomej  oraz kawałeczek sernika mojej roboty z chudego twarogu ( WSZYSTKO DOMOWE BEZ ŻADNYCH TAM E). 
Powiem wam tak: to wszystko było na malutkim talerzyku, ale napchałam się tym! I zauważyłam jeszcze jedno: umiem się delektować tym co jem, biorę jednego kęsa, dokładnie gryzę, powoli, a nie tak jak jeszcze rok temu, jadłam szybko, odruchowo i przy tym zjadałam 3 razy większe porcje...

Obawiałam się trochę o te święta, ale teraz wiem, że mogę jeść wszystko, tylko z umiarem. Placki i sałatki <3 Wystarczy trochę ruchu i po sprawie. Oczywiście ważne jest również nastawienie! Jeśli na starcie uważamy, że pochłoniemy pół stołu, to rzeczywiście tak będzie, więc trzeba do sprawy podejść spokojnie, z zimną krwią, a wszystko będzie dobrze ;).

Dzisiaj jeszcze na obiad zjem gołąbka, później pewnie znowu jakieś słodkości i na kolację sałatka. Jedyne czego sobie odmawiam to chleb, bo nie potrzeba mi dodatkowych węglowodanów i bezsprzecznie nie będę jadła słodyczy sklepowych, no chyba, że cukierasa z choinki ;D

Życzę Wam wesołych świąt, żebyście nie popadały w skrajności w skrajność, cieszyły się świętami, a nie zadręczały kaloriami, abyście jadły to na co macie ochotę, byleby z umiarem, a będzie dobrze! ;*

26 października 2013 , Komentarze (11)

Moja pierwsza w życiu metamorfoza...
Coś wspaniałego ♥
Chcę jeszcze raz to przeżyć, spotkać tych wszystkich wspaniałych ludzi ;*

Ogólnie wyglądało to tak:
Pierwsze makijaż i fryzura, później wybór DARMOWEGO outfitu ze stylistką <mogłam brać co chciałam ZA DARMO z New Yorkera, nie mogłam przekroczyć 650zł> 
I na koniec sesja zdjęciowa :D 
Wspaniali ludzie, wspaniała atmosfera, pierwszy raz czułam się taka ważna ♥

Czuję, że zakończyłam całą moją metamorfozę. Zaczęłam ją w marcu tego roku, ćwicząc, zdrowo się odżywiając, a dzisiaj kończę ją zmieniając ostatecznie mój zewnętrzny wygląd. Czuję się WSPANIALE :D Rozpiera mnie energia ♥


TYLE WYGRAĆ! 
Po prostu coś wspaniałego. Dalej nie mogę uwierzyć, że udało mi się wygrać taki konkurs.
500 zgłoszeń, 10 wygranych miejsc i w tych dziesięciu ja jedna ♥

MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ ♥

29 września 2013 , Komentarze (1)

Zastanawiam się czy wystarczy mi tylko T25...

Od maja do połowy września robiłam Insanity, ale teraz w roku szkolnym to nie wypaliło ;(
Za dużo nauki, zajęć domowych, a za mało siły i czasu.

Teraz moja dzienna dawka ruchu to będzie 25 minut z T25, i jakieś krótkie filmiki - z tego wyjdzie około 45 minut, może godzina. + pół godziny szybkiego marszu do szkoły i ze szkoły ;)

W sumie jestem na stabilizacji, ale chciałabym jeszcze trochę wysmuklić sylwetkę, poza tym ruch i sport to zdrowie więc nie zamierzam z nich zrezygnować ;D NIGDY :D

Boję się tylko, że ten ruch to będzie za mało i że przytyję przez to...


Szkoda mi trochę Insanity... Nawet bardziej niż trochę. Ale zamierzam wrócić do tego programu, jak tylko będę miała wolny czas. Na pewno wrócę do niego w święta Bożego Narodzenia i jakiekolwiek inne wolne dni ;) 

26 września 2013 , Komentarze (2)

Nigdy siebie nie akceptowałam.

Zawsze było coś, co chciałam poprawić, ulepszyć, czegoś się pozbyć, ukryć...
Ale ostatnio zauważyłam coś dobrego, zmianę i to chyba na lepsze.
Przez to, że wzięłam życie w swoje ręce, czuję się lepiej, każdy dzień kończę z myślą: "Zrobiłaś co mogłaś żeby było lepiej"

Zaczynam się sobie podobać. WRESZCIE. 
Podobają mi się moje nogi; jeszcze jakiś czas temu twierdziłam że są jak galareta, później, że są za bardzo umięśnione, a teraz je lubię, bo przecież lepsze mięśnie niż tłuszcz i cellulit.

Plecy już bardziej przypominają plecy, a nie tłuste wałeczki, nawet widać mi wystające łopatki! :D

Brzuch.... Ach ten nieszczęsny brzuch! Jeszcze tylko do niego mam zastrzeżenia. Wiem, że nie będzie płaski.... odrobina niepotrzebnej skóry zostanie pewnie na zawsze, jej się nie pozbędę. A mięśnie też rosną, nawet widać ich zarys, no cóż 6 miesięcy ćwiczeń nie poszło na marne. Zaczyna się rzeźbić ;D

NIE JESTEM IDEALNA. NIKT NIE JEST. - tak sobie powtarzam
MOŻE MÓJ UROK JEST W TYCH NIEIDEALNYCH RZECZACH? - to pytanie zadaje sobie od dłuższego czasu.

Codziennie modlę się, żebym zaczęła podobać się sobie.
Ale chyba jest coraz lepiej, prawda? 

Jeszcze czasami wydaje mi się że nic się nie zmieniło.
A potem złoszczę się na siebie i mówię w myślach: Ty idiotko, ale pierdolisz!

Mam dowody na to że coś się zmieniło, zapisane w notesie żeby nie było
ważyłam ponad 70kg teraz ważę 56-57kg
w obwodzie brzucha miałam ponad 90cm teraz 70cm
w talii mam 70cm
udo 50cm


I przecież wszyscy to widzą. Każdy mi mówi, że schudłam. 
A ja dalej mam wątpliwości, że jestem za gruba, że brzuch mam wystający, że za dużo jem.
Niektórzy zaczynają się martwić, że jestem za chuda. PPFFFF...
No i przecież wchodzę w rozmiar spodni S.
A mi się czasami wydaje, że dalej jestem gruba.......
Zrozum tu kobietę człowieku.


Ale coraz częściej gdy staję przed lustrem widzę, szczupłą dziewczynę, z ładnie umięśnionym ciałem.
I będzie jeszcze lepiej.
Wiem to na pewno. 
:) 

26 września 2013 , Komentarze (1)

Tak więc byłam na zakupach po spodnie ;)
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy Pan obsługujący w sklepie dał mi do zmierzenia spodnie w rozmiarze S, przyglądając się mi uprzednio i mówiąc: "No na Panią to tak ESECZKA będzie w sam raz"
Popatrzyłam wtedy na niego krzywo, ale nie odezwałam się, wzięłam spodnie i poszłam do przymierzalni.
Do teraz nie mogę wyjść z podziwu, że weszłam w te spodnie! Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia!
I tak właśnie stałam się posiadaczką ślicznych, jeansowych rurek ♥
DO TEJ PORY NOSIŁAM ROZMIAR L A TERAZ WESZŁAM W S! 
CHYBA NIGDY W TO NIE UWIERZĘ! :D
 

13 września 2013 , Komentarze (7)

Nie wiem dlaczego piszę o tym dopiero teraz... 
Właściwe odchudzanie rozpoczęłam dokładnie 27 lipca 2013r. 
Do tej pory duużo ćwiczyłam, ale diety jako takiej nie trzymałam.
I właśnie pod koniec lipca postanowiłam spróbować zmienić swoje nawyki żywieniowe. Rozstałam się z batonami, czipsami, paluszkami i fast foodami. W tyle zostawiłam także biały chleb, makaron oraz ziemniaki. 
Chciałam schudnąć, wreszcie się sobie podobać. Chciałam czuć się bardziej pewna siebie.
I wiecie co? 
UDAŁO MI SIĘ! 
Idąc 1 września na rozpoczęcie roku, wystroiłam się niemiłosiernie... Nie no przesadziłam :D 
Po prostu chciałam zrobić dobre wrażenie. 
Weszłam do szkoły swobodnie,mimo, że na stopach miałam dość wysokie szpilki. Szukałam wzrokiem przyjaciół i znajomych z klasy i wreszcie ich zauważyłam. 
A gdy oni zauważyli mnie szczęki im opadły!
Pamiętam jakby to było wczoraj, nigdy, PRZENIGDY tego nie zapomnę.
Szok wymalowany na ich twarzach, zazdrosny wzrok koleżanek, podziw ze strony kolegów. Coś wspaniałego. Wreszcie czułam się coś warta.
I to trwa do dziś. Nauczyciele pytają jak to zrobiłam, koleżanki zaczęły ćwiczyć.
Teraz to ja jestem motywacją dla nich. I to jest piękne uczucie ;)


Jeszcze na początku wakacji ważyłam PONAD 70kg a teraz waga pokazuje 56kg przy wzroście 167
Powiem tyle: JEST DOBRZE :D
♥ 

20 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Nie wiem czy robię to wszystko dobrze. Motam się. Boję się. Jestem cholernie niepewna.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.