Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo chciałabym schudnąć bo z każdym kilogramem więcej źle się czuję i moja samoocena spada. Chce być szczupła jak kiedyś i cieszyć się każdą chwilą...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16664
Komentarzy: 563
Założony: 6 lutego 2014
Ostatni wpis: 20 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magis

kobieta, 45 lat, Warszawa

165 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 1 lipca nie moge mieć wiecej niż 70kg....najlepiej mniej

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Kroki milowe

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

hej żyję ale co to za życie.....hihihi

Obecnie jestem mocno podziębiona aby nie powiedzieć że chora (chory), chyba doprawiłam się myjąc okna....Muszę dzisiaj wspomóc się jakimiś tabletkami i imbirkiem aby na święta całkiem się nie rozłożyć. Jeżdżę ciągle z Małą do przedszkola siedzę pod zamkniętymi drzwiami - nuda. Właśnie tam podłapałam jakiegoś wirusa- ale w sumie nie jest źle dziecko chodzi a matka łapie choroby (smiech) Co do dietki to różnie...gubią mnie suszone owoce i gorzka czekolada (wydaje mi się że zaczyna mi brakować żelaza). Mam ochotę na kaszankę i buraki...Czekam na @ już powinna być więc odczuwam większy głód i niepokój....jeszcze bez paniki ale...Ćwiczenia są chociaż mniej ambitnie nie pamiętam co robiłam we wtorek i środę wydaje mi się że Jillian w czwartek bieg 8km, piątek basen, sobota i niedziela to od rana do późnej nocy sprzątanie domu (jakoś mnie tak wzięło wszystko lśni....)...nie została jeszcze kuchnia. Okna pomyte i nowe firany zawieszone. Z tymi nowymi firanami to była masakra (slina)Kupiłam sobie sznurkowe czy jak kto woli makarony w ramach buntu - nie chciało mi się męczyć z prasowaniem starych czystych...:D W piątek umyłam okno u starszej córki i powiesiłam nową firankę oczywiście mocno za długą ale stwierdziłam, że jak przyjdzie mąż to razem wymyślimy jak odciąć zbędny kawałek. Zadowolona z szybkiego tempa pracy poszłam do sypialni - okno umyte nowa firana z honorami położona na łóżku aby się nie poplątała bo z koralikami. Poszłam do kuchni po krzesło wracam....a tam Mała bawi się firaną.....zrobiła taki supeł, że tylko płakać (szloch) powiesiłam bo łatwiej odplątywać ja siedziałam 2 godziny i wyplątałam 3 nitki. Mąż wrócił z pracy i od 17.30 do 21.30 rozplątywał......(pod koniec wolałam się nie pokazywać mu na oczy...hihihi). W sumie na 4 oknach powiesiłam nowe makarony (o szerokości 300cm i różnej wysokości) ,które mój mąż dzielnie ręcznie podcinał (śmiałam się, że może zostać fryzjerem bo grzywki na pewno będą proste). Nie powiem było z tym obcinaniem zabawy a potem okazało się ,że końcówki trzeba zabezpieczyć więc jeszcze była praca z przypalaniem.....I przypomnijcie mi dlaczego kupiłam makarony bo chciałam ZAOSZCZĘDZIĆ CZAS na prasowaniu ?.....hihihi całe szczęście ,że teraz okna wyglądają super !!! W sumie lubię jak mi się w domu podoba bo jest czyściutko (można jeść z podłogi) i jest ładnie (bo coś wymyśliłam i wyszło)......teraz patrzenie na owoce mojej pracy cieszą oko !!!

8 kwietnia 2014 , Komentarze (15)

Moje bułeczki śniadaniowe znalazłam na ulubionej stronie "Moje wypieki". Link można znaleźć o tutaj --> KLIK

8 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

hej

Ciągle zabiegana....byłam na pierwszych zajęciach FAT BURNING IN STEP było fajnie. Na początku bardzo mi się podobało bo łatwe kroki, w dobrym tempie przy super muzyce...ale w trakcie były już takie trudne kombinacje że wysiadałam nie byłam wstanie się połapać:(....ale daję sobie trochę czasu ponieważ nie znam nazw kroków co dodatkowo utrudniało zadanie.....ale spociłam się, po koszulce było nawet widać:D zobaczymy jak dalej będzie.

Jeśli chodzi o dietę to z małymi słodkimi grzeszkami. Okazało się, że mój organizm już przyzwyczaił się do jedzenia o w miarę podobnych godzinach i opuszczenie jednego posiłku (wczoraj to była pierwsza przekąska), powoduje napad wilczego głodu!!! Dlatego dzisiaj do przedszkola zabieram swoją przekąskę aby się nie przegładzać. Poza tym zbliża się @ więc mam ciągle na coś ochotę ;(

Co do przedszkola, którym ostatnio żyję to ....córka wczoraj po raz pierwszy wzięła czynny udział w zajęciach - rytmika -to było to !!!! Ja cieszyłam się jak dziecko fotki strzelałam telefonem jak jakaś maniaczka :D Trzecie dziecko a człowiek ciągle się podnieca gdy widzi takie sytuacje, a jak się rozczulam jak ona stoi w tym pociągu i jedzie a to do łazienki, a to do sali a to na spacer <3 Ważna informacja jest taka ,że skoro sobie tak dobrze radzi to przechodzimy do kolejnego etapu - mam siedzieć tak aby mnie nie widziała....zobaczymy jak będzie....

Co do przepisu na śniadaniowe bułeczki postaram się przepis jak najszybciej wrzucić. Pozdrawiam

6 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Dawno mnie nie było ponieważ mam niesamowicie dużo roboty.....(pot)Małą zaczęłam zaprowadzać do przedszkola i to nam rozwala dzień. Bo ona w sali a ja za drzwiami a czas leci.....Na razie jej się podoba - bawi się zabawkami, trochę pogada z rówieśnikami ale ciocie mogłyby dla niej nie istnieć. Na razie nie ma ochoty brać udziału w zajęciach tylko się przygląda. Ale jest jeszcze mała, a dzieci się znają i zabawy też znają a ona jeszcze nie. Plan jest taki ,że jeszcze przez tydzień będę ją przyprowadzać po śniadaniu i zabierać przed obiadem siedząc za drzwiami a potem zobaczymy co dalej.....

Gdy wracamy z przedszkola Mała jest głodna i śpiąca ale w domu ma kryzys na spanie o 16 a o tej porze wolałabym jej nie kłaść więc do wieczora pilnuję jej aby nie zasnęła....(mało rzeczy mogę wtedy zrobić):p W międzyczasie normalnie :gotowanie 2 obiadów (ja i reszta) i odprowadzanie i przyprowadzanie do szkoły i na zajęcia dodatkowe....Sprzątanie,mycie i pranie - masakra. Do tego jeszcze ten balkon.....

Co do ćwiczeń to jest problem bo przeważnie ćwiczę rano a teraz siedzę w przedszkolu, wieczorami też  nie mam jak bo mąż ma niesamowicie teraz dużo pracy i spotkań więc nie mam z kim zostawić dzieci:( Dieta też różnie...Miałam do świąt się mocniej postarać a wyszło gorzej nie mam czasu chociaż na to co robiłam do tej pory....;(

Na pociechę pokarzę co jeszcze robiłam przez ten tydzień......PIEKŁAM !!!!

Chleb na zakwasie - PYCHA!

Chleb na zakwasie - PYCHA !!!

Oprócz tego hit tygodnia - bułki śniadaniowe .....marzenie, niebo w gębie!

Bułki śniadaniowe

I dzisiejsze imieninowe obżarstwo.....sama upiekłam !!!!

To już kończę to moje dzisiejsze chwalenie się...(jak nie mogę zrobić na Was wrażenia ćwiczeniami to zrobię chociaż jedzeniem ...hihihi)

Mam nadzieję , że od jutra będę mogła wrócić do wcześniejszego trybu dietowo-ćwiczeniowego...Pozdrawiam.

31 marca 2014 , Komentarze (11)

hej

Pierwszy dzień minął - realizacje planu były....Jeśli chodzi o dietę to było idealnie, nic nie podjadłam - 2zł ląduje do skarbonki !!! Z piciem ciągle problemy ale walczę : herbata 500ml, inka 750ml,woda 750ml. Co do ćwiczeń to deska - 2,10s (jest już bardzo ciężko, nie wiem ile jeszcze wytrzymam), Jillian poziom 3 pierwszy dzień -MASAKRA- powiem nawet cholernie ciężko ale dałam radę, mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej). Wieczorkiem przebiegłam 5km - biegło mi sie dobrze, nawet szybko bo przed wyjściem zdenerwował mnie mąż i taka naładowana biegłam....hihihi Motywacja jest - do świąt schudnąć !!!

31 marca 2014 , Komentarze (9)

hej

Dawno nie pisałam...ale to był mój odwyk od Was.:p Ostatnio każdą wolną chwilę poświęcałam na czytanie i odpisywanie a robota w domu leżała, leżała......Dlatego musiałam na trochę Was odstawić. Weekend spędziłam głównie na balkonie sadząc roślinki oraz jeżdżąc do Castoramy po potrzebne jeszcze rzeczy.(kwiatek) Mój mąż już się ze mnie nabija ,że znalazłam sobie kolejne zajęcie jakbym wyrabiała się z pozostałymi (trochę złośliwe), ale niestety ma rację....jakoś codziennie obiecuję ,że wygryzę do czysta naszą łazienkę i jakoś.....nie wychodzi (udało mi się za to u dzieci w łazience wszystko doczyścić łącznie z glazurą na ścianach). Z  przyjemniejszych tematów to moja najmłodsza pociecha była wczoraj pierwszy raz w teatrze. Sztuka specjalnie dla dzieci od1 do 3 lat. Rewelacja podobało jej się chociaż była trochę zestresowana. Na pewno będzie jeszcze chodzić na podobne sztuki.:)Doszły w piątek zamówione mąki więc wieczorem (do 23.30) piekłam bułki na weekend. I zaczęłam robić zakwas.

Ostatnio pisałam że muszę schudnąć do 22 maja ale.....okazało się ,że muszę być już lekko zmieniona do świąt. Otóż  zamiast do teściów pojadę do rodziców na święta a tam wielki zjazd rodzinny ponieważ wypadają 88 urodziny dziadka. A ostatnio u niego ze zdrowiem przeciętnie więc się wszyscy zmobilizowali - cel do 18 kwietnia muszę mieć 68kg lub mniej ......lepiej to mniej  ;)  Dlatego mobilizacja na 1000% !!!!! Muszę schudnąć oraz kupić sobie jakiś ciuszek....Do skarbonki od dzisiaj zamiast złotówki będę wrzucać 2 zł. Bo po miesiącu za 30 zł to raczej nic nie kupię a za 60 zł jest już w czym wybierać....Tak więc zaczynamy świąteczną walkę !!!!!:x(pot)

27 marca 2014 , Komentarze (12)

hej

Zostało mi 57 dni do rocznicy ślubu <3- przez ten czas będę bardzo się starać, nie ma już miejsca i czasu na dołowanie się (podjadanie) jest tylko walka (pot):x!!! Załamywać się będę dopiero po 22maja !!!

Nowe postanowienia zrobione...jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to dieta utrzymana bez podjadania !!! Mogę bez wyrzutów sumienia pierwszą złotówkę wrzucić do skarbonki. Bardzo się też starałam pić - nie jest rewelacyjnie ale zdecydowanie więcej niż w poprzednich dniach (alkohol) (woda 500ml, herbata 750ml, inka 750ml). A poza tym hormon zjedzony, witaminy i preparat na włosy i paznokcie też.

Co do ćwiczeń to :11dzień deski -2minuty (już się zbliżam do końca moich możliwości, zobaczymy czy uda mi się dotrwać do 2,30s), Jillian  poziom 2 dzień 9 oraz nowość 1 dzień skrętoskłonów na boczki - 50. (pot)Miałam iść jeszcze pobiegać ale mąż wrócił późno z pracy i miałam do wyboru zakupy w Castoramie czy bieganie....Wybrałam to pierwsze.:) W sumie wysiłek był i fizyczny i umysłowy bo wybierałam doniczki, rośliny, ziemię, nawozy. Postanowiłam zagospodarować swój balkon (strasznie żałuję że nie mam ogrodu (szloch)). Już nie mogę się doczekać tego rycia w ziemi. Jak już będę zadowolona z efektów to postaram się zrobić zdjęcie....To by było na tyle....dzięki za komentarze potrafią mnie zmobilizować !!!!

25 marca 2014 , Komentarze (15)

Hej!

Dzisiaj sięgnęłam dna.....ale od poczatku.

Dzisiaj rano spotkała mnie niemiła niespodzianka w postaci przyrostu wagi. Nie powiem bardzo mnie to podłamało bo w sobotę miałam 71,3 a dzisiaj 72,8 (już wspominałam że ostatnio przez tydzień schudłam 0,6kg) więc nie wiem czy do soboty uda mi się wrócić do 71,3kg. Wymyśliłam, że skoro mam tak beznadziejny humor to na poprawę nastroju złamię swoją zasadę i zmierzę sie dzisiaj a nie za 13 dni.....i to był gigantyczny błąd....Okazało się ,że tu też nie spotkało mnie nic miłego  - zastanawiam się czy ja się dobrze zmierzyłam bo w brzuchu i tali mam więcej o 1cm (a w lustrze wydawało mi się że jest lepiej) a dobiły mnie uda - na 100% widziałm postępy - bardziej napiętą skórę i mniejszą skórkę pomarańczową a tam - niccccccc !!!!

Rozpacz, równa się 3 pączki zjedzone (kupione dla dzieci na podwieczorek)......I wcale nie było mi lepiej tylko gorzej psychicznie -ROZCZAROWANA SOBĄ !!!

Dalej było już tylko gorzej spaliłam obiad (zostawiłam gotujący się obiad i wyszłam z domu - garnki do czarnego spalone- szczęście, że domu nie spaliłam). Wstawiony nowy obiad wykipiał.Cały czas coś mi spada z rąk albo się wylewa. Właśnie palę placki z bananami na podwieczorek dzieciom (już im nic nie mówiłam, że matka zeżarła jak prosię ich pączki). TOTALNA MASAKRA !!!!

Ale.....przyszło oprzytomnienie.....chciałabym mieć efekty w odchudzaniu na 22 maja (wtedy mam 15 rocznicę ślubu)...a to jeszcze sporo czasu.....dam radę !!!!Przecież nie muszę miec od razu 58kg mogę mieć 65 kg i tak już będzie widać różnicę - nie ma co sie dołować ile powinnam schunąć cieszyć sie tym co już ubyło !!!! Dlatego zaczne od jutra odliczać dni do rocznicy. Poza tym mam problem z utrzymaniem diety, nie wiem dlaczego z ćwiczeń nie rezygnuję a z diety tak ? Dlatego ściągam pomysł i za każdy dzieć zgodny z dietą bez podjadania do skarbonki wrzucę 1 zł (a po jakimś czasie za te pieniążki kupię sobie nagrodę i nie mówię o jedzeniu ...). Muszę pamiętać że mam chorą tarczycę jem bardzo dużą dawkę hormonów - mój organizm nie funkcjonuje normalnie, cały czas niestety zmaga się z problemami - to może powodować że nie będę miała takich efektów jak niektóre z Was - muszę się z tym pogodzić i nie wywierać na siebie presji, kiedyś na pewno będę miała te 58kg.

Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to dieta - masakra, szkoda gadać. Kolejny dzień z Jillian, deska 1,40s w planach jeszcze duże prasowanie oraz sprzątanie łazienki.

Wielkie dzięki, że mogłam się Tutaj wypisac, wyżalić , oczyścić umysł i duszę.....

25 marca 2014 , Komentarze (9)

Dziaiaj rano wstałam i ochoczo wlazłam na wagę oczekując......spadku bo przezieć ćwiczyłam, biegałam 10km w ulewie......nagroda musi być chociaż mała.........a tu +0.50kg MASAKRA (szloch):<;(:(

25 marca 2014 , Komentarze (4)

hej

Wchodzac rano na wagę bardzo się bałam co to będzie po tym niedzielnym podjadaniu...miałam nadzieję, że jak pisałyście może nie będzie tak źle....w sumie to podjadałam 4kawałki mlecznej czekolady, garść orzechów, kilka imbiru w cukrze......No niestety !!!!(szloch) Na plusie 0,8kg - masakra (skoro ostatnio schudłam 0,6kg w tydzień).....Zdołowało mnie to bardzo ale postanowiłam odpokutować !!!(pot)

W ciągu dnia zrobiłam kolejny dzień z Jillian - już przyzwyczaiłam się do 2 poziomu i już sprawia mi przyjemność chociaż kończąc jestem spocona i czerwona z wysiłku. Deski nie było bo według grafiku dzień przerwy. Zaplanowałam na wieczór bieganie. Akurat syn ma trening piłki nożnej to ja postanowiłam go odprowadzić i pobiegać w trakcie jego treningu. Plan wydawał się świetny ale....

Wychodząc okazało się że trochę kropi więc wróciliśmy sie po kurtkę przeciwdeszczową dla syna, bo oni nawet w deszczu mają zajęcia. Odprowadziłam, patrze trenerzy są trening normalnie. Wiec zadowolona ruszyłam robić moją 5km trasę ale z każdym krokiem coraz mocniej padało około 3km byłam w rejonie treningu syna więc postanowiłam pobiec do nich bo już nie deszcz a ulewa i może skrócą im trening a ja telefonu przy sobie nie miałam. Dobiegam a tu normalny trening więc postanowiłam zostać i biegałam dookoła boiska (fajnie bo boisko otacza normalna bierznia). Patrzyłam pełna podziwu na moje dziecko które( trenowane jest na bramkarza i miał cześciowo indywidualny trening) w tym deszczu daje z siebie wszystko. Na tą mokrą murawę robi bez wachania pady , ślizgi wszystko co każą. I postanowiłam że skoro on może i chce to ja też .....zawzięłam się i przebiegłam 10km...a co.....(w końcu po kimś ten syn tą zawziętość sportową ma :D). Akurat gdy ja skończyłam to trening też miał się już ku końcowi, zadowoleni i przemoczeni do majtek wrociliśmy do domu (mąż stwierdził ,że jestem nienormalna, że biegałam i pozwoliłam synowi trenować w taką ulewę - tak na marginesie). Zadowolona zabrałam się za wieczorne życie a potem spokojna poszłam spać. Wydawało mi się że 10km w deszczu to o podjadaniu niedzielnym możemy zapomnieć....waga powinna trochę pójść w dół !!!! Dobranoc

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.