Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nowaja2014

kobieta, 31 lat, Lubin

168 cm, 78.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2014 , Komentarze (20)

Witajcie!

W sumie za bardzo nie wiem o czym pisać, więc może zacznę od najważniejszego ;) Jutro mija równe 4 miesiące odkąd postanowiłam zadbać o siebie i to w zasadzie tyle w tym temacie :pJutro o tym napiszę więcej - obiecuję!

W czwartek lub w piątek (bardziej w piątek) miałam jechać nad jezioro do następnego weekendu i co? I dupa! (szloch) Najprawdopodobniej nie pojadę, bo siostra nie ma podpisanego urlopu, na który miała iść od czwartku i raczej mieć nie będzie, a miałam jechać właśnie z nią (martwy) Jestem zła, rozczarowana i nie wiem co jeszcze, ale pewnie nie gorzej od niej. No nie wiem. Zobaczy się jeszcze, może jednak się coś zmieni w tej kwestii - oby mam taka nadzieję!

I teraz coś co zostawiłam na koniec, a mianowicie wisienka na torcie - łowy lumpeksowe <3 W zasadzie praktycznie nic nie kupiłam, ale grunt, że jestem zadowolona :D

Pierwsze co Wam pokażę, to legginsy, które kosztowały tylko 20zł, a jakiś czas temu widziałam w sumie identyczne za 120zł. Wpadły mi w oko od razu choć przyznam, że dopiero wzięłam je po dłuższym czasie. Niestety są na mnie jeszcze przyciasne i mój brzuch się z nich wylewa, ale to nic. To będzie moja motywacja do zrzucenia kolejnych kilogramów (cwaniak) I tak jestem mega dumna, bo to rozmiar 40, a jeszcze tak niedawno każde moje legginsy miały rozmiar 48, więc nie jest tak źle. Oto one:

Zdjęcia niestety się różnią, ale jeżeli chodzi o kolor, to pierwsze zdjęcie oddaje najbardziej rzeczywisty ich wygląd. Na zdjęciu tego nie widać, ale mają dodatkowo kieszenie z przodu i z tyłu.

Dobra, to teraz pokażę drugą rzecz i ostatnią. Nie ukrywam z tego najbardziej jestem zadowolona! (zakochany) A jest to narzutko - marynarka i kosztowała ona zaledwie 18zł.

Przód:

Tył: ( i kawałek moich stóp, a raczej palców (smiech))

W rzeczywistości robi większe wrażenie, bo na zdjęciu nie widać jej uroku i wygląda na wyblakniętą, a wcale taka nie jest :p Ma intensywny czarny kolor, czyli uniwersalny i pasujący do wszystkiego 8) 

Wiecie co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Rozmiar tej narzutko - marynarki, to s/m i naprawdę jest to małe i wcale z przodu ona do siebie nie przylega jak ją na siebie założę, wręcz przeciwnie. Dużo mi brakuje, ale całe szczęście nie jest ona na guziki i nie trzeba się w niej zapinać (smiech)Najważniejsze, że w ramionach nie jest ciasna i się nigdzie nie opina. Nawet nie wygląda, że jest za mała. Wygląda wręcz na mnie dobrze, a nawet bym powiedziała, że rewelacyjnie! (smiech) Mi się podoba i to najważniejsze!

Tymczasem uciekam zaglądnąć do zamrażarki, bo wlałam sobie do pojemniczka na lód kawę i będę miała idealną kawę w kostce + zalane zamrożone kostki kawowe mlekiem = wyśmienita kawa mrożona (zakochany) W końcu przerwę mój odwyk, bo nie piłam już jej dobre 4 miesiące (strach)

Trzymajcie się! (pa)

17 lipca 2014 , Komentarze (6)

Jak ten czas szybko leci. Dopiero co sobie mówiłam, że to jeszcze tyle czasu do wyjazdu nad jezioro, a dzisiaj już został tydzień. Muszę już zacząć robić sobie listę, bo potem pewnie pół rzeczy zapomnę 8) Z jednej strony się cieszę, bo lubię tam jeździć i co roku spędzam wakacje w tym samym miejscu nad jeziorem, a plusem jest to, że odpada mi płatność pobytu, bo moi dziadkowie mają tam domek, a nawet dwa ;) Lubię ten spokój który tam panuje, tą ciszę, aurę, zapach, posiedzieć nad wodą na pomoście, posłuchać ptaków i patrzeć na wiewiórki, których tam nie brakuje. Dla mnie to magiczne miejsce i lubię spędzać tam czas. Jedyny minus jest taki, że kiedy pójdę nad wodę będę musiała się rozebrać. Chociaż ciągle sobie powtarzam, że wyglądam o niebo lepiej niż na tamtych wakacjach, kiedy to jeszcze miałam +20kg. A jak już jestem przy tym temacie, to pokaże Wam strój, który wczoraj sobie kupiłam :p

Niestety kolor jest zupełnie inny niż w rzeczywistości i odbiera cały urok, który właśnie tkwi w kolorze stroju. 

Poniżej wklejam Wam zdjęcie paznokci i ten ostatni kolor paznokcia jest właśnie praktycznie identyczny jak kolor stroju ;)

Także, to co najważniejsze już w sumie mam. W poniedziałek mam jeszcze zamiar odwiedzić lumpki w poszukiwaniu przede wszystkim spodenek, bo w sumie mam 3 sztuki, a przydałoby się jeszcze przynajmniej kolejne 3. Na pewno coś ciekawego wyszukam i przynajmniej zaoszczędzę i kupię więcej niż w normalnym sklepie ;) Jak to mówią więcej za mniej :D

To w sumie na dzisiaj tyle. Aa! @ już powoli mnie opuszcza (cwaniak) Myślę, że jutro definitywnie będzie jej koniec. To i dobrze! Może powróci do mnie energia i przede wszystkim wyłączyła mi się tzw. świnia :D

Miłego dnia!

14 lipca 2014 , Komentarze (8)

Cześć wszystkim!

Dzisiejszy wpis będzie krótki, bo nie mam zbytnio o czym opowiadać i do tego jakiś brak chęci mnie dopadł :p

Ostatnio zastanawiałam się czemu mam takie ciągoty na słodycze i w nocy uzyskałam odpowiedź. Mianowicie przyszła do mnie @. Taki ból jajników mnie obudził po 3, że nie mogłam wytrzymać. Wstałam, poszłam siku no i zagadka została rozwiązana :p Dobrze, że znalazłam w pokoju tramal w szklance, bo do rana bym nie wytrzymała. Chodziłam z 15 minut po pokoju, bo z bólu nie mogłam ani wysiedzieć, ani wyleżeć. Tak więc czekałam cierpliwie aż tabletka zacznie działać, a kiedy zaczęła to nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam ;) Rano, kiedy się obudziłam nie czułam bólu i całe szczęście nie czuję do teraz. Nawet obudziłam się z uśmiechem i tak sobie myślę, że jest koło 9 pewnie (codziennie tak się zwykle budzę) biorę telefon do ręki, patrzę, a tu prawie 11 (smiech)Oczywiście znowu miałam ochotę na słodkie, więc na śniadanie zjadłam musli z jogurtem naturalnym i dodałam trochę miodu. Do obiadu na szczęście nie miałam żadnej ciągoty do jedzenia, więc dopiero zjadłam jak przyszła pora obiadowa. Zjadłam niewielką porcję zapiekanki warzywnej i naszła mnie jakaś ochota na ogórka kiszonego z musztardą. Długo nie myśląc wstałam i wyciągnęłam z lodówki ogórka, musztardę i tak jadłam (smiech) Mam takie zachcianki niczym kobieta w ciąży :D Pewnie jeszcze zjem ogórka kiszonego z miodem, bo też mam na niego ochotę. Ciężkie życie kobiet w trakcie @ :p Po obiedzie poszłam nazrywać śliwek tych takich dużych i też sporo ich zjadłam, ale nie czuję wyrzutów sumienia. Lepsze to niż rzucenie na (hamburger)(tort)(czekolada)(ciasteczka)(frytki)(hotdog). Także moje kolejne dni będą się opierały na zachciankach mojej @, ale na pewno nie dam się jej do tego stopnia, że będę wciągała wszystko jak odkurzacz ;) 

Miłego dnia! (przytul)


9 lipca 2014 , Komentarze (18)

Dość dawno tutaj nie zaglądałam, ale wcale to nie oznacza, że się poddałam, a wręcz przeciwnie!  Zaglądałam tutaj co kilka dni, ale jakoś nie chciało mi się tu cokolwiek pisać przez te upały. Najgorsze jest to, że przez tą gorączkę w ogóle nie ćwiczę. Nie jeżdżę na rowerze od prawie tygodnia :< Co jeszcze gorsze zaczęłam zajadać słodycze :x Zaczęło się od tamtego wtorku, kiedy zjadłam 3 kawałki ciasta. Fakt nie jem słodyczy ciągiem codziennie, ale jadłam. Dwa dni temu zjadłam zaś 3 ciastka i jednego cukierka czekoladowego (strach) Wczoraj już brałam rodzynki w czekoladzie, ale odłożyłam je na miejsce i nie zjadłam, ani jednego (uff) Jedyne pocieszenie, to takie, że nie przytyłam w ogóle i nawet centymetry nie poszły w górę. Wyrzutów sumienia nie mam. Podchodzę do tego raczej z dystansem i mówię sobie, że to i dobrze, że nie przyzwyczajam organizmu do całkowitego odrzucenia słodyczy, bo jak organizm przyzwyczai, że w ogóle tego nie dostaje, to potem dopiero waga po słodyczach by szalała. 

W zeszłym tygodniu, kiedy to jeszcze jeździłam na rowerze znalazłam miejsce, gdzie jagód było od groma. Długo nie myśląc następnego dnia wybrałam się rowerem na zbiory. Łącznie uzbierałam już 5 litrów, więc zaoszczędziłam, bo u mnie litr jagód kosztuje 15zł. Mam zamiar jeszcze nazbierać, ale przez te upały mi się nic nie chce, a tym bardziej wsiąść na rower :( Chociaż może dzisiaj pojadę, bo takiej gorączki aż nie ma. Ale nie wiem jeszcze, zastanawiam się, bo i okna miałam myć.

W niedziele byłam na zakupach. 24 jadę nad jezioro i głównie pojechałam za strojem, ale nie kupiłam. Chciałam tankini, ale wszystkie były na mnie za duże w biuście. Wzięłam rozmiar 44 i mówię do siostry, że pewnie w to nawet nie wejdę. Weszłam normalnie, ale co z tego jak w biuście było za duże :< A rozmiaru 40 nie było niestety. Ale to nic za to poprawiłam sobie humor bluzką. Oczywiście wzięłam rozmiar 44 i siostra do mnie mówi bym poszła wziąć mniejszy, bo będzie za duża, Początkowo upierałam twierdząc, że obawiam, że nie wejdę w tą, ale w końcu poszłam zamienić i okazało się, że jest dobra. Nie mogłam w to uwierzyć. Zawsze kupowałam bluzki w rozmiarze 48, a teraz 42 - szok! :D Taki rozmiar ostatni raz miałam z dobre 5 lat temu. Chciałam Wam pokazać zdjęcie bluzki, ale niestety na zdjęciu nie daje takiego pięknego koloru. A jest cudna! Ma cukierkowy kolor, tył dłuższy, a przód krótszy i srebrny zamek z tyłu. Kupiłam ją w f&f więc może któraś z Was ją widziała, a może nawet i sama kupiła ;) Na bardziej elegancką okazję będzie jak znalazł i jeszcze kupiłam ją z obniżki, bo kosztowała początkowo 69zł, a po obniżce dałam 48,30zł, więc sporo zaoszczędziłam (cwaniak)

Dobra, trochę się rozpisałam, więc kończę :D Stwierdziłam, że idę myć okna, a na rower pójdę po obiedzie (pa)


2 lipca 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj przyjechali rodzice z wesela kuzyna (ja na nim nie byłam), siostra ze swoim i przywieźli ciasto. Jak je zobaczyłam dostałam ssania w żołądku i pierwszy raz sięgnęłam po ciasto od ponad 3 miesięcy. Oczywiście powiedziałam sobie, że wezmę jeden kawałek i co? No i na jednym się nie skończyło tylko na trzech. Oczywiście ciasto z kremem. Jeden kawałek orzechowca, a jak wiadomo to jest istna bomba kaloryczna, a kolejne dwa mniej słodkie, ale i równie kaloryczne. Szczerze nie miałam w ogóle wyrzutów sumienia. Już z góry sobie powiedziałam przed zjedzeniem, że dzisiaj po tym cieście ujrzę z 2 kg wzwyż, ale nie przejmowałam tym, bo ponad 3 miesiące nic słodkiego nie jadłam. Dzisiaj rano wstaje i bez zawahania weszłam na wagę będąc pewna, że poszła pewnie ładnie w górę. A tu co widzę? 200 gram mniej! Zjadłam 3 kawałki bomby kalorycznej, a tu waga jeszcze spadek pokazała. Nie mogłam w to uwierzyć i wchodziłam na wagę z 5 razy i za każdym razem pokazywała tyle samo. Ogólnie ostatnio mam napady na jedzenie nie wiem czemu. Przynajmniej staram się chociaż nie jeść kalorycznie. W ostatnim czasie dziennie potrafiłam zjeść kilo truskawek, albo czereśni (między posiłkami) i nie mogłam w ogóle opanować. Jadłam bez opamiętania, ale mówię sobie nie dam się zwariować lepiej jeść to niż jakieś słodycze czy chipsy. A czereśnie czy truskawki są raz w roku, to nie będę sobie ich żałować. Truskawkami nie przejmowałam, bo nie są kaloryczne. Bardziej obawiałam czereśni, bo wczoraj na pewno zjadłam spokojnie kilo, a nawet i więcej. W każdym bądź razie najważniejsze, że waga spadła mimo tego i centymetrów również nie przybyło. PS. Nie wiem dlaczego, ale ta ramka, w której teraz piszę jest strasznie mała i nie mam w ogóle tego paska, w którym znajdują się emotki, zmiana czcionki, z dodawaniem zdjęć, filmików itd. Pasek z postępem odchudzania i masą ciała też jest strasznie mały. Nie wiem dlaczego, co się stało. Może ktoś wie co powinnam zrobić, by wszystko wróciło jak było?

25 czerwca 2014 , Komentarze (2)

Jakiś czas temu zaczęłam stosować mikrodermabrazję domową i ciekawa byłam efektów. Tego czy rzeczywiście działa czy to tylko pic na wodę i powiem Wam, że jestem zadowolona, bardzo! Czemu tutaj o tym piszę? A to, dlatego, że naprawdę działa cuda i wcale nie trzeba iść do dermatologa i płacić o wiele, wiele więcej, bo efekt w zasadzie jest taki sam, a na pewno podobny. Choć nie powiem w przyszłości sama mam zamiar wybrać się do dermatologa na mikrodermabrazję, by zawalczyć z moimi rozstępami na brzuchu, które są niestety białe. Jak wiadomo białe oznaczają, że są stare. Pojawiły się jeszcze w podstawówce i wtedy nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego i nawet nie wiedziałam, że można je zwalczyć. Niestety. Wiadomo, że nie każda może sobie pozwolić na to, by pójść i zapłacić za taką mikrodermabrazję u dermatologa, dlatego też postanowiłam o tym napisać i się z Wami tym podzielić, bo to świetny sposób na taki zabieg domowy, który nie wymaga kosztownych wydatków i przede wszystkim każdą z nas będzie na to stać. Poniżej podaje przepis (skopiowany z internetu) jak to zrobić.

Składniki:

  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka wody mineralnej

opcjonalnie: 1 łyżeczka ulubionego oleju lub kefiru/maślanki/jogurtu naturalnego

Wodę dokładnie rozmieszać z sodą. Mieszankę nałożyć na oczyszczoną twarz i dokładnie masować skórę okrężnymi ruchami. Największą uwagę zwrócić na miejsca problemowe: rozszerzone pory, zaskórniki, wągry, plamy potrądzikowe, tworzące się zmarszczki.

Następnie sodę dokładnie spłukać. Twarz przetrzeć tonikiem, nałożyć krem nawilżający (lub łagodzący). Mikrodermabrazję robić raz na 1-2 tygodnie, najlepiej wieczorem.

                 

                    Domowa mikrodermabrazja - wskazania i przeciwwskazania.

Przeciwwskazania:

  • rozszerzone i zaognione naczynka
  • stany zapalne i trądzik
  • skóra wrażliwa i skłonna do podrażnień

Wskazania:

  • blizny
  • rozszerzone pory
  • przebarwienia po trądziku
  • skóra szara, zmęczona, z pierwszymi zmarszczkami
  • skóra dojrzała ze zmarszczkami, potrzebująca kuracji liftingują

                                Domowa mikrodermabrazja – efekty

 1. Blizny i rozszerzone pory spłycają się.

 2. Skóra jest rozświetlona, odświeżona i rozjaśniona.

 3. Twarz wygląda na bardziej świeżą, rozpromienioną i odmłodzoną.

 4. Skóra jest bardzo dobrze oczyszczona (lepiej niż po zwykłych peelingach).

Pogoda niestety zrobiła się niefajna, a było już tak ładnie. Drugi dzień mija jak nie byłam pojeździć rowerem. Chociaż i tak miałam sobie póki co odpuścić, bo się strasznie odparzyłam od siodełka i nawet nie mogę się bezboleśnie wysikać :< Jest cholernie niewygodne. Twarde jak kamień i wydaje mi się, że jest ono męskie i dlatego nabawiłam się takiej 'kontuzji'. Muszę je koniecznie wymienić, bo inaczej nie dam rady na nim jeździć. A póki co idę porobić jakieś dywanówki. Choć ostatnio zauważyłam, że nie lubię ćwiczyć w domu i muszę się do tego bardziej zmuszać, bo inaczej w ogóle chyba bym w domu nie ćwiczyła.

A teraz coś na poprawę humoru (smiech)

                  Życzę wszystkim w miarę aktywnej środy ;)


23 czerwca 2014 , Komentarze (16)

Szok jak ten czas szybko leci dopiero co zaczęłam, a tu dzisiaj już mija 3 miesiąc. Oby tak dalej! Myślę, że to dobry czas na podsumowanie centymetrów spadkowych przez te 3 miesiące, bo są naprawdę ogromne.

Ubyło:

Pod biustem – 18cm

W tali – 24cm

W pasie – 33cm

W pośladkach – 22cm

W udach  - 18cm

Ciężko uwierzyć, że aż tyle, ale centymetr nie kłamie :p Po dodaniu tego wszystkiego jeszcze piękniejszy wynik wychodzi, bo aż 115cm – szok!

Jako, że wagę mam dopiero od maja, to nie pokażę zdjęcia pomiaru z marca, bo nie mam niestety.

Pomiar majowy:

Pomiar czerwcowy:

Nie wiem co się dzieje z moim organizmem (metabolizmem), ale strasznie się rozhulał jeśli chodzi o spadek wagi jak i centymetrów. Choć nie powiem, bym jakoś z tego powodu narzekała :D Tak myślę, że to zasługa głównie tego (lekarz sam to potwierdził), że pierwszy raz się odchudzam i nigdy przenigdy nie stosowałam żadnych diet, więc nie miałam dodatkowo rozwalonego metabolizmu przeróżnymi dietami i stąd tak wszystko pięknie mi leci póki co. Ale wiecie co jest najlepsze? Że jem w miarę dużo i jak patrzę na fotomenu większości vitalijek, to w porównaniu z moimi porcjami jedzą jak wróbelki - dosłownie :p Jem sporo i gdybyście zobaczyły ile, to nie jedna, by napisała, że jem za dużo. Za to zawsze jem zdrowo i nigdy nie wprowadzam dnia luzu i popuszczenia pasa co do słodyczy i zakazanych rzeczy. U mnie takie dni nie istnieją jak cheat day i myślę, że to kolejny powód tego, że zaszłam tak daleko w tak krótkim czasie. Dopiero mijają 3 miesiące, a ja już zgubiłam dobre 21kg. Ktoś pomyśli aż tyle, a ja odpowiem – TAK! Nie ma rzeczy nie możliwych ;) Mam nadzieje, że w lipcu przywita mnie siódemka z przodu, ale już i tak jestem szczęśliwa, bo moje BMI jest poniżej 30 i co najważniejsze nie mam już otyłości tylko nadwagę! (puchar)

A teraz czas na to, co sama osobiście lubię, a nawet wręcz uwielbiam  – zdjęcia 8) Starałam się wybierać takie, których jeszcze nie dodawałam i nie są aż takie aktualne wagowo, ale jak dodacie do nich około 10kg, to właśnie tak mniej więcej wyglądałam jeszcze w marcu.

A teraz wyglądam tak:

Zdjęcie zrobione około 3 tygodni temu.

Zdjęcie z soboty.

Z wczoraj.


Jak patrze na to ostatnie zdjęcie, to wcale bym nie powiedziała, że mam figurę typu jabłko (smiech)

Wiem, że pewnie niejedna pomyśli, że nadal wyglądam tragicznie, ale ja sobie nareszcie(!) zaczynam się podobać i szczerze przeraża mnie ta moda panująca na wychudzenie. Osobiście nie dążę do posiadania nóg jak patyki z 10cm przerwą miedzy nimi, do wystających kości biodrowych, widocznych żeber,  umięśnionego brzucha, małego tyłka itd. Moja idealna figura jest całkiem odwrotna. Strasznie podobają mi się krąglejsze kształty, a nie takie typu Chodakowska. Wcale to nie jest dla mnie kobiece i widok dla mnie umięśnionej kobiety jest odrażający choć tego nie neguje, bo gorsze dla mnie są nogi jak patyki, widoczne kości biodrowe, mały tyłek itd. Jeśli, którejś się to podoba, to ok nic do tego nie mam. Przecież nie każda z nas musi być taka sama i całe szczęście ;) Swego czasu lubiłam oglądać program – Twoja twarz brzmi znajomo, bo uwielbiałam patrzeć na figurę Kasi Skrzyneckiej (zakochany) Dla mnie ma strasznie kobiece kształty, ale Kasia jest w ogóle piękną kobietą ;)

20 czerwca 2014 , Komentarze (10)

Robię już drugi raz ten wpis i mam nadzieje, że tym razem wszystko będzie ok, bo wczoraj przed publikacją wyłączył mi się laptop i cały wpis poszedł się rypać :< Tak się wkurzyłam, że dałam sobie wczoraj spokój i nie pisałam na nowo.

Przechodząc do sedna. Zakochałam się w jeździe na rowerze! (zakochany) Wczoraj miałam znowu dzień lenia, ale zmobilizowałam się i poszłam pojeździć i nawet pobiłam rekord ]:> Przejechałam dobre 20km i to lasem, gdzie praktycznie było ciągle pod górkę i co więcej sam piasek. A wiadomo, że po piasku jeździ się o wiele ciężej niż po asfalcie. Jestem z siebie meeeega dumna, bo nigdy tyle kilometrów nie przejechałam i zawsze jak była jakaś górka, to schodziłam z roweru i wchodziłam na nią, a wczoraj nie zdarzyło mi się to ani razu. Nawet piasek nie był mi straszny, w którym koła się plątały i ślizgały niemiłosiernie. Ale było warto, bo dzisiaj wchodząc na wagę pojawiło się 300 gram mniej niż wczoraj (puchar) Obiecałam sobie, że teraz codziennie będę jeździła rowerem, a przynajmniej 5 razy w tygodniu. Dzisiaj się przebrałam na sportowo i miałam już buty ubierać, a tu patrzę deszcz pada :< I tak sobie czekam aż przestanie, to wtedy pójdę. 

I teraz najważniejsze! (zakochany)Dzisiejszy dzień jest dla mnie wyjątkowy, bo zostanę ciocią po raz drugi (dziewczyna) Od rana wyczekuje zdjęcia małej i ciągle wiszę na telefonie :D Kupiłam już prezent, bo specjalnie rano pojechałam coś kupić i wyhaczyłam komplecik, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia <3 Teraz tyle jest fajnych ubranek dla dziewczynek, że można oczopląsu dostać (smiech) Miałam wstawić zdjęcie, ale wygląda okropnie i gdybym zobaczyła ten komplecik na zdjęciu, to w życiu bym tego nie kupiła i stąd zrezygnowałam z pokazania go Wam :p

Wiem, że ten wpis jest trochę chaotyczny, ale jestem nakręcona wyczekiwaniem zdjęcia, że nie mogę zbytnio na niczym się skupić :D Mam nadzieje, że mi to wybaczycie ;)

17 czerwca 2014 , Komentarze (14)

Jakiś ten wtorek u mnie senny i leniwy od rana. Wstałam o 10 zjadłam śniadanie i siedziałam tak w koszuli nocnej do przed 13 aż powiedziałam sobie dość. Ubrałam się i poszłam pojeździć rowerem. Pogoda akurat idealna, bo nie było ani za zimno, ani za gorąco. Słońce świeciło, ale i wiaterek chłodniejszy zawiewał, więc pogoda wręcz idealna na jakiekolwiek ćwiczenia na powietrzu ;) Mi zajęły one godzinę, bo mam @ od niedzieli i nie chce przeforsować, by nie bolał mnie brzuch, więc dzisiaj nie szalałam. Zanim wróciłam do domu odstawiłam rower na bok i zaczęłam biegać, bo chciałam zobaczyć czy u mnie już z kondycją co do tego lepiej czy nie i jest lepiej :p Tak sobie myślę, by zacząć biegać tak z 3 razy w tygodniu, a czy zacznę, to się dopiero okaże :D Do domu wróciłam jakoś o 14, to akurat pora moja na obiad. Zjadłam kaszę gryczaną z gulaszem sojowym i do tego surówka (zakochany) I jakaś taka senna się zrobiłam prawie zasnęłam na fotelu. Miałam ochotę położyć się spać, ale powiedziałam sobie nie, bo jak to iść spać z pełnym żołądkiem i tak walczę sama ze sobą, by tylko nie zasnąć (spi) Może to też przez pogodę, bo dzisiaj jest taka trochę dziwna. Teraz się zachmurzyło i chyba będzie padał deszcz. 

A teraz trochę z innej beczki ;) Ostatnio sobie tak szperałam w necie i wynalazłam fajną stronkę - tabela kalorii, która od razu nawet wylicza zawartość białka, węglowodanów i tłuszczów. Wszystko byłoby fajnie , gdybym jeszcze miała wagę kuchenną, by te wszystkie produkty ważyć. No ale nie mam i czekam do września, by sobie ją kupić za pierwszą wypłatę, bo w sierpniu idę do pracy (cwaniak) A tu link do tej stronki jakby ktoś chciał i jeszcze się na nią nie napatoczył http://www.tabele-kalorii.pl/ W ogóle ja sobie planuję kupić tyle rzeczy za tą moją pierwszą wypłatę, że chyba mi jej nie wystarczy na to wszystko (smiech)

16 czerwca 2014 , Komentarze (19)

Umówiłam się dzisiaj z koleżanką z którą nie widziałam się praktycznie 3 miesiące, czyli parę dni przed tym jak postanowiłam schudnąć. Szczerze powiedziawszy obawiałam się tego spotkania, a bardziej tego, że nie zauważy, że schudłam. Tym bardziej, że ona jest osobą, która mówi co myśli, a szczególnie o tym czy ktoś schudł czy nie. Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy otworzyła drzwi nagle oniemiała i stała tak chwile wryta. Nawet nie powiedziała 'cześć' czy cokolwiek innego na przywitanie tylko od razu 'Boże jak Ty schudłaś' i zaczęła wołać narzeczonego (mojego kuzyna) i do niego by patrzył jak schudłam :D Najbardziej mnie rozśmieszyła, kiedy powiedziała, że teraz ładnie mnie wyciągnęło, a wcześniej byłam taka pyza i twarz zawsze taką miałam jak napompowaną, a że teraz ładnie mi zeszczuplała i jestem taka wyciągnięta, a nie taka pyzata (smiech) Nie mogła się napatrzeć i bez przerwy się zachwycała i tak trwało praktycznie przez całe nasze spotkanie. Do tego zażartowała, że ja chudnę za to ona nabrała masy, ale ona w ciąży i w piątek ma cesarkę, więc nic dziwnego :D Z godzinę posiedziałyśmy u niej póki nie wybawiłam się z jej półtorarocznym szkrabem po czym poszłyśmy w trójkę na spacer ;) Oczywiście jako, że pogoda słoneczna rzuciła hasło lody i do mnie uśmiechnęła czy moja dieta pozwala na lody, więc jej mówię, że ja nie jestem na żadnej diecie tylko po prostu jem zdrowo. I że lody kupne nie, ale własnej roboty i owszem :p Tak więc ona jadła loda jej synuś wafelka, a ja patrzyłam (smiech) No nie tylko patrzyłam jeszcze trzymałam, kiedy zmieniała małemu spodnie na spodenki, bo oczywiście za ciepło go ubrała, a mnie nie chciała słuchać, że jest ciepło i by ubrała małego na letnio ;) I tak sobie chodziłyśmy po mieście i spacerowałyśmy, bo miałam jeszcze chwile do autobusu. Ona oczywiście nadal drążyła, że tak schudłam i w pewnym momencie powiedziała, że gdyby mnie spotkała gdzieś na mieście, to by mnie nie poznała. Jakoś bardzo mnie to podbudowało i zrobiło strasznie miło (dziewczyna) Choć potem już czułam dziwnie, bo w pewnym momencie ona zatrzymała się z wózkiem, a ja szłam po czym odwróciłam i ona od razu 'masakra nie mogę się na Ciebie napatrzeć'. I tak nasze 2 godzinne spotkanie dobiegło końca, bo doszłyśmy na PKS i podjechał za chwile autobus, którym wracałam do domu. W weekend prawdopodobnie znowu zobaczymy, bo zaprosiła mnie bym wpadła do szpitala do niej i do małej w odwiedziny po piątkowej cesarce także mała, która będzie miała na imię Victoria będzie głównym tematem rozmów, a nie ciąg dalszy tego, że schudłam (uff) Bynajmniej taką mam nadzieje (smiech)

Wróciłam do domu. Zjadłam obiad i poszłam zanieść obiad siostrze do pracy i po niedługim czasie przyszła Pani, która z nią pracuje i pierwsze jak otworzyła drzwi powiedziała 'jaka laska się z Ciebie zrobiła' czyli wniosek krótki! Jednak osoby trzecie zaczynają już to dostrzegać - miło! :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.