Cześć!
Wracam po dłuższej przerwie, oczywiście z kilogramami na plusie... Nie mam siły i chęci opowiadać o przyczynach. Pora się po prostu obudzić i wziąć za siebie.
Waga z dzisiaj 79 kg. Rekord był w styczniu 2020 r.: 85 kg.
A jak u Was?
Znajomi (74)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 9851 |
Komentarzy: | 307 |
Założony: | 5 lipca 2014 |
Ostatni wpis: | 15 listopada 2020 |
kobieta, 33 lat, Miasteczko
165 cm, 79.00 kg więcej o mnie
Cześć!
Wracam po dłuższej przerwie, oczywiście z kilogramami na plusie... Nie mam siły i chęci opowiadać o przyczynach. Pora się po prostu obudzić i wziąć za siebie.
Waga z dzisiaj 79 kg. Rekord był w styczniu 2020 r.: 85 kg.
A jak u Was?
Cześć!
Będzie kontrowersyjnie, ale czuję potrzebę wypowiedzenia swojego zdania, bo krew mnie zalewa jak patrzę na ludzi, którzy bagatelizują problem.
Na prawdę jeśli nie musimy wychodzić to nie róbmy tego, darujmy sobie wyjście do kościoła, darujmy spacery z dziećmi, bieganie na dworze.
Rząd podjął świetna decyzję i jestem w głębokim szoku! Zamknięcie granic i minimalizacja lotów i transportu, zamknięcie galerii, zamknięcie restauracji i barów. To najlepsze co mógł zrobić.
Wiem, że część rodaków utknęła za granicą - niech tam zostaną, bo przywiozą nam więcej zarazy do kraju. Pojechali na wakacje / do pracy - na prawdę był czas na to, aby wrócić. Gorąco w temacie koronawirusa nie zrobiło się wczoraj. Ja sama zrezygnowałam z wakacji w ciepełku w miesiącu marcu - decyzję podjęłam już w styczniu, słysząc co się dzieje. To było do przewidzenia, że zaraza się rozpowszechni i dotrze do Polski. Minimalizujmy skutki...
Niestety praca w domu, brak ruchu może wpłynąć na wagę i jestem pierwsza u której tak się stanie - dlatego pamiętajcie, że umiar przede wszystkim. Zrezygnowałam z siłowni i biegania na zewnątrz i zamierzam ćwiczyć w domu i pilnować się z jedzeniem.
Trzymajcie się i myślcie o innych! Bo nam może nic nie zagrozić, ale mamie, racie, babci czy koleżance ze słabszą odpornością czy po nowotworze już tak. Nie bądźmy w tym czasie egoistami.
Hej!
Od soboty trzymam dietę 1 700 kcal i waga w końcu zaczęła spadać.
Poziom motywacji jest przyzwoity! Aktywność fizyczna jest zadowalająca, mogłoby być jej więcej, ale coś się dzieje z koja stopą... Wszystkie badania są dobre, a ona boli.
Jak zważę się jutro rano to dam znać jak sytuacja, póki co jestem dobrej musli. A jak u Was? :)
Wizyta na siłce zaliczona.
Zobaczymy, czy obudzi się we mnie zapał na nowo. Póki co nie myślę o tym co i jak chcę osiągnąć, bo jestem zrażona swoimi ostatnimi poczynaniami. Zobaczę co przyniesie czas :) Muszę się trochę zdystansować.
A co u Was? :)
Witajcie!
Stanęłam dzisiaj na wagę i na prawdę się ucieszyłam. Jestem w trakcie kobiecych dni, a na wadze ... 72,5 kg - co oznacza, że w 12 dni ubyło mnie trochę więcej niż 2 kg :) Nie robię pomiarów centymetrem, bo ... jestem leniwa, a poza tym pędzę do lekarza, bo dopadło mnie jakieś choróbsko. Najpierw wyglądało na anginę, ale skończyło się na diagnozie, że to zapalenie gardła (leczenie płynem do płukania + zbijanie gorączki + wykrztuśne), dzisiaj chrząkam jak świnka i bardzo boli jak kaszlę więc idę sprawdzić żeby być spokojna. Standardowo towarzyszy mi ból głowy i uczucie osłabienia. Ale ... ponad dwa lata nie chorowałam na nic, nie brałam żadnych leków więc powiedzmy, że jak na mnie bardzo dobry wynik.
Co do moich działań to od początku roku, codziennie znajdowałam czas na rowerek - chociaż mnie nudził, znajdowałam różne wykręty to i tak na niego wsiadałam. Złamałam się wczoraj po 11 dniach, bo jednak organizm musi odpoczywać i się regenerować.
Ograniczyłam alkohol, właściwie wyeliminowałam, bo od początku roku skusiłam się tylko na łyk piernikowego piwa (swoją drogą jak nie przepadam za piernikami, tak piwo było wyborne) i dwa kieliszki czerwonego wina wytrawnego w czasie popołudnia ze znajomymi.
Słodycze jem dwa razy w tygodniu - wyjadam zapasy świąteczne, dawkuję słodkie np. cztery czekoladki, baton lub pasek czekolady. Niestety moja relacja love - hate ze słodkim jest bardzo silna i wiem, że dobrą metodą dla mnie jest wyznaczenie dni, w jakie mogę je jeść.
Koktajle - każdy dzień zaczynam od koktajlu, no prawie każdy. Wczoraj np. wymiotowałam po herbacie wiec koktajlu nie było, do tego w weekend pozwalam sobie odpocząć za nimi i zatęsknić. Mój ulubiony? Jarmuż, banan, maliny i jarmuż, banan, śliwki i czekolady.
Chipsy - w styczniu nie jem ich w ogóle i powiem szczerze, że nie mam ochoty. Podgryzam za to płatki pełnoziarniste i kasze ekspandowane - w rozsądnych ilościach. O ile samo podjadanie jest "be", o tyle lepiej podjadać coś takiego niż chipsy - takie jest moje zdanie.
Ograniczyłam soki i napoje - w ostatnich dniach akurat sok marchwiowy jest moim wybawieniem, bo mam wrażenie, że tylko on ma jakiś smak. Wybieram taki z najlepszym składem.
Pizza / kebab - odstawiłam, bo to moje brzydkie sposoby na szybki obiad. Aczkolwiek na kebabie byłam, o ile można to tak nazwać, ale widziałam co do niego idzie i to samo zrobiłabym w domu, ale byłąm na mieście, tu nie mam zastrzeżeń. Co do pizzy i innych fast foodów - najważniejszy jest umiar. Ale ja ostatnio miałam z nim problem, nie chciało mi się gotować więc szłam na totalną łatwiznę, pomijam wydawanie pieniędzy, bo zrobienie pizzy samemu jest i tak tańsze niż zamówienie :)
Ale się rozpisałam, o ja szalona, ale ... czasem trzeba! :)
A jak u Was?
Wita Was żenada 2018 roku (czyli ja!)
Za ten zacny tytuł nagrodą jest wielki brzuch, całościowe zalanie, kiepskie samopoczucie, bolący żołądek i pryszcze na twarzy.
A tak na poważnie nie wiem co się stało, popsułam się i tyle. Waga - koszmar, ale nie ma czego ukrywać 74,8 kg. Nie powiem, że to zgromadzona woda, bo jak to powiedział jeden z dietetyków - zebranie wody to świetna wymówka dla tych, którzy są zbyt słabi żeby schudnąć. Moja waga to efekt mojego postępowania i moich wyborów, bo sami za siebie odpowiadamy...
Generalnie w kwestii wagi ważne są kwestie estetyczne - grube nie jest piękne i nie uwierzę w te słowa nigdy... Ważne są też kwestie zdrowotne - otyłość to choroba. Wiem, że u mnie jest etap nadwagi, ale od nadwagi do otyłości droga jest bardzo krótka. Poza tym otyłość powoduje szereg innych chorób: nadciśnienie, cukrzyca...
Moje główne problemy to słodycze i słone przekąski - od lat. Przyznaję się bez bicia, ostatnio w ten sposób zajadałam problemy i stres. Wiem, bardzo słabe jest zjedzenie paczki chipsów czy czekolady, bo jest problem - przecież sam się ten problem nie rozwiąże... Mój problem to także czas stagnacji i bezruchu - taki był grudzień, kiedy każde wyjście związane z aktywnością kończyło się przeziębieniem (dlatego też grudzień to czas bez kijków, bez biegania, mało spacerów). A na brak ćwiczeń w domu nie mam usprawiedliwienia.
Z jednej strony wiem, że mogę dużo - już raz konsekwentnie schudłam i czułam się świetnie (zarówno fizycznie jak i psychicznie), a z drugiej wiem jak bardzo jestem słaba i ile błędów popełniać i mogę popełnić.
Nie będę tutaj rozpisywała się ile bym chciała schudnąć i jak - to już przerabiałam. Nie mniej jednak trzeba się z tym zmierzyć, ale nie dzisiaj. Dzisiaj jest bardzo gorzko...
Ale żeby nie było aż tak smutno to na koniec wpisu życzę Wam roku 2019 takiego, jakiego sami sobie byście życzyli. Bawcie się dobrze! :)
Długo mnie tu nie było, ale nie będę zagłębiać się w to, co się działo - by minęło.
Na wadze 72 kg i taką wagę przyjmuję za wyjściową na ten moment. Zostało 10 tygodni do nowego roku i miło by było zacząć nowy rok z postanowieniem utrzymania wagi a nie zrzucania. Tak, wiem 10 tygodni to może być nawet 10 kg, ale znam siebie i swoje możliwości i serio, spadek 0,5 kg na tydzien będzie mnie zadowalal. Już nie mówię o tym, że źle się czuję z taką wagą, ale przez to muszę brać większą dawkę leków, a nie chce, przy wadze 68 kg dawka była optymalna, a mniejszej wagi nie pamiętam...
Dzisiaj obkupiłam się w Rossmanie: matowa pomadka nude (bardziej to róż, taki przygaszony), tusz do rzęs, podkład (wyróżniony w jakimś konkursie więc jestem go ciekawa, ale obawiam się aplikacji pipetą) i zestaw puder, rozświetlacz i bronzer (miałam i byłam bardzo zadowolona).
Powiedzmy, że zakupy na zachętę do dbania o siebie i wagę. Zaoszczędziłam ponad 60 zł więc było warto. Promocja trwa do 19.10.2018 - coś polecacie? :)
Dzisiaj jest piękna pogoda, zamierzam ogarnąć mieszkanie (zakupy zrobione, pranie też) i pobiegać, bo żal spędzać taki dzień w domu.
Ściskam mocno!
Cześć!
Jakoś dużo się dzieje, aż czasem zapominam o vitalii - o diecie też. Aktywność jest w miarę w porządku, biegam albo ćwiczę - staram się, aby aktywność fizyczna była w 5 dni tygodnia, czasem 3 x bieg, 2 x ćwiczenia, czasem jakoś inaczej. Walczę o regularność. Pogoda do biegania nie zachęca - od wczoraj zimno i mokro, a ja mam jakąś słabą odporność, temperatura ciut spadnie i zaraz mam zatkany nos.
Co do ćwiczeń to najczęściej wybór pada na Skalpel - kiedyś ćwiczyłam i zrobiłam 30 dni (nie ciurkiem tylko skreślałam, który raz ćwiczę) i bardzo ładnie wysmuklił mi nogi i talię. Nie powiem, że sprawia mi to frajdę, ale nie wszystko w życiu musi być przyjemne :D
Nie wiem ile jest na wadze, trochę boję się wchodzić żeby nie doznać szoku. bo obstawiam jakieś 70 kg, ale nie ma co narzekać :)
A jak u Was, walczycie? :)
Witacje w czerwcu!
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka! :D
Maj był w miarę dobrym miesiącem, oprócz końcówki - byłam mniej aktywna fizycznie, gorzej jadłam, wpadało więcej świństwa. Niestety, zawsze mówiłam, że jestem mentalnym grubasem - stres, nerwy, złość po prostu zajadam. Nie czarujmy się - to nie jest normalne, kiedy tylko czekolada może poprawić humor. Z jednej strony trochę smutno, z drugiej trochę straszno. Wiem, że potrafię być wytrwała, potrafię dawać z siebie wszystko,a z drugiej jestem słaba, po prostu. Na wadze nie wiem ile jest, ale sądzę, że 69 kg - przy okazji zakupów muszę kupić baterię do wagi więc zważę się z rana, w najbliższych dniach. W każdym razie ostatnie dni moim zdaniem zniweczyły cały wysiłek z pierwszych trzech tygodni miesiąca.
Za dwa i pół miesiąca mam urlop, na prawdę miło byłoby mieć ładne zdjęcia. Rano, przy kawie analizowałam i w sumie przy wadze 64 kg wyglądam i czuję się w miarę w porządku - przecież to 5 kg. 5 kg w 10 tygodni jest przecież wykonalne, pytanie czy przy moich zdrowotnych przypadłościach jest możliwe? Sama nie wiem. Chciałabym z końcem czerwca zobaczyć 67 kg, z końcem lipca 65 kg i przynajmniej z taką wagą pojechać na wakacje...
Dobra, dosyć biadolenia teraz krótko i na temat:
Podsumowanie maja:
Aktywność: 60 km (bieganie + kijki)
"Codzienność" *: 290 000,00 kroków (średnio 10 734 dziennie), 252 km
* Codzienność - liczba kroków i dystans zrobiony w ciągu miesiąca
Plan na czerwiec:
Aktywność: 70 km
Do tego:
a) Ograniczenie lodów / zamiana lodów w czekoladzie na wodne lub bez polewy,
b) Ograniczenie słodyczy (niestety, w domu zawsze mam słodkie - czas to zmienić),
c) Rezygnacja z chipsów i słonych przekąsek.
Zawsze uważałam, że jedzenie to mój problem, moja zmora.
Cel wagowy na 30.06.2018 r.: 67,0 kg.
Chyba zgapię to, co robią niektóre z Was - może ilość kolorów będzie mnie mobilizowała:
Dieta: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
Aktywność:1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
P.S. Wydaje mi się, że gdy tutaj piszę to jest ok, w miarę się pilnuję - a jak tylko odpuszczę to jest jak jest.