Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chciałabym w końcu w 100% podobać się sobie i nie wstydzić się własnego ciała!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8178
Komentarzy: 120
Założony: 30 lipca 2014
Ostatni wpis: 5 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
.Alice.

kobieta, 31 lat, Szczecinek

158 cm, 51.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 października 2014 , Komentarze (4)

Witajcie,

wcześniej o tym nie pisałam, bo jakoś wyleciało mi z głowy, ale już podczas wyjazdu z T. na wakacje pobolewała mnie lewa stopa, Jak chodziłam to czułam jakby coś się rozrywało(?) taki przeszywający ból od czasu do czasu, który nasilał się. W końcu w dniu wyjazdu już dość mocno mnie bolała i ledwo chodziłam. Dopiero w zeszlym tygodniu poszłam do ortopedy (rodzinny gówno pomógł a skierowania nie dał gdzie trzeba :|).

Ponieważ na tej stopie już kiedyś bolał mnie duży palec u nogi, zaczęłam nosić takie rozdzielacze jak przy halluksach, bo to byl znak, ze cos tam zaczyna się dziać. Teraz spuchła mi górna część stopy przy małych palcach i bolało mnie kiedy chodziłam- okazało się, że stopa może być przeciążna/nadwyrężona od ćwiczeń, a dodatkowo może przez tego halluksa coś tam się robić i zalecił oprócz leków wkładki metatarsalne, które sdziałają cuda :D.

Powoli coraz mniej mnie boli, a co najważniejsze mogę chodzić! Nie myślcie, że jak mnie bolało to nie ćwiczyłam, oooo nie :p starałam się tylko tak ćwiczyć, żeby mnie nie bolało. 

Któraś z was ma może z tym doświadczenia?

No i od wczoraj jestem chora. Byłam w pracy i tak zmarzłam, że moment i pojawil się katar, złe samopoczucie i dreszcze. Cały wieczór leżałam po ciepłą kołderką, żeby się wykurować, ale dzisiaj jeszcze mnie trzyma paskudztwo :|.

Zaczęłam ćwiczyć co dwa dni, bo teraz mam nadmiar obowiązków i czasem jestem na tyle zabiegana, że nie daję rady. Dzisiaj też mój dzien treningowy, mam nadzieję, że mimo choróbska dam rade! :)

22 września 2014 , Komentarze (8)

Nie mogłam się zebrać, żeby tu wejść i napisać- dalej żyłam wyjazdem, a było cudownie:). Pogoda super, ja się poopalałam luby pokąpał w morzu- dla każdego coś miłego :D. Szkoda, że tak szybko minęło i trzeba było wracać do szarej rzeczywistości :(.

Z dietą i ćwiczeniami jak najbardziej OK :). W czasie wyjazdu wstawałam wcześnie rano robiłam cardio +6stkę tak samo jak w domu, nic się nie zmieniło , jedynie robiłam te ćwiczenia na czczo bo nie mialabym czasu jeść śniadania, czekać godzinę i ćwiczyć 1,5h i znowu 1h na ogarnianie i ponowny posiłek. Nawet pasowało mi to ćwiczenie na 'rozbudzenie' :D. Później zjadałam owsiankę z owockami i marsz na plazę ! :D 

'Grzeszkami', chociaż ja nie uważam to za grzech, były lody- raz poszlismy na prawdziwą gorącą czekoladę, ja zamówiłam z migdałami i cynamonem- PYCHA!! Porcja tego była mała i całe szczęście bo wypiłam niecałą połowę i się mega zasłodziłam! :D 

Kolejne dni to były lody kręcone (małe), raz deser jogurtowy z masą owoców i (niestety) tylko jedną gałką lodów. Nie miałam tam jednak jakiegoś apetytu i nie jadałam kolacji. Na obiad raz poszliśmy do knajpki to zamówiłam przesmaczną sałatkę z łososiem, no pycha była :D. Tak to robiłam w domu swoje fit dania :).

Słuchajcie, jak przybył ostatni dzień 6stki weidera to myślałam że padnę ze szczęścia. Chyba NIGDY więcej jej już nie zrobię, mega monotonia na koniec! Zabijała mnie myśl, ze tyle czasu poświęcę na ćwiczenia-min3h musiałam mieć wygospodarowane na to, to duuuużo. 

JESTEM Z SIEBIE DUMNA! 1 raz w życiu robiłam 6stkę i zrobiłam ją do końca :D. Moim zdaniem efekty są, ale nie takie, ze mam 6ścio pak :p, ale takie , że mam mocniejsze mięśnie brzucha i to, że sporo tłuszczyku dzięki niej zeszło z niego :).

Teraz mój plan treningowy to 30min cardio+10-14min na brzuch, zależy jaki zestaw wybiorę do tego po 5min rozgrzewki i rozciągania ;). Taki zestaw mi bardzo pasuje, bo nie zajmuje dużo czasu :).

Idę was poczytać, bo jestem ciekawa jak z postępami u was! <3

14 września 2014 , Komentarze (7)

Jestem mocno podekscytowana!

Czym?

Za 4 dni kończy się 6weidera!

Będę z siebie dumna jak dotrwam do ostatniego dnia- a dam radę, na pewno ! 

Ciężko się ją teraz robi z jednego powodu- czas, zajmuje naprawdę duużo czasu (ponad 40min), a do tego dochodzi cardio- łącznie 80-85min +prysznic+zrobienie szejka. Ciężko mi się zmobilizować pod tym względem, że wiem ile będę musiała na to czasu poświęcić, ale trwam w postanowieniu :D.

Ostatnio byłam u koleżanki ze studiów i w ramach tego, że udało jej się zaliczyć przedmiot i tym samym przejść na kolejny semestr- napiłam się dwie szklaneczki cydru i jednego drinka z wódką :) poza tym jedzeniiowo jak najbardziej OK. 

Wczoraj i dzisiaj robiłam trening na czczo, bo po prostu nie miałam czasu, ze zjeść śniadanie, odczekać godzinę, zrobić trening, znowu zjeść i dopiero mieć 'wolny czas', łącznie potrzebuję (jak widać) na wszystko ok.3h. Na szczęście jeszcze tylko 4 dni! :D

Ściągnęłam już nową aplikację na telefon ABSII i jak skończy się 6stka to przystępuję do robienia innych i co najważniejsze MNIEJ CZASOCHŁONNYCH ćwiczeń mięśni brzucha :D

Tak jak w tytule we wtorek w końcu z lubym wyjeżdżamy <3.  Także od niemalże poniedziałku (będę się pakować +okazało się, że muszę zrobić na nowo badania na uczelnie :|) do piątku mnie nie będzie <3. Nie oznacza to, ze na wyjeździe nie dokończę 6stki, o nie nie nie nie nie ! Mój T. mi dopinguję i w tym wspiera :D sam robił dwukrotnie, skoro on dotrwał do końca to ja tego nie zrobię?!

Idę trochę was poczytać a następnie relaksować się <3

8 września 2014 , Komentarze (35)

Wczoraj po treningu zrobiłam fotki, żeby pokazać wam w zym jest problem- a jest głównie na brzuchu! Okropne fałdy ugh, i uda- trochę zeszczuplały, ale jeszcze trochę im brakuje. 

Dzisiaj 30 dzień 6 weidera :) Czuję,że mięśnie są twarde i 'trzymają' mój brzuch i po jedzeniu nie jestem taka wypchana :) Ogólnie czuję, że wysmukliłam się, co jest świetnym uczuciem zwłaszcza jak wkładam obcisłą bluzkę :D . 

Mój dzisiejszy trening zrobiłam z hanetlką- dałam obciążenie 1,25kgx2, więcej nie dałabym rady, niestety pod tym względem jestem słabiutka :|. Od czasu do czasu będę włączać ją do moich zestawów ćwiczeń, bo wymęczyłam się ostro :).

No dobra teraz fotki:

Jak stoję jest w miarę OK

Pierwsze zdjęcie jeszcze ujdzie, drugie przedstawia co się dzieje jak siadam, a ostatnie jak się pochylam :|.

Najgorsza jest ta fałda którą widać właśnie jak się pochylam, ją głownie chce zwalczyć, bo to okropne i jak widać jak stoję mój pępek nie jest 'otwarty' tylko taki 'schowany' co powoduje, że wg mnie wygląda na taki fe :|

Ale cóż, trzeba walczyć ze swoimi niedoskonałościami i to właśnie robię! 

4 września 2014 , Komentarze (14)

Witajcie

Dzisiaj trochę pomarudzę, bo mam dni przez @ a w tym czasie humor bywa różny.

Otóż ćwiczę od świąt Wielkanocnych z miesięczną przerwą w czerwcu ze względu na ciężką sesję. Wtedy były efekty mojej pracy, czułam, że brzuszek się zmniejszył, koleżanka, którą widuję raz na parę miesięcy też zauważyła zmianę. Cieszyłam się, że tak fajnie mi szło i postanowiłam, że jak tylko skończę uczelnie i praktyki to zabieram się dalej za ćwiczenia. 

Ćwiczę regularnie, staram się codziennie, od ok. 10.07, niedługo miną 2 miesiące od kiedy podjęłam walkę z tłuszczem na brzuchu i udach. Doszłam do takiego etapu, ze chcę się odchudzać zdrowo i z głową, to ma być 'dieta' która będzie ze mną cały czas, a nie tylko na chwilę, jestem cierpliwa i nie mierzę i ważę się co chwila.

Jednak dzisiaj trochę się zawiodłam, liczyłam, ze po 2 miesiącach będą większe efekty niż teraz, że brzuch się bardziej zmniejszy a uda się wysmuklą. Tymczasem owszem brzuszek znika, boczki uciekają, uda trochę oporniej ale zmniejszają się, ale nie są to tak duże efekty jakie mają inni po 2 miesiącach. 

Zazdroszcze dziewczynom które są podobnego wzrostu, ważą więcej i wyglądają znacznie lepiej, albo ważą tyle samo a wyglądają jak milion dolarów. 

Wiem, że przez to, że nie mam nadwagi to zmiany idą wolniej, zdaję sobie  z tego sprawę. Najgorsze jest to, że ważę niedużo 50-51kg przy 158/160 wzrostu (160cm u lekarza jak sama się mierzę 158cm) a tłuszcz jest i to mnie kurczę denerwuje, że mam go sporo na brzuchu w szczególności. 

Wydaje mi się, że to przez to że jestem drobnej budowy, po mamie. Nie widać po mnie dodatkowych kilogramów, ani tych straconych, rzadko kiedy ktoś zauważa jakieś zmiany nawet jak jest to 5-6kg. Może to przez to, że jestem drobna muszę ważyć naprawdę mało przy tym wzroście, żeby tłuszczyk całkowicie zniknął? 

Nie poddaje się oczywiście  :) Dalej walczę o lepszą wersję siebie bez grama zbędnego tłuszczu. Marzy mi się zakładanie którychkolwiek spodni, bluzek bez patrzenia, że oponka się wylewa a jak chodzę to brzuch trzęsie się jak galareta. Chciałabym do Sylwestra wyglądać szałowo. Właśnie do tego czasu chce być zadowolona ze swojego wyglądu w 100%. Myślę, że to realne o ile dalej bedą takie chociażby małe poprawy. 

Dzisiaj 27 dzień A6W. Nie sprawia mi ona już prawie w ogóle trudności :D. Jeszcze 2-3 dni temu ciężko mi szło ćw 2, 4, 5,  a teraz nie lubię tylko 5. Reszta idzie gładko. Puszczam sobie muzyczkę, wyobrażam sobie swój super brzuch i lecę z ćwiczonkami :D. Wizja płaskiego brzuszka motywuje mnie do codziennych ćwiczeń :).

Oby motywacja zawsze była z nami!

2 września 2014 , Komentarze (8)

Wczoraj wieczorem miałam test swojej silnej woli, mini test, mogłam zostać u dziewczyn i razem z nimi bawić się do rana, ale ja wróciłam grzecznie do domu, bo trening sam się nie zrobi :p. Poćwiczyłam ładnie cardio na całe ciało +A6W. Dobrze, że te cardio tak urozmaicam, bo już dawno bym się znudziła. 

Chciałam coś napisać o spalaczach tłuszczu. Dlaczego? Bo przeżyłam z nimi 'trochę chwil' nie tylko ze spalaczami. 

Zaczęło się od tabletek pu-erh były dostepne czerwone, zielone i czerwono zielone (kolory opakowań), brałam je dość długo i to na samiutkim początku przygody z odchudzaniem (czyli w wieku 12 lat). Pomogły, poskromiły mój apetyt, do tego piłam czerwoną herbatę. Pamiętam jakiego powera po tym miałam :D Przez jakieś 2 miesiące bez żadnej diety, totalnie żadnej tylko branie tych tabletek, herbatka- skutek uboczny mniej chciało mi się jesc- schudłam jakoś 5-6kg, jakoś tak. Do gimnazjum chodziłam już trochę odchudzona, lepiej wyglądałam. 

Później przyszła pora na coś innego LINEA. One z tego co pamiętam nic specjalnego nie wniosły do mojego życia, no, odchudziły mój portfel :p. Lepiej sie jednak czułam będąc już na diecie i biorąc 'magiczne tabletki', miałam komfort psychiczny. 

Pierwszym zakupionym termogenikiem, lekkim, był THERM LINE II, nie był jeszcze wtedy tak popularny, nie reklamowano go, ale ja nie potrzebowałam reklam, kiedy w internecie można znaleźć wszystko czego się chce.  Brałam to cudo i się zawiodłam. O ile za pu-erh płaciłam śmieszne kilkanaście złoty (jakoś 12zł) o tyle za to już 10 zł więcej (teraz chyba ze 40 pare złoty kosztuje). Stwierdziłam, że to pic na wodę i trzeba czegoś lepszego.

Tak trafiłam na forum, gdzie ludzie odchudzali się przy pomocy takich rzeczy. Ja w sumie chciałam odciążyć się psychicznie takimi tabletkami, żeby nie było, ze po każdym zjedzonym ciastku mam wyrzuty sumienia, takie tabletki sprawiały, że myślałam sobie 'one na pewno sprawią, że nie przytyję'- nie wierzyłam w to, ale tak było łatwiej. 

Długo mi zajęło wybranie 'odpowiedniego dla mnie' splacza tłuszczu. Czytałam masę opinii zanim podjęłam ostateczną decyzję. Przyjechał do mnie DYMATIZE BURN XTRA (nie pamiętam nazwy, ale coś w tym stylu). To było to czego oczekiwałam. Pisali, że to jeden z mocnych preparatów, ale polecali dla 'początkujących'. Ten specyfik przywrócił w moją wiarę w 'magiczne tabletki'. Początkowo po czymkolwiek, co zjadłam leciałam do WC. Po czasie wszystko się unormowało, a ja schudłam, wszyscy mówili 'Ojej, ale schudłaś", "Ale z ciebie chudzinka", a ja cieszyłam się, że w końcu coś ruszyło do przodu. 

Na koniec przygody brałam znaną wszystkim l-karnitynę, ale wtedy juz jakiś sport był, ale totalnie mnie zawiodła. 

Pomimo brania tych 'cudów' mój brzuch nigdy płaski nie był, czy to bylo 48-49kg czy 53kg. Dopiero kiedy dojrzałam to tego zrozumiałam, że nie tędy droga. Dieta jest ważna, ale dla mnie ćwiczenia ważniejsze. Jednak to dzięki nim w końcu zaczęłam widzieć zmiany, nie tylko ja. 

Czy żałuje swoich przygód z tabletkami?

Nie, abosolutnie tego nie żałuje. Jesteśmy ludźmi, jesteśmy ciekawi, a ja taka byłam, spróbowałam, przekonałam się na własnej skórze jak to jest i odstawiłam, nie brnęłam w to nie wiadomo jak długo. 

Czy zrobiłabym to jeszcze raz?

W aktualnym stanie, nie wiem, dobrze mi tak jak teraz prowadzę swój tryb życia. Nie wiem czy chciałabym coś 'naruszyć'. Nauczyłam się dzięki temu cierpliwośći w dążeniu do celu. 

Dzisiaj znowu czekają mnie zakupy, mam nadzieję, że coś fajnego upoluję :D. Gryze się z myślami, czy poćiwczyć teraz czy po zakupach... aktualnie mam trochę lenia i jeszcze mi się ziewa od niedawnego wstania z łóżka :p. Obym coś fajnego znalazła! ;)

31 sierpnia 2014 , Komentarze (20)

Takie oto pytanie usłyszałam już dwukrotnie :D Raz we wtorek, a drugi raz wczoraj :D To znaczy, że coś tam nie tylko ja widzę, ale także ci, którzy widują mnie od czasu do czasu :D. Brzuszek się zmniejsza- to przede wszystkim rzuca się w oczy! Powoli brak boczków :D Duma rozpiera :D Mówię potem lubemu "Widzisz, nawet ona zauważyła, a ty nic!" a on się zaśmiał tylko :p. On nie widzi moich postępów, ale to dobrze, to znak, że nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Sam przyznaje, że dla niego ciągle tk samo wyglądam- jak przy tabletkach przytyłam (nieszczęsna woda, brzuch jak w ciąży) 4-5kg to mówię mu 'jejku ja ja wyglądam' a on zawsze patrzył na mnie wzruszał ramionami i mówił, że on nie widzi żadnej różnicy. Jak schudłam te kilogramy też nie widział, teraz jak robię się smuklejsza też nic nie widzi :p

Zauważyłam, że moją zmianę zauważają jedynie kobiety, my jesteśmy takie drobiazgowe, ale faceci nie zwracają naprawdę na to uwagi. Dla mnie to dobrze, bo jakby mój ukochany zwracał uwagę na takie rzeczy to bym się mega stresowała każdym dodatkowym kg. 

Takie słowa dały mi kopa pozyttywnej energii i dodatkowej motywacji :D. W końcu spełniam swoje marzenia- chciałabym w końcu nie wstydzić się swojego ciała, wychodzenia w stroju na plażę/ basen, żebym mogła nosić każde spodnie i bluzkę, żebym siedząc nie miała wielkich fałd na brzuchu które przyprawiają mnie o złość. Już niedługo... Chciałabym za 2 miesiące zgubić ten zbędny balast, moje małe marzenie, pozbyć się tego raz na zawsze i cieszyć się płaskich brzuszkiem. 

Nie zależy mi na wadze, mogę nawet ważyć 60kg o ile jest to równoznaczne z posiadaniem płaskiego brzuszka i zgrabnych nóg. Dietą się nie katuje- jem to co jadłam niemalże zawsze z tym że zrezygnowałam zupełne ze słodyczy (lody wpadają czasem), słodzenia cukrem kawy, białego pieczywa, słodkich napoi- czasem od lubego wezme łyczka bądź dwa coli. Resztę jem jak do tej pory, ale w 5-6 posiłkach i dołączyłam ruch. 

Nawet nie wiecie jaka będę szczęśliwa kiedy w końcu siedząc nie będę musiała czucz tego bebzonika na kolanach :)

Idę zaraz ćwiczyć, bo brzuch sam nie spanie :D

29 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Wczoraj nie miałam czasu nawet kiedy tutaj napisać. Wstaliśmy z lubym rano koło 9.30, a o 11 już wpadł znajomy i siedział do 14-15. Miał wrócić jeszzcze więc szybko wzięłam się za trening- dodatkowo zrobiłam rano 10min treningu na brzuch, taka mini tabata. Później okazało się,że jednak już nei wpada więc po prysznicu zaczęłam ogarniać chatę na przyjście gości, a później zrobiłam obiad :).

Ogólnie impreza przebiegła bardzo fajnie. Miałam dobry dzień do picia i trochę wypiłam, tzn mało, ale mi nie potrzeba wiele do szczęścia, taka ekonomiczna jestem :D. Piłam whisky i dwa drinki baaaaaaaaaaaardzo słabe z wódką. Jedzeniowo wczoraj było tak: owsianka z bananem, dwa jajka z bułką ziarnistą ciemną posmarowaną twarożkiem i na to warzywa, po treningu banan i kubek mleka, później obiad domowa tortilla z tuńczykiem mixem sałat, kukurydzą i fasolą (PYCHA!), podczas imprezy ogórki domowej roboty z chilii i carry (rewelacyjne!!), jedna ciemna bułka ziarnista z twarogiem (nie jadłam kolacji, bo nie zdążyłam więc w trakcie imprezy sobie przyrządziłam bułkę). 

Ciągot do niezdrowego jedzenia nie miałam i dzisiaj też nei mam. W zasadzie dzisiaj ledwo cokolwiek zjadłam- pół bułki z odrobiną tuńczyka, mała owsianka plus garść płatków, bułka ziarnista z twarogiem i mixem sałat. Niestety, dzisiaj ubogo, ale po piciu nie moge jakoś w siebie nic wmusić :p

Trening dzisiaj był, ale dopiero przed chwilą go skończyłam. Nie było mowy, zebym za dnia cokolwiek energicznego robiła, walałam się z kanapy do łóżka i ne wiedziałam czy chce spać czy co :p. Teraz zjadłam sobie po treningu pół jabłka i pół kubka jogurtu naturalnego polanego miodem. 

Dzisiaj na treningu spróbowałam coś nowego, chciałam początkowo stepper, puścić serial i sobie ćwiczyć, ale ostatecznie wzięłam jakiś zestaw ćwiczeń i zrobiłam go 3 razy, do tego 10min na boczki i brzuch  i oczywiście 6 weidera :). Ćwczenia w tym zestawie to były głównie na nogi i pośladki- pajace, wypady na noge, wspięcia itp. 

Jestem z siebie trochę dumna, że dałam radę dzisiaj poćwiczyć, bałam się, że polegne, ale jednak nie :D. Stwierdziłam, że skoro nie robię żadnych 'cheat meal' ani 'cheat day' to moim takim dietowym cheatem będzie spożywany od czasu do czasu alkohol na imprezach. Chociaż ja 'słynę' z tego, ze albo nie piję w ogóle, albo śladowe ilości :p. Jednak wczoraj naprawdę dobrze się bawiłam i miałam ochotę się zrelaksować :).

Jutro chyba sobie poleniuchuje w domu, poćwiczę, zrobię dobry obiad, wezmę psa na długi spacer... Taki dzień dla siebie :)

27 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Ciężko dzisiaj było, oj ciężko... muszę chyba trochę skrócić sobie cardio, ale to może jak będę już przy 18stu powtórzeniach na 6scte bo zaczyna się robić zbyt męcząco, a to nie sprzyja mi w późniejszym funkcjonowaniu zwłaszcza jak trening zrobię rano :p. 14ście powtórzeń już da się odczuć, ale to dobrze, brnę ku końcowi :). Cieszę się, że tak szybko to idzie!

Właśnie piję sobie szejka potreningowego i relaksuje się. Brzydka pogoda nie zachęca mnie do wychodzenia z domu, ale i tak będę musiała się podnieść... echm gdzie to lato?

Dzisiaj zjedzona owsianka z dodatkiem innych płatków na śniadanko, szejk bananowy  i brzoskwinka (wstałam o 10.30 :p) zaraz zabiorę się za robienie czegoś dobrego na obiad :). Jutro muszę tak zaplanować trening, żeby zdążyć przed przyjściem gości. Rano wpada kolega do lubego, gdzieś do 16 będzie i będę miała godzinkę da siebie nim zaczniemy wszystko ogarniać... Jakoś dam radę, muszę ! :D

Postanowiłam jutro wypić trochę likieru i whisky, które zalega w barku, ale tylko dwa driny tego i dwa kieliszeczki likierku i myślę, że na tym poprzestanę :) No cóż, zobaczymy jutro !

26 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Dzisiaj ostatni dzień z 12stoma powtórzeniami i jedziemy po 14 :D, a w 1,3,5 po 28 :D. Cuuuudownie, już niedługo 21 dni, a to oznacza, że połowa drogi za mną! 

Wczoraj zrobiłam pośladki i uda i trochę boczków. Dzisiaj chyba spokojne cardio zrobie. Staram się ćwiczyć 30min+6weidera+10min rozgrzewki i rozciągania. Średnio teraz spędzam nad tym godzinę, więc tak optymalnie. Jak dojdzie mi robienie dłużej 6stki to skrócę cardio o 5min, bo nie chcę też tyle czasu poświęcać na ćwiczenia, żeby po zakończeniu 6stki organizm się nie zdziwił troszkę. Poza tym ćwiczę codziennie więc sesje cardio 20-25min też będą działać ;).

W czwartek szykuje się impreza u nas i się zastanawiam, czy się nie napiję (nie dużo, bo nigdy dużo nie piję), myślę tylko czy lepiej wypić dwa piwa smakowe, czy wódkę z sokami? Które 'zło' jest bezpieczniejsze? Chcoiaz w gruncie rzeczy nie nazywam tego złem- wszystko jest dla ludzi i dlaczego jako 20sto paro latka mialabym sobie odmawiać alkoholu od czasu do czasu na imprezie? Wystarczy że nie jem czipsów, czekoladek i tego typu rzeczy bo nawet nie ciągnie mnie na imprezie- nie lubię jeść kiedy piję. Więc czy naprawdę alkohol taki zły jakim go kreują?

Od jakiegoś czasu chodzą za mną orzechy, mega mam na nie ochotę, i to na ziemne najbardziej ! Ostatnio wyjadłam trochę tacie bo schował sobei cwaniak :D. Później znowu poszłam kupić mieszankę- ziemne, laskowe, nerkowce i rodzynki z czego rodzynki wyciągam bo nie lubię :p. Wczoraj to tak za mną chodziły te orzechy (a już nie miałam :(), że szok! Chyba okres niedługo będzie... :p

Wczoraj zjedzone: owsianka, banan, 2jajka+bułka z twarożkiem, szczypiorkiem, sałatą i trochę musztardy, parę sucharków beskidzkich/bieszczadzkich- uwielbiam je! są pyszniutkie mimo, że wiele ludzi wypluwa to po gryzie :p, Szejk domowy bananowy, pół bułki z twarogiem i pomidorkiem.

Dzisiaj póki co tylko owsianka, ale tak myślę, że zaraz pójdę coś zjeśc, bo już powoli głodna się robię :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.