Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

pracuję i studiuję

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1486
Komentarzy: 24
Założony: 7 września 2014
Ostatni wpis: 12 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
cynamonowa85

kobieta, 39 lat, Kędzierzyn-Koźle

168 cm, 99.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2015 , Komentarze (2)

Dostałam wczoraj jadłospis na nowy tydzień i już zaczęłam kolejną przygodę.

W drodze z uczelni zrobiłam zakupy na poniedziałek i wtorek. Jak zwykle zaskakuje mnie kwota, którą wydaję w sklepie gdy jestem na diecie vitalii. To niesamowite jak bardzo przepłacamy za przetworzoną żywność. Zapłaciłam dosłownie kilka złotych za zakupy na dziesięć posiłków. Super, bo kwota wydana na abonament zwraca się w pierwszym, najdalej drugim tygodniu :)

Dzisiaj na śniadanie chleb z pomidorem, a do pracy koktajl pomarańczowy z bajerami i kanapki z kiwi i białym serem :) Super sprawa.

Choć jak zwykle obawiam się, że będę w pracy głodna. Niestety zdarza mi się pracować po 10 i więcej godzin, więc pod koniec kiszki grają marsza - nie mam możliwości podgrzania obiadu. No ale jakoś dam radę :)

Ważne, że jestem pełna dobrej energii :)

10 października 2015 , Komentarze (2)

Wiecie co jest kluczowe w diecie? To, żeby naprawdę zmienić swoje nawyki. Nie jest ważne to, że schudło się 10, 15, czy 40 kg jeżeli osiągając swój cel zaczynasz stopniowo wracać do dawnych nawyków. Co z tego, że można kupić ciuch w rozm. 38 czy nawet 36 jak po zakupach lądujesz z koleżanką na ogromnych lodach z bitą śmietaną? Co z tego, że możesz zrobić 250 przysiadów jak jadąc do czy z pracy sięgasz do woreczka z krówkami, galaretkami, nawet do czekolady?

Schudłam z vitalia.pl ok 16 kg, bezpośrednio przed przygodą z portalem sama zrzuciłam 10 kg. Biegałam, ćwiczyłam, cieszyłam się życiem. Osiągnęłam swój cel. I wiecie co - osiadłam na laurach. I tak mi się kurczę dobrze siedziało, że nie zauważyłam jak przybrałam 14 kg!!!!! No cholera jasna! 

To nie jest efekt jojo - to jest efekt wpierdzielania niewyobrażalnych ilości słodyczy i niezdrowych posiłków o przedziwnych porach dnia i nocy. Tłumaczyłam się sama przed sobą tym, że jestem zajęta. Pisanie pracy dyplomowej, nowa praca, dojazdy itd. Oto więc przedstawiam się Wam jako królowa wymówek!!!! 

Brak mi motywacji do samodzielnej diety, wykupiłam więc abonament - wiem już jak to wszystko ułatwia życie. Dostajesz jadłospis, listę przepisów i listę zakupów. Nie musisz się zastanawiać co będzie w tej sytuacji lepsze - banan, jogurt, kanapka?

Motywacja przyszła wczoraj kiedy przygotowywałam sobie ciuchy na pierwszy zjazd na nowe studia. I co się okazało? No masakra! W nic nie wchodzę!!!!! I znowu ten okropny brak energii...

Do dzieła więc! Smak tortu chałwowego nie jest tego wart! W niedzielę ok. 11:00 dostanę jadłospis. Wieczorem szybkie zakupy i przygotowanie posiłków. W poniedziałek startuję. Trzymajcie za mnie kciuki. Wiem, że potrafię!!!! 

23 września 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj zrobiłam swój pierwszy trening z Shaunem T. i muszę powiedzieć, że jest naprawdę morderczy :) Bardzo szybki i okropnie intensywny, wymaga całkiem sporej sprawności, na szczęście niektóre ćwiczenia można swobodnie modyfikować ćwicząc z Tanią, która pokazuje łatwiejsze wersje wszystkich ćwiczeń (bez podskoków, które w zasadzie są kwintesencją T25). Najlepsze i tak było zadowolenie z samej siebie, kiedy udało mi się wytrzymać pełne 25 minut, kompletnie bez zatrzymywania :)

21 września 2014 , Komentarze (8)

Jedna z Vitalijek z mojej grupy wsparcia (swoją drogą mało motywujące jak prawie nikt się nie odzywa w takiej grupie) wspomniała, że od czasu do czasu robi pojedyncze treningi z programu T25. Nie słyszałam o tym wcześniej, ale od czego jest wujek google :) Jestem w szoku - trening jest okropnie intensywny, trwa tylko 25 minut dziennie - codziennie. Polecam zerknąć na youtube jest mnóstwo opinii o tych ćwiczeniach, a same zestawy można znaleźć na wirtualnych dyskach.

Postanowiłam podjąć wyzwanie. Program trwa 10 tygodni i póki co wygląda na to, że nie dam rady. Parę tygodni temu nie wierzyłam, że będę mogła biec 30 minut bez zatrzymywania się. A mogę. Shaun T też mnie nie pokona! A jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to znacznie przyspieszę spalanie tłuszczu i zaznaczę obecność mięśni osiągając swój cel zdecydowanie szybciej :)

Startuję w poniedziałek. Trzymajcie kciuki :)

19 września 2014 , Komentarze (1)

Walczę z wagą odkąd pamiętam. Już w podstawówce mama woziła mnie do "kliniki" Saba w Opolu i starała się mi jakoś pomóc. Przerobiłam przez te wszystkie lata chyba wszystkie dostępne diety - byłam na kapuścianej, dukana, kopenhaskiej, 1000 kcal, owocowej, warzywnej, MŻ, 3D chili. Oj czego to ja nie próbowałam już. Ale dochodzę do wniosku, że cały problem leżał wcale nie w diecie, ale we mnie. Ja po prostu nie byłam na to gotowa, nie wiem dlaczego, ale najwyraźniej tak właśnie było. Oszukiwałam na diecie, kiedy nikt nie widział, jadłam słodkości, nie pilnowałam porcji, kaloryczności itd. Prawda jest taka, że oszukiwałam samą siebie. Tylko ja na tym traciłam. Nigdy w życiu nie trzymałam się programu tak ściśle jak teraz. No i efekty są widoczne: minęło 10 dni na Vitalii, a ja jestem lżejsza o 2,1 kg czyli ważę 75,9 kg (co prawda waga pokazała mi już nawet 75,3 kg, ale dzisiaj, w dzień ważenia dostałam @ więc mam hektolitry wody w okolicach kostek hihi). Jestem z siebie dumna. Czuję, że to ostatni raz, jak muszę zrzucić aż tyle masy. Nigdy więcej nie dojdę do takiego stanu.

Przy okazji diety zaczęłam biegać, co było bezpośrednim motorem do rzucenia palenia :) Jestem szczuplejsza, nie palę, jestem sprawniejsza. Naprawdę jestem na dobrej drodze!

17 września 2014 , Komentarze (3)

Muszę przyznać, że jest to najlepsza dieta, na jakiej byłam. Nie chodzi nawet o to jak szalenie skuteczna jest, bo oczywiście gdyby nie była wsparta ćwiczeniami i ogromnymi ilościami wody to jej skuteczność mogłaby być dyskusyjna (dziś rano waga pokazała 75,3 kg czyli w sumie - 2,7 kg, czekam jednak do oficjalnego ważenia). Ale podoba mi się. Podobają mi się duże porcje, smaczne posiłki, a przede wszystkim to, ze nie marnujemy jedzenia. Mój mąż odchudza się razem ze mną - ma 170 cm wzrostu i ok 82 kg. Generalnie wygląda świetnie, ale ma brzuch jak mięsień piwny - co jest dosyć ciekawe bo piwa nie pije z zasady. Ale dieta mu podpasowała, choć dodatkowo zabiera do pracy kanapki na drugie śniadanie.

Odniosłam przedwczoraj mały sukces, którym bym chciała się podzielić :) Od 5 tygodni realizowałam 6 tygodniowy plan dla początkujących biegaczy, który uczy biegać :) Jest to plan interwałowy z czterema treningami w tygodniu. Ja biegam (w teorii bo jednak zdarza mi się zdecydowanie częściej) we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Plan pochodzi ze strony bieganie.pl i jestem niezmiernie wdzięczna jego autorowi, bo dzięki tej rozpisce zmieniłam się z lenia przyrośniętego do kanapy w pełną energii młodą kobietę, która ma ochotę o siebie dbać!

Plan 6 tygodniowy

Tydzień 1: 0'30'' biegu 4'30'' marszu - całość powtórz 6 razy
Tydzień 2: 1'00'' biegu 4'00'' marszu - całość powtórz 6 razy
Tydzień 3: 2'00'' biegu 3'00'' marszu - całość powtórz 6 razy
Tydzień 4: 3'00'' biegu 2'00'' marszu - całość powtórz 6 razy
Tydzień 5: 4'00'' biegu 1'00'' marszu - całość powtórz 6 razy
Tydzień 6: 4'30'' biegu 0'30'' marszu - całość powtórz 6 razy
Tydzień 7: 30' ciągłego biegu

Każdy trening zaczynamy od ok 15 minutowej rozgrzewki i kończymy 15 minutowym rozciąganiem. 

Jako osoba, która szczerze, wręcz organicznie nienawidziła biegania, muszę powiedzieć, że nie wiem jak mogłam żyć bez tego. Cały program rozpoczęłam z przyjaciółką, był on moim pomysłem, a zrobiłam to tylko dlatego, że nie chciałam iść na siłownię hihi Do tego stopnia nie czuję się dobrze w takich miejscach, że byłam gotowa biegać po lesie :) Miałam szczęście, bo akurat w Lidlu były buty i ciuchy do biegania, więc uzbroiłam się w czerwone "adidaski" i kilka sportowych biustonoszy - rzecz absolutnie niezbędna przy dużym biuście - no i ruszyłam. Wiecie co kocham w bieganiu? To, że jak mijasz innego biegacza, to on się z Tobą przywita. Nie ważne, że masz czerwoną twarz, widać, ze zaraz wyplujesz płuca, jesteś spocona jakbyś wyszła z jeziora... a on ma super sportowe ciuchy, składa się w 99% z mięśni i biega jak Usain Bolt! Przywita się z Tobą, bo oto oboje należycie do tego samego elitarnego klubu - ludzi, którym się chce! Bo bieganie sprawia, że rośnie apetyt... ale na życie :)

Ja skróciłam mój program bo poczułam, ze jestem gotowa i w poniedziałek pobiegłam swoje pierwsze 30 minut, wczoraj zrobiłam to ponownie, więc to nie przypadek, ze się udało. Plan został zrealizowany, teraz przez tydzień, może dwa nacieszę się ciągłym biegiem i spróbuję odrobinę wydłużyć jego czas - powiedzmy do 45 minut :D a następnie wrócę do treningów interwałowych, ale tym razem popracuję nad prędkością. Myślę, że zacznę od półminutowych podbiegów w półgodzinnym biegu i będę zwiększać długość podbiegów o pół minuty co tydzień. No zobaczymy jak to będzie. Albo poszukam innego planu, w każdym razie do kwietnia muszę być w doskonałej formie, bo czeka mnie mój pierwszy start w życiu :)

12 września 2014 , Komentarze (4)

A oto pierwszy szok. Dietę z Vitalią zaczęłam we wtorek, 09.09.2014 i do dzisiejszego poranka schudłam 1,5 kg!!!! Ważę 76,5 kg co daje odrobinę ponad 8% celu. Ekspresowo to poszło, jestem pod ogromnym wrażeniem.

Moje pierwsze wrażenia odnośnie diety ułożonej przez portal vitalia.pl są bardzo pozytywne. Niestety z treningów nie jestem zadowolona. Dobrano dla mnie dietę 1200 kcal która w zupełności wystarcza mi i mojemu mężowi (choć on dostaje ok 500 kcal ekstra w dodatkowym śniadaniu do pracy). Tak, mąż odchudza się razem ze mną! Uważam, ze kobieta nie jest niewolnikiem, a dom nie jest restauracją, więc jemy wszyscy to samo. Nie mogę słuchać jak niektóre odchudzające się dziewczyny płaczą, że są zmęczone i nie mają czasu na ćwiczenia, bo przecież gotują dla siebie i osobno dla męża, a jeszcze często gęsto dla ich maleńkiego dziecka. O ile osobne gotowanie dla dziecka rozumiem, bo to jak najbardziej normalne, o tyle nie przemawia do mnie stwierdzenie, że mężczyzna naszego życia nie może zjeść warzyw gotowanych na parze z udkiem kurczaka z piekarnika.

Spójrzmy na całą sprawę inaczej. Do tej pory jadłyśmy tak jak reszta domowników, przygotowywałyśmy posiłki, które jedli oni, jadłyśmy my. I w pewnym momencie przyszło otrzeźwienie, że okropnie się roztyłyśmy, ze potrzebujemy pomocy, że potrzebujemy diety. Wzięłyśmy się za siebie, ale co z tego skoro nadal radośnie trujemy najbliższych? Ja rozumiem oczywiście, że schabowy z żółtym serem i masłem w środku jest pyszny - nie przeczę. Ten sam stosunek mam np. do klusek śląskich i rolad wołowych z dużą ilością sosu i kapusty zasmażanej. To jest pyszne, więc to jedzmy! ALE! Nie cały czas! Trujemy rodziny smażeniną, niepotrzebnym cukrem, śmieciowym jedzeniem. Z sobą robimy porządek, a na bliskich przestało nam zależeć?

Trochę ekonomii. Wydrukowaliśmy listę zakupów i jak co tydzień ruszyliśmy do sklepu. Robimy zakupy w systemie tygodniowym, jedziemy do większego marketu, kupujemy wszystko co potrzebne i już. Z małych sklepów osiedlowych korzystamy na zasadzie kupna chleba czy jajek. Pojechaliśmy więc do "niemieckiego" marketu na literkę K (zawsze mają świeże owoce i warzywa) i załadowaliśmy pełny kosz produktów z jadłospisu - najróżniejszych warzyw, owoców, nabiału, mięsa i wędlin drobiowych. Psychicznie przygotowałam się na rachunek rzędu 300 zł, a kasjerka chciała ode mnie niespełna 150 zł! Nigdy tygodniowe zakupy tyle nie kosztowały! Zawsze płaciliśmy 250 - 350 zł. Ale to dlatego, ze kupowaliśmy żywność wysoce przetworzoną, dużo mrożonek, słodyczy, dań gotowych. Bo tak było szybciej. Oczywiście, że jedzenie, które kupiliśmy trzeba przygotować do zjedzenia, a niejednokrotnie trwa to dłużej niż byśmy chcieli. ALE już przy pierwszych zakupach spożywczych zaoszczędziłam tyle ile wydałam na 3 miesięczny abonament na vitalia.pl

Wspominałam o treningach. No tak, nie jestem z nich zadowolona. Ale same powiedzcie, jak można ocenić czyjąś sprawność na podstawie testu składającego się z 3 ćwiczeń - brzuszków, pajacyków i klasycznych pompek???!!! Nie jestem w stanie zrobić klasycznych pompek, ale tzw damskie pompki idą mi świetnie. Tymczasem mój trening polega na kręceniu kółek nadgarstkami i zapewnia spalenie ok 185 kcal w 45 minut. Serio? Dla mnie to strata czasu. Naprawdę wolę się porozciągać i zrobić program z Mel B.: rozgrzewka, cardio, pupa, abs, ręce, plecy i klatka piersiowa, nogi. Czasami jak mam więcej czasu to dodaję do tego full body workout i boczki z Tiffany. Nie mówię oczywiście, ze jestem świetna we wszystkich tych ćwiczeniach, ale przecież gdybym była to bym ich nie potrzebowała, prawda?! Widzę realny postęp w mojej sprawności, ćwiczenia, które były poza moim zasięgiem zaczynam wykonywać z prawdziwą łatwością, a tutaj trener chce, żebym dwa razy w tygodniu kręciła nadgarstkami. Szczerze? Szkoda kasy, trzeba było kupić samą dietę.

Ale generalnie jestem nastawiona bardzo optymistycznie. W końcu skurczyłam się o 1,5 kg! 

11 września 2014 , Komentarze (2)

Przyznam szczerze, ze nie miałam zamiaru prowadzić tego pamiętnika, ale tak sobie myślę, że może to być niezły sposób na dopełnienie mojej walki z nadwagą.

Właśnie - z nadwagą, już nie z otyłością! Odchudzam się od zawsze, jak większość z nas, walczę, odnoszę sukcesy, przestaję walczyć, tyję. Pierwszy raz korzystam z profesjonalnej pomocy. Choć sama też osiągnęłam już sporo.

06.07.2014 waga wskazywała 88 kg
08.09.2014 waga pokazała 78 kg - tutaj zaczyna się moja przygoda z Vitalią.

a kiedy waga pokaże upragnione 60 kg? Tego nie wie nikt, można jedynie zakładać, przepowiadać, prognozować. Zobaczymy. Póki co jutro moje pierwsze ważenie od rozpoczęcia diety. Nie mogę się doczekać!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.