Po swiadeczno - noworocznym obzarstwie przybylo mi troche...
Od dzisiaj wracam do scislego przestrzegania diety :-)
Znajomi (3)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1782 |
Komentarzy: | 21 |
Założony: | 5 października 2014 |
Ostatni wpis: | 5 stycznia 2015 |
mężczyzna, 47 lat, zielątkowo
172 cm, 93.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Po swiadeczno - noworocznym obzarstwie przybylo mi troche...
Od dzisiaj wracam do scislego przestrzegania diety :-)
Adwent to nie czas na odchudzanie
Adwentowe spotkania, firmowe imprezy, ciasteczka, pierniki, makowce i.t.d...
Adwent to nie czas na odchudzanie... Nie da rady...
Udało Ci się osiągnąć kolejny krok
To milo, Tylko bylem zbyt leniwy, zeby wypelnic pola z nagrodami po osiagnieciu kolejnych krokow. I teraz wielkie nic :-)
Przyzwyczailem sie to tego, ze znikam w tempie 1.5 kg / tydzien, a tym razem kicha.
Mniej tylko o 0.2 kg. Szalu nie ma.
Ale to raczej poprzedni wynik byl zafalszowany. Dzieciaki przywlekly infekcje jelitowo-zoladkowa i zczyscilo mnie tez w zeszlym tygoniu, he he he.
Tak czy inaczej 9 kg w 7 tygodni :-)
Wzialem kilka dni urlopu i pojechalem do rodziny, swieczke na grobach postawic.
Tydzien minal na rodzinnych biesiadach, milo bylo, pyszne jedzonko, desery i.t.d.
No, ale w sumie o dziwo schudlem.
Waga od 2 dni pokazuje mniej niz 100 kg. Oficjalne wazenie w czwartek.
Ten tydzien minal mi bardzo szybko. Zapracowany jestem. Nie mam czasu na wazenie produktow i liczenie kalorii, wiec jem na oko. 1.3 kg mniej!
Towarzysze i Towarzyszki, w tym tygodniu 2,1 kg mniej.
Przygotowanie I sniadania, II sniadnia i lunchu pochlania rano 40 min. Dla mnie to cos nowego, bo do tej pory z lenistwa pilem rano 2 kawy i lecilem do roboty. No ale rewolucja to rewolujca, teraz bedzie inaczej.
O 10-tej robie sie glodny, ale nie mam czasu wiec pije kawe i zajmuje sie robota. Do 11 jakos przepekam. Jem o 11-tej male co nieco. Tzn. podjadam przy pracy (owoca, garsc orzechow itp), maslanke tez da sie wypic nie odrywajac sie od roboty.
Miedzy 12:30 i 13:15 robie przerwe na obiad, ale obiadu nie ma w planie, wiec ... ide na spacer. Mam piekna okolice (Szwarzwald). Kolo 13:00 robie sie glodny (wczesniej o tej porze jadalem kebaba). Powtarzam sobie, ze GLOD to moj przyjaciel i przyspieszam tempo. Jak polatam po gorkach to sie zasapie i nie chce mi sie juz jesc tylko pic. Caly szczesliwy (ze wreszcie bede mogl usiasc) wracam do kompa. Zanim ochlone to robi sie 15:00. Pora na lunch!
Na Lunch jadam salatki. Kalorii to duzo nie ma, ale jak wrzuce do zoladka 0,5 kg zieleniny albo owocow to do konca pracy nie mysle juz o jedzeniu.
Wieczory sa najtrudniejsze ale o tym innym razem...
Wlasnie mijaja 2 tygodnie na diecie. Postepy sa. Ale najwazniejsze, ze w glowie cos mi sie przestawilo. Naprawde mozna jesc smacznie i zdrowo i ... chudnac. Dobrze, bo nie chodzi mi o to, zeby glodujac zrzucic pare kilo, a potem wrocic do starych nawykow. Trzeba zmienic sposob odzywiania na stale!
Chyba dojrzalem do takiej rewolucji w zyciu.
Przekaska: maslanka z bananem. Banan 180g.
Nie dosc, ze ten banan maly, to jeszcze po obraniu wazy zaledwie 140g.
Moze to ma byc 180g banana po obraniu?
Dietetyk nie pozostawia zludzen, jednak skorka tez sie liczy :-(
Ktos probowal, da sie to zjesc?