Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem jaka jestem. Jak schudne, bede inna. Chudne, bo jestem gruba..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19320
Komentarzy: 482
Założony: 28 grudnia 2014
Ostatni wpis: 21 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fedora1

kobieta, 34 lat, Ryki

167 cm, 95.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 marca 2016 , Komentarze (2)

Ostatnio zaczęłam się nieco bardziej zdrowo odżywiać. Wiadomo, z różnym skutkiem. Nie zawsze udaje się zrealizować w 100% to co sobie zamierzyłam. 

Dziś jedna z pań pracujących w serwisie, zaproponowała mi robienie sobie zdjęcia codziennie przez trzy miesiące. Oczywiście chodzi o zdjęcie moich schabów, a nie słodkiego dzióbka. Jeszcze się nie zdecydowałam, ale zmotywowało mnie to do wykupienia diety Smacznie Dopasowanej w serwisie. Kiedyś pomogła, to może i teraz pomoże. W końcu sama już sobie nie radzę. Może moja Pani Psycholog (a przydzielono mi tą samą, co ostatnio), robiąc krzywe miny po moim cotygodniowym ważeniu, nieco mnie zmotywuje. Bo schaby już tak urosły, że niedługo sikorki będą się na słoninę rzucać. 

Proszę nie rzucać ciastkami, proszę wspierać, a w razie potrzeby nakrzyczeć, nakrzyczeć i jeszcze raz nawrzeszczeć. Bo muszę się w końcu ogarnąć. Tylko rosnę i rosnę. Nie tak miało być.

Dieta wchodzi od poniedziałku. Co wcale nie oznacza, że w weekend będę sobie folgować. Wręcz przeciwnie. Zaciskamy pasa, robimy mały detox i czekamy na to co życie i dieta przyniosą... 

Ps. Piszę co piszę, staram się self-motywować, ale odnoszę wrażenie, że ostatnim razem moja motywacja była o niebo większa... :/


15 lutego 2016 , Komentarze (11)

Taaa daaam. O to ja, mistrzyni samokrytyki, oraz tycia. Nie ma lepszych ode mnie. Dupsko rośnie w kilogramy, serce obrasta tłuszczem, głowa głupimi myślami. Ot, cała ja. Witam w królestwie obłudy (bo któż potrafi mnie lepiej okłamać ode mnie samej) i wiecznego obżarstwa. Dobrze, że się już @ zaczęła, bo chyba bym pękła od tego ciągłego jedzenia. Czemu nie zapali mi się jakaś pieprzona czerwona lampka, która powoduje automatyczne zaciśnięcie się szczęk trwające aż do zapalenia się diody zielonej (która, przy moim trybie życia, powinna zapalić się raz na tydzień)?! Taki zautomatyzowany odchudzajnik poproszę. Shut up, and take my money!

Dziś magiczne 84,2 kg. Bo jak się odchudzać, to w górę. Nieważne w którą stronę, ważne, że zmieniają się cyferki. Moja waga już ledwie zipie. Gdyby miała kolorowy wyświetlacz (a wiem, że takie są) to na pewno świeciłaby się na kolor oczojebno-czerwony.

Ehhh... Póki co, śniadanie. Już Was nawet nie proszę o trzymanie kciuków. Proszę Was, wyrywajcie mi to żarcie z ręki!

Śniadanko: 

*woda lekko gazowana (ilość składników mineralnych: 2199 mg/l) z plasterkiem cytryny,

*dwie kromki chleba żytniego,

*dwa plasterki kurczaka gotowanego (Tarczyński),

*ogórek

*dwie tabletki Calominalu.

No to jedziem. Podejście 2231555.

26 stycznia 2016 , Komentarze (9)

Wiem, że nie powinnam wazyc się codziennie, ale wiele osob mi przyzna, ze to cos czego nie mozna się doczekać. Czlowiek sie katuje i czeka na pierwsze sukcesy, wiec milo jest zobaczyc, ze cos się jednak ruszylo;-). Tak wlasnie bylo u mnie. Wczoraj 83.3 kg dzis juz 82.9 kg. Niby niewiele, ale to tylko jeden dzien. Dietka poszla ładnie, wieczorem trochę mnie korcilo, ale wytrzymalam i jestem z siebie dumna. Poza tym, odkrylam Mel B, znalazlam jej 20-minutowe cwiczenia calego ciala. Jest o niebo lepsza od Chodakowskiej. Te 20 minut zlecialy szybko, nawet nie zauwazylam kiedy, pomimo tego, ze ćwiczenia nie były jakies mega trudne, to i tak bylam cala mokra. No i udalo mi sie zrobic praktycznie wszystko. Dla mnie sukces, bo z Chodakowska robilam max 2 z 3 powtórzeń, a poza tym strasznie obciazalo to moje kolana. Z Mel cwiczylam wszystko, od dolu do gory,  na dodatek bardzo mnie motywowalo jej gderanie (czego u Ewki nie lubie, bo brzmi to wymuszenie). Dzis tez mam zamiar sie troche pokatowac :) 

Co do Calominalu... Wydaje mi sie, ze ma efekt zapychajacy. Po pierwsze, tabletki trzeba popic mnimum cala szklanka wody, wiec juz cos w brzuszku jest, a po drugie chyba pecznieje w żołądku, bo wczoraj po glupiej salatce bylam meeega pelna. No nic, zobaczymy jak bedzie dalej. 

Powodzenia Wszyscy :) 

25 stycznia 2016 , Komentarze (15)

Wielki powrót po raz kolejny.. i kolejny... i kolejny... Tylko człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce. Szczególnie czekolada. Dużo czekolaaadyyy :).

Wczoraj BJ (znana bliżej jako Bridget Jones) zmotywowała mnie do podniesienia swojego tłustego zada i wzięcia go w obroty. Oficjalnie ustawiam nowy pasek (83,3kg - Bożeszzzz Ty mójjjj..) i biorę się za się.
Kupiłam Calominal (prawie 5 dych za trzy tygodnie kuracji) i liczę na to, że wesprze mnie chemicznie w tych trudnych dla mnie czasach.
Do roboty :)

24 stycznia 2016 , Komentarze (13)

Obejrzałam ten film po raz kolejny...

Po raz setny...

Spokojnie mogę się utożsamiać z główną bohaterką.

A więc... Dzień dobry. Nazywam się Bridget Jones. Moje życie jest fajne, ale do dupy. Zupełnie jak Bridget (pomijając końcówkę filmu).
Chcecie dowodów? Proszę uprzejmie.

Aktualnie czuję się tak:

I tak:

Wczoraj było tak:

Mój aktualny rozmiar majtek:

A powinien być taki:

Środowisko dookoła mnie tylko dołuje, więc muszę...

A następnie...

Żeby znaleźć..

I być...

A poza tym...

A więc ZBIERAĆ DUPY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

PS. A to co czytacie, to właśnie Pamiętnik Bridget Jones.

6 stycznia 2016 , Komentarze (12)

To, że spieprzyłam, to jedno, to że za cholerę nie umiem tego naprawić, to drugie. Jestem przed okresem i jestem totalnie wszystkożerna! Staram się, z rana jakoś się udaje dopóki mój żołądek nie ruszy, ale wieczorem jest ma-sa-kra. Wczoraj tak się przybiłam, że wypiłam pół wina do snu, ubzdryngoliłam się jak głupia, a potem poszłam zrobić sobie coś do jedzenia (ok 23.00). Jakoś nie mogę się ogarnąć, ale wracam na Vitalię, bo obiecałam bratowej. Na dodatek siłownię mi zamknęli, a to właśnie tam ćwiczyło mi się najlepiej. Ale nic, pora wrócić na aerobik. Chyba zacznę robić foto-relację z moich posiłków, bo to podobno pozwala łatwiej zapanować nad tym co się wrzuci do gara. Głupio byłoby zaprezentować Wam kilogram czekolady :).
Trzymajcie kciuki i dajcie jakieś porady jak się ogarnąć, bo ja już nie mogę.
Kiedyś zrzuciłam 17 kg, a teraz nawet głupie 2kg mnie przerastają... What's wrong with me?!
Buziam :*

PS. Nie zdążyłam się dziś zważyć, ale pewnie z 82kg jest... :(

15 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Ta daaam. Spieprzylam. Po calosci. 79.5kg. Ale co sie nawpieprzalam, to moje:). Pozytywnie, acz z bolem, bo @ przyszla. Powaga sytuacji wymagala zmiany zdjecia profilowego. Tak wyglada moje zycie na diecie. No wypisz wymaluj :) 

Pozdrawiam wszystkie grubaski ze mna wlacznie, a właściwie na czele:) 

5 grudnia 2015 , Komentarze (7)

Nawiazujac do wieczornego posta z wczoraj: Udalo sie. Udalo mi sie oprzec pokusie. Najpierw z kolazanka poszlysmy do jednego baru, gdzie wypilam wode z cytryna. Kolezanka zamowila piwo (akurat z alkoholem nie mam problemu, bo za nim nie przepadam, wiec nie jest mi ciezko odmowic sobie piwa). Jak juz kolezanka wypila polowe piwa, wlaczyla jej sie gastrofaza. Chciala zamowic pizze, na co ja odpowiedzialam, ze jesli chce, to niech zamowi sobie mala, bo ja jestem juz po kolacji. Nie zamowila (uffff). Potem poszlysmy do kolejnego pubu gdzie kolazanka wypila kolejne piwa, a ja kolejna wode z cytryna. Heh, a znajoma zastanawia sie czemu tyje... Nie wytlumaczysz jej, że piwo to puste kalorie. No bo jak to, impreza bez alkoholu?! I jeszcze jedno, moze i mieszkam w malym miescie, ale czy to takie dziwne, ze do wody chcialabym dostac cytryne? Kelnerki patrzyly na mnie jakbym chciala prosiaka z jablkiem w ryjku na zlotej tacy. Naprawde, to tylko cytryna. Nie mam wygorowanych wymagan. W kazdym razie, troche potanczylam, poruszalam sie, wiec dodatkowe kalorie zostaly spalone. Tak wiec, udalo sie, Laseczki:) 

4 grudnia 2015 , Komentarze (2)

Dziś dieta bez zarzutu. Na śniadanko bułka grahamka z wędliną i pomidor, na drugie śniadanie kawa, na obiad warzywa na patelnię i pierś smażona na papirusie czosnkowym. Swoją drogą, wybrałam warzywa na patelnię z Hortexu, z ryżem i pieczarkami. W zasadzie byłyby dobre, gdyby nie przyprawa, która zawierała w sobie jakieś okropne kulki, znaczy pewnie jakieś zioło. Okropne. Summa sumarum, skończyło się na wybieraniu pojedynczych elementów jak groszek, kukurydza i inne, które dały nadziać się na widelec. Do tego na deser dwie mandarynki (czułam zapach świąt :)). Na podwieczorek nie bardzo miałam czas, bo akurat byłam w trakcie zajęć, ale stwierdziłam, że dodatkowa energia nie może mnie ominąć, tym bardziej, że bardzo jej potrzebowałam. Skończyło się na tym, że razem z uczniami pałaszowaliśmy mandarynki (muszę pamiętać, żeby jutro uzupełnić zapas). Ja zjadłam tylko dwie, nie ma co przeginać. Później półgodzinny trening przy moim ulubionym serialu, a następnie kolacja na którą złożyła się połowa grahamki, plasterek mozarelli, dwa gramy masła roślinnego i 30 g. dżemu brzoskwiniowego niskosłodzonego. 

No i właśnie przed chwilą zadzwoniła koleżanka z pytaniem, czy nie chcę się wybrać do baru. Nosz kuźwa, oczywiście, że chcę. Nie chce tylko czuć zapachu mojej ulubionej pizzy... Taka pokusa. Ale nic. Woda, cytryna i dam radę. Muszę dać. Przecież całe życie nie będę mogła unikać pokus. Pora zacząć ćwiczyć moją słabą silną wolę...

Trzymajcie kciuki, Laski :)

4 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Uroczyście oswiadczam, ze szklana menda pokazala dzis na wyswietlaczu 78.1kg,czyli jeszcze schudlam o 0.1kg. Nie jest zle. Tylko ostatnio strasznie wolno zrzucam wage... Wrecz baaardzo wolno. Ciezko mi zejsc do 77.9 przez praktycznie tydzien utrzymywala sie waga 78 z hakiem... Wiem, ze to 'moja waga' ktorej ciezko sie pozbyc i nie predko pójdzie w gore... Ale bez przesady. Tydzien?! (szloch)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.