Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mamą dwójki wspaniałych pociech. Do tej pory całą swoją uwagę poświęcałam dzieciom, obowiązkom domowym oraz karierze zawodowej. W tym wszystkim zapomniałam o sobie. Patrząc w lustro widzę zmęczoną, niezadowoloną ze swojego wyglądu kobietę. Postanowiłam to zmienić raz na zawsze. Pierwsze kroki podjęłam jeszcze przed świętami. Wyedukowałam się, rozplanowałam sobie ćwiczenia i do boju!!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16667
Komentarzy: 539
Założony: 2 stycznia 2015
Ostatni wpis: 12 października 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Emilia2510

kobieta, 36 lat, Łódź

165 cm, 108.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2016 , Skomentuj

Muszę się gdzieś wygadać, bo zaraz rozsadzi mnie od środka! Z rodziną faktycznie najlepiej wychodzi się tylko a zdjęciach.

Jest mi tak przykro, że aż się poryczałam jak małe dziecko.......

W tym roku, w okresie Bożego Ciała, byłam z moimi rodzicami, bratem i jego dziewczyną oraz z moimi dziećmi w górach. Rodzice sa starymi wyjadaczami ale dla nas to dopiero początek przygody. Załapaliśmy bakcyla :) I jeszcze na wyjeździe, planowaliśmy z moim bratem i jego dziewczyną, wypad w tym roku na Śnieżkę. Rozmowy ciągnęły się jeszcze długo po powrocie. Planowanie gdzie będziemy spać, gdzie jeszcze wejdziemy, jakie to koszta itd. W okolicy lipca, mój brat powiedział, że jednak nie podołają finansowo. Jakieś przejściowe większe wydatki. No cóż i tak się zdarza. Może innym razem. Było mi szkoda, bo bardzo napaliłam się na ten wyjazd ale wiadomo, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. 

Dzisiaj zadzwoniłam do mojej mamy, z jakąś błahostką. I po chwili rozmowy słyszę: " Wiesz, jutro jak coś to nas nie będzie bo jedziemy z A. i A. ( mój brat i jego dziewczyna ) na Śnieżkę....... " i tu nastąpiła cała opowieść o tym, o której wyjeżdżają itd. Rozłączyłam się w którymś momencie i wybuchłam płaczem. Nawet nikt nie zapytał, czy chcę, czy mam czas w ogóle nic.... Gdybym do niej nie zadzwoniła, to powinie dowiedziałabym się po ich powrocie.........

Ja wiem, że to nic wielkiego. Świat się nie zawalił, nikt nie zachorował ale jest mi tak cholernie przykro, łzy lecą same, nie mogę się uspokoić. Jak tak można?

Jeśli w całym tekście nie ma ładu i składu, to przepraszam ale emocje robią swoje.

Życzę Wam miłego  weekendu i oby NIKT ale to NIKT Wam go nie popsuł - tak jak mnie......

9 września 2016 , Komentarze (10)

W końcu udało mi się wybrać na to badanie. Jestem pod wielkim wrażeniem trenerki personalnej, Ewy, która wykonywała mi to badanie :) Babeczka na oko dobrze po 40-stce. Wulkan energii. Czułam się w pełni zaopiekwana ale po kolei.

Wyniki badań na dzień dzisiejszy:

Wartość zmierzona

Wartość zalecana

Zawartość tłuszczu

47,2 %

20-26 %

Waga tłuszczu

47,3 kg

14-18 kg

Zawartość masy mięśniowej

52,8 %

74-80 %

Waga masy mięśniowej

53,0 kg

51-55 kg

Całkowita masa ciała

100,3 kg

66-72 kg

Sucha masa mięśniowa

16,3 kg

ok

Zawartość wody

36,6 %

50-60 %

Całkowita zawartość wody

36,7

50-60

Przewidywalny metabolizm ( spoczynek)

-

1708 kcal

Przewidywalny metabolizm ( trening )

-

2392 kcal

BMI

36,4

20-25

Jak widać, mało co jest dobrze :) Ale się nie załamuję chyba właśnie dzięki Ewie. 

Dostałam od niej masę zaleceń, zarówno żywieniowych jak i ćwiczeniowych. Doradziła, które zajęcia powinnam wybrać ( zaznaczam, że i tak tam chodzę na siłownię i zajęcia więc nie była to kwestia naciągnięcia na zajęcia :) )oraz jak pić aby nawodnić organizm. Tutaj, powiem, byłam bardzo zaskoczona. Piję ogromne ilości płynów a organizm jest nienawodniony. Dostałam wskazówki, aby regularnie pić ( tak jak z jedzeniem ), 2 razy dziennie pić czystek i ...... o zgrozo....... tylko jedna kawa dziennie!!! Jak? Uwielbiam kawę i piję jej ogromne ilości ale spróbuję :) 

Ewa pięknie, obrazowo i z humorem opowiedziała co będziemy robić, w jaki sposób i jakich efektów oczekuje. Dostałam od niej jej prywatny numer telefonu, z tekstem " dzwoń o każdej porze, bez względu na to czy będziesz chciała się pochwalić swoim osiągnięciem, czy będziesz miała doła i siedziała przed michą jedzenia. Ja Ci pomogę" :)

Czego chcieć więcej :)

Tak też cały miesiąc będę funkcjonować według zaleceń Ewy i za miesiąc robimy kolejne badanie aby sprawdzić czy mi służy. 

PS. Waga na pasku sie zmieniła, +0,3 kg ale jest to wzrost spowodowany zmianą wagi. Teraz będę się ważyć na wadze z siłowni, gdyż widać są rozbieżności między moją a siłownianą :)  

22 sierpnia 2016 , Komentarze (37)

Dziś bardzo szybko, gdyż padam na twarz ;-)

Tatoo zrobione. Jestem mega zadowolona. Zdjęcie słabej jakości ale wrzucam :-)

21 sierpnia 2016 , Komentarze (18)

Prawie 2 tygodnie pobytu nad morzem, minęło jak jeden dzień :) Było całkiem przyjemnie. Jednak nigdzie nie jest tak dobrze jak w domu :)

Pogoda nie była najgorsza. Deszcz zdarzył się może 2-3 razy ale to tak po godzince. Upałów też nie było. Czyli całkiem przyzwoicie. 

Dzieci się wyszalały chyba jak nigdy :) Przeklinałam wszystkie stragany i gry, bo tam worek pieniędzy to i tak za mało :)

Spaliłam plecy ( bo patrząc na dzieci brodzące na brzegu, człowiek cały czas tyłem do słońca ) reszta średnio opalona :)

Teraz wróciłam do domu i katuję sąsiadów całodniowy praniem :) Chyba już nie będą mnie lubić ;)

W kwestiach diety:

Przyznaję, było parę grzechów takich jak: ryba smażona, piwko, trochę coli ( tyle co do whisky więc powiedzmy że przez cały wyjazd maksymalnie 1l ), raz jadłam też prażynki na plaży i 2 razy piłam latte :)

Na co dzień, jadałam raczej dietetycznie. Pieczywo ciemne, z warzywami. Obiady poza tymi 2 razami robiłyśmy same, więc miałam wpływ na to co jemy. Makarony razowe z warzywami, grilowałyśmy też dość często. Piersi z kurczaka, warzywa.... Myślę, że nie było tak źle :)

Z ćwiczeniami nie wyszło, za to bardzo dużo chodziłyśmy, gdyż mieszkałyśmy na obrzeżach miasta. Siłą rzeczy, żeby dojść do plaży czy miasta, trzeba było ruszyć cztery litery :)

Weszłam dziś na wagę, tak żeby zerknąć czy faktycznie nie poszalałam za bardzo ( myślę, że najbardziej adekwatny wynik będzie po jakichś 3-4 dniach powrotu na SD ) i mam 101,8 kg. Czyli całe 200g mniej niż przed wyjazdem heheh. Czyli tragedii nie ma :P

Czekam z niecierpliwością na jutrzejszy dzień. Już jakieś 4 miesiące temu umówiłam się na tatuaż :) I już się nie mogę doczekać :D Jak będzie po wszystkim, to Wam się pochwalę :P

Tym czasem uciekam wieszać kolejne pranie i spróbuję nadrobić zaległości w Waszych pamiętnikach :D 

5 sierpnia 2016 , Komentarze (7)

Dziś przez cały dzień, z racji duchoty jaka u nas była, jadlam tylko 3 banany i wieczorem 2 kanapki z pomidorem. No nie dało rady więcej. Za to wypiłam samej wody 4.5 litra o.O Szooook hehe

Byłam rano 2h na basenie. Z tego jakąś 1/4 dobrego pływania.  Reszta to już takie bimbanie. 

Wróciłam właśnie z roweru. Dziś dość krótko, bo jeździłam sama i późno i tak jakoś średnio przyjemnie było.  

Jutro dzień sądu. Trzeba wejść na wagę. W zeszłym tygodniu odpuściłam ważenie ale w tym już muszę.  Mam nadzieje ze szklana mnie nie zdemotywuje.

Buziaki i do jutra :-*

1 sierpnia 2016 , Komentarze (10)

W ten piątek, nie odważyłam się wejść na wagę. Jestem jakaś taka nabomblowana i opuchnięta. @ powinna być kilka dni temu. Bule podbrzusza są, a farancy nic a nic. Może zmiana trybu życia ( dieta, ćwiczenia ), częste zmiany klimatu ( taka praca ), coś  jej poprzestawiały. 

Czuję też takie ogólne..... hmmm.... szukam odpowiedniego słowa......:?  ZOBOJĘTNIENIE. Tak to idealne słowo.

Niby dietuję ale już bez takiego powera jak wcześniej. Niby ćwiczę ale też tak jakby ze znudzeniem. 

.........................................................................................................................................

Z pozytywów:

Zauważyłam kilka zmian w swoim organizmie. Będąc nad morzem, jadłam to na co miałam ochotę. No 2 dni, to przecież człowiek może.

I tak. W nocy w podróży, pozwoliłam sobie na puszkę coca-coli. O jak ja później cierpiałam. Dopadła mnie taka zgaga, że pół dnia się później męczyłam. ( Zrobiłam również taką próbę przed wczoraj i sytuacja się powtórzyła ). 

Wniosek: Mój organizm już średnio toleruje tego typu napoje. Jeszcze łatwiej mi z nich teraz zrezygnować, pamiętając tę cholerną zgagę.

Pierwszego dnia pobytu, poszłam na wytęsknioną, smażoną rybę w panierce :) Uwielbiam :) Z frytkami oczywiście. Punkt od kilku lat sprawdzony. Ryba jak zawsze pyszna. Wieczorem, ból brzucha. I to nie taki jak na zatrucie pokarmowe. To był ból podobny do tego z przejedzenia. Czułam się "zatłuszczona".

Wniosek: Mój organizm przyzwyczaił się do zdrowego, w miarę lekkiego jedzenia. Z takim ciężkim średnio sobie radzi. Również łatwiej omijać tego typu zachcianki, pamiętając jak się męczyłam.

Drugiego dnia pobytu, zjadłam już normalne śniadanie ( czytaj zdrowe, domowe jak z diety ). Na obiad poszliśmy domowy. Pamiętając wczorajszy ból brzucha, zamówiłam pomidorową i pulpety z ziemniakami i tartą marchewką. Całkiem, całkiem. Najpierw zupa, później drugie i....... mniej więcej po skonsumowaniu 3/4 drugiego dania, mój żołądek powiedział STOP. Miłe uczucie. Nie znałam wcześniej. Jedząc dania z diety, mam porcje dopasowane w sam raz. Zjadam, zazwyczaj jestem najedzona i nie zastanawiam się nad tym czy zjadła bym więcej czy nie. A tu proszę :) Miesiąc temu, wciągnęłabym ten obiad dalej i za godzinę kebaba ;)

Wniosek: Widzę wyraźny "skurcz żołądka" ;) Odnalazłam granicę w jedzeniu. Może to nie wiele ale dla mnie nowość :)

........................................................................................................................................

Dziś w nocy, odstawiłam moją córkę na pociąg. Pojechała w góry, na kolonie. Ja urlopuję dopiero za tydzień ( od wtorku ) aż do 21.08. Obawiam się lekko jak będzie z moją motywacją do ćwiczeń i diety. Jadę z kumpelą i naszymi dziećmi. Co prawda umówiłyśmy się, że jedna drugą motywuje. Że na "miasto" jeść idziemy max 3 razy. Mamy grilla i kupę pomysłów na lekkie jedzenie. Oby tylko silnej woli starczyło :)

 

27 lipca 2016 , Komentarze (4)

Przedłużyłam sobie weekend :) Aż do wtorku ;)

Myknęłam w niedzielę w nocy razem z moim bratem nad morze :) Och tak!!! Tego mi było trzeba :D Do urlopu jeszcze trochę, więc musiałam coś zrobić, żeby nie zwariowac ;)

Stąd też cisza na mojej tablicy ;)

Ćwiczyć nie ćwiczyłam, za to dużo łaziłam.

Z dietą - no może zostawię to bez komentarza.

Piątek tuż tuż. Zobaczymy. 

Tymczasem pędzę zobaczyć co u Was i lecę na siłownię bo zapomnę ile potu tam zostawiam :)

22 lipca 2016 , Komentarze (16)

.... bo długo tak nie pociągnę. @ zakichana. 

Dziś dzień ważenia. Kolejne -0,8 kg. Jest powód do radości. Przecież to prawie kilogram, a mimo wszystko czuje niedosyt. Wiem, że to dobry spadek. Rozsądny. A mimo to, podświadomie liczyłam na więcej :)

Przez nadchodzącą francę, nie podołałam dzisiaj z dietą. Najpierw pozwoliłam sobie ze śniadankiem:

A później z obiadem ( chińczyk ): 

Jutro będę pokutować.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Misha się u nas klimatyzuje. Kontaktu z właścicielem nadal brak. Zapowiada się, że jednak zostanie nie "tymczasowym" członkiem rodziny, a "stałym" :)

Chyba też ciekawa co u Was słychać :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.