Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kolejny raz wracam na ten portal. Z każdym kolejnym razem z mniejszą nadzieją na sukces ale jednak...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9041
Komentarzy: 117
Założony: 19 lutego 2015
Ostatni wpis: 28 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MulierFortiss

kobieta, 30 lat, Warszawa

164 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 stycznia 2017 , Komentarze (4)

Witajcie Kochane.

Ojjj dawno mnie tu nie było choć podglądałam Was troszkę. Moja waga to 81 kg. Nie będę się nad sobą roztkliwiać, zapasłam się jak świnia, nie mogę się znieść. Od jakiegoś czasu czuję w sobie jakąś wewnętrzną motywację - może tym razem w końcu się uda? Nie wiem ile to trwa ale już ładnych dobrych kilku lat przynajmniej raz na rok mówię sobie że zrobię to w efekcie czego ciągle tyje... 

81 kg / 164 cm. Tragedia




O moich prywatnych perypetiach opowiem Wam może jutro bo trochę się tego nazbierało. Dziś przechodzę do konkretów czyli do zdjęć. Chciałabym poprosić Was o jakieś rady co do diety i aktywności fizycznej etc.

Wykupiłam karnet na siłownię. Wybrałam się tam z koleżanką która chodzi już od dłuższego czasu. Trochę poćwiczyłam oczywiście szukając miejsca gdzie będzie jak najmniej ludzi aby nikt nie mógł się na mnie gapić ale kiedy koleżanka wyciągnęła mnie na sam środek sali i kazała robić rzeczy których nie powtórzyłabym nawet jednego razu - pękłam. Rozpłakałam się, zeszłam do szatni. To jest dobre podsumowanie mojego życia. Ciągłe chowanie głowy w piasek, wstyd, brak akceptacji, brak wiary w siebie, brak siły. Cała ja.

A teraz czas na zdjęcia. Czekam na opinie, tylko szczere.

A marzenia? Póki co z tą Panią poniżej łączy mnie tylko sposób wiązania włosów.

31 października 2016 , Komentarze (7)

Dziś weszłam na wagę po dwumiesięcznej przerwie. 80,2 kg. Nigdy w życiu tyle nie ważyłam. Ciągle tyję, nie da się tego zatrzymać. Nikt mi nie umie pomóc. Ja sama nie umiem sobie pomóc. Chcę zniknąć. Nienawidzę siebie, nienawidzę życia

5 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Witajcie Dziewczęta :*

Dokładnie 7.07 miałam egzamin zawodowy - zdałam na piątkę. Jestem też już po uroczystości "czepkowania". To takie święto wszystkich świeżo upieczonych położnych na naszym uniwerku. 

Praca, którą zaproponowali mi kiedy byłam na praktykach wypaliła. Po odebraniu dyplomu poszłam do pani Naczelnej i zaproponowała mi pracę na mojej ukochanej porodówce. I tym sposobem od września zaczynam pracę w jednym z warszawskich szpitali położniczych :) Nie wiem tylko co zrobić dalej ze studiami. Praca jest pełnoetatowa a ja chciałam skończyć te studia w trybie stacjonarnym. Nie wiem czy podołam, ale chyba zaryzykuję. W razie czego zawsze mogę się przenieść z dziennych na zaoczne.

A teraz do rzeczy... Ważę najwięcej w swoim życiu. Wczoraj waga pokazała 79,5 kg. Wyglądam jak wieloryb. Wszyscy mi to mówią i wiecie co? Wcale mnie to bardziej nie motywuje. I tak wiem że mi się nie uda. No bo dlaczego miałoby się udać teraz skoro te tysiąc razy już nie wychodziło? Jestem beznadziejna. Totalny brak charakteru i samozaparcia. Nie mam siły do walki po prostu godzę się żeby było tak jak jest. 

Nic mnie nie cieszy. Ani te skończone studia ani to że od razu po studiach dostałam pracę. Ani to że mam mężczyznę, ani to że w zasadzie inni mogliby mi zazdrościć. To jest chyba jakiś przewlekły dół. Nie mam na siebie pomysłu. Nie mam do siebie już sił. Wszystko co mnie dotyczy dzieje się jakby obok mnie. Kiedyś byłam innym człowiekiem. Lepszym. 

Wczoraj byłam na grillu u mojej "przyjaciółki". Bardzo ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Ale nie mam sił dziś już tego opisywać. Jutro naskrobię Wam o co chodzi. Zawiodłam się na niej nie pierwszy raz. Ale to skomplikowana historia, opiszę to na spokojnie.

Co ja mam ze sobą zrobić? Nie wiem.

29 maja 2016 , Komentarze (7)

Witajcie Gwiazdeczki :*

Wczoraj był trzeci dzień mojej diety. Mam dość szalony czas w domu bo dzisiaj wracam do Warszawy więc jutro postaram się wrzucić jadłospis z wczoraj i z dzisiaj. Stwierdzam, że będąc w domu nie da się schudnąć. Mamusia za bardzo mnie rozpieszcza :) Wczoraj zrobiła pyszną kolację z okazji dnia dziecka. Dostałam dwie koszulki z Reserved i bransoletkę - bardzo mi się podoba :) 

Kiepsko ją widać ale na żywo wygląda bardzo ładnie. Tak jak pisałam dziś wracam do Warszawy - od jutra zaczynam praktyki na oddziale psychiatrycznym - istne szaleństwo. Dziewczyny, które już tam były opowiadały o cudach jakie się tam dzieją... Dla tych z Was których nie brzydzą takie rzeczy mogę napisać że jeden z pacjentów rozpędził się przez całą długość korytarza i przywalił głową w ścianę tak, że aż zdjął sobie skalp z połowy głowy. Także ten... Życzę sobie powodzenia w przetrwaniu tego stażu. 

Dzisiaj podczas porannej kąpieli wpadłam na genialny pomysł wydepilowania nóg depilatorem... Efekt był piękny. Nogi całe w kropki i w dodatku sine. Pomyślałam że muszę coś z tym zrobić więc polałam całe nogi strumieniem lodowatej wody. Ciężko było to przetrwać ale efekt rewelka - nogi jakieś takie gładkie i o jednolitym kolorze. Chyba będę to praktykować :) 

Nieubłaganie zbliża się czas ostatnich egzaminów a do tego czekam od tygodnia na recenzję mojej pracy licencjackiej więc stresuję się ogromnie :( A potem tylko egzamin dyplomowy (czyli jeden dyżur z kulą u nogi w postaci trzy osobowej komisji która chodzi za mną krok w krok i sprawdza czy odpowiednio zajmuję się pacjentem itd - stres ogromny) Jak uporam się z tym wszystkim to będę musiała złożyć wniosek o prawo wykonywania zawodu i zacznę pracę na porodówce jednego z Warszawskich szpitali bo nie wiem czy Wam się chwaliłam ale w trakcie ostatnich praktyk u nich zaproponowali mi pracę po skończeniu studiów. Ostatnio widziała się z prezesową i mówiła że trzyma dla mnie miejsce - nie mogę się doczekać! :) Znaleźć pracę  w szpitalu i na sali porodowej zaraz po studiach to jest coś niesamowitego. Kocham ten zawód i wiem doskonale że jeszcze wielu rzeczy nie wiem ale dzięki w sumie 2000 godzin praktyk przez te trzy lata poznałam zawód od podszewki i kocham go całym sercem :) Każdej z Was życzę odnalezienia swojego miejsca na ziemi. Wrzucę Wam kilka zdjęć przedstawiających naszą pracę i link do reszty. W gratisie moje zdjęcie z pacjentką sprzed dwóch lat - do dzisiaj mamy kontakt, wysyłamy sobie życzenia na święta a w każde urodziny małej pacjentki dostaję jej zdjęcie i widzę jak pięknie się rozwija :)

https://840805.siukjm.asia/polozne-w-trakcie-pracy-39-n...

Buźka ! :*

27 maja 2016 , Komentarze (15)

Cześć Dziewczyny :*

Ciężka noc i ciężki dzień za mną. Ponarzekałam sobie ale powiedzmy, że "wzięłam się w garść". Mój pies wymiotował od wczorajszego wieczora do dzisiaj rano. Nad ranem zaczął wymiotować krwią więc od razu zapakowałyśmy z mamą do samochodu i jazda do weterynarza. Okazało się, że ma 40 stopni gorączki. Prawdopodobnie ostre zatrucie. Jadł to co zawsze, na spacerach też pilnujemy żeby nie wciągnął jak odkurzacz czegoś z ziemi... Nie wiem skąd to ale biedny jest strasznie. Taki wymęczony... Dostał 6 zastrzyków i na szczęście od rana już nie wymiotuje ale odsypia całą noc bidulka moja :( Bałam się o niego strasznie....

Co do mojej diety. Postanowiłam dziś spisać wszystko to co jadłam i podliczyć kalorie. Wiem, że nie wgląda to najlepiej ale chciałam zacząć od zobaczenia własnych błędów więc je zobaczyłam. Wyglądało to tak:

3 x mała kanapka z sałatą masłem i szynką= 453 kcal

1 ptasie mleczko = 44 kcal

talerz zupy pomidorowej z ryżem = 114 kcal

jabłko, bułka słodka z jabłkiem = 379,5 kcal

4x mała kanapka z masłem sałatą szynką, 2x jajo na twardo z 1 łyżeczką majonezu, 1/2 pomidora, 1 ogórek gruntowy, 1 ogórek małosolny = 993 kcal

razem: 1983 kcal

Czyli co? Czyli wszystko na opak. To co powinno być na śniadanie jest na kolację i na odwrót. Ale to nic. Grunt to znaleźć swoje błędy. Wyliczyłam swoją całkowitą przemianę materii. Wyszło mi w jednym kalkulatorze 2200 kcal a w drugim 2278 kcal. Ważę obecnie 77 kg i mam 164 cm wzrostu. Jutro zrobię oficjalne pierwsze ważenie. I ruszam...

Taka mała motywacja. Boże, co ja bym dała żeby tak wyglądać... Marzenie...

A to moja zacieszna mordeczka... Jednak są czasem takie dni kiedy się uśmiecham...

26 maja 2016 , Komentarze (6)

Witajcie

Jak zwykle od mojego poprzedniego postu nie wydarzyło się nic dobrego. Nie jestem zaskoczona ani nawet załamana - podświadomie wiedziałam, że tak będzie. Za każdym razem kiedy mi się nie udaje uczę się czegoś nowego. Tym razem tego, że nigdy mi się nie uda. Tego, że jestem słaba jak listek na wietrze. I tego, że ja podświadomie wiem że po prostu to się nie uda.

Dziś weszłam na wagę ponieważ przyjechałam do rodzinnego domu a tylko tu mam wagę. 77,4 kg. 1,5 kg więcej niż było. Nie dziwi mnie to skoro żywiłam się głównie fast foodami. Nie będę się tłumaczyć czemu, dlaczego, z jakiego powodu bo to nie ma sensu. 

Wczoraj usłyszałam od bliskiej mi osoby, że jestem duża. Moja mama mi to powiedziała. Cóż, zareagowałam jak zawsze agresją, że trudno, że widocznie tak ma być. Ale potem zdałam sobie sprawę, że odkąd pamiętam to zawsze słyszałam w domu co jest ze mną nie tak. A to, że nogi krzywe, a to że gruba. Mimo że to niby w żartach zawsze zostawało mi to w głowie. Najpierw kiedy byłam szczupła ciągnęło mnie to psychicznie w dół a teraz kiedy faktycznie jestem gruba już nie działa to na mnie tak destrukcyjnie jak kiedyś, choć powinno....

Ja po prostu nie umiem. Mam dwa błędy. Nie umiem sobie odmówić i nie umiem się zmotywować do ruszenia dupy. Mam faceta, który zawsze miał szczupłe laski. A ja? Nie dość że gruba to jeszcze bezcyckowie oblane cellulitem. I co?! I kurwa mać nie umiem nic ze sobą zrobić! Nie mam już sił, nie chce mi się tak żyć. Ciągle w zawieszeniu, ciągle nieszczęśliwa, ciągle na rozstaju. Nie chce mi się żyć.

15 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Je

Cześć Gwiazdeczki ;*

Jeśli to co wstawiłam na początku postu to prawda to.... Jestem zaniedbana :D Ale Ameryki raczej nie odkryłam, najważniejsze, że robię coś ku lepszemu. A jest lepiej :) Zaraz podam Wam wymiary, jestem w szoku ile cm mi spadło ale to pewnie w większości woda bo piję dużo zielonej herbaty a do toalety biegam co chwilkę. Waga wciąż ta sama 77 kg ale się nie poddaję. 

        TALIA      83 cm / 81 cm   - 2 cm

        BRZUCH 100 cm / 99 cm - 1 cm

       BIODRA 110 cm / 109 cm - 1 c

UDO 65 cm / 64 cm - 1 cm

Ostatni pomiar był 6.04 a więc w tydzień i dwa dni jednak zgubiłam troszkę tych centymetrów mimo tego że waga nadal ta sama. Wczoraj poszalałam trochę z kolacją więc może dlatego waga stoi. Nie poddaję się, każdego dnia staram się dać z siebie więcej. Małymi krokami osiągnę cel. Co do poprawy? Ilość ćwiczeń. Właściwie to prawie wcale ich nie ma bo zawsze jestem zbyt zmęczona albo muszę się położyć wcześniej spać etc. Pitu, pitu. 

Samo się nie zrobi xD

Prywatnie? Za niedługo mam urodziny. Nawet nie wiem kiedy minęły te 4 lata od mojej osiemnastki. Tyle się w tym czasie wydarzyło i zmieniło a ja mam wrażenie jakby to było wczoraj. Trochę nie ogarniam przed jakimi poważnymi krokami w swoim życiu stoję ale powoli próbuję wziąć to w swoje ręce. Dokończyć pracę licencjacką, przygotować się do sesji i egzaminu dyplomowego no a potem... Pójść i powiedzieć, że jestem gotowa do samodzielnej pracy w szpitalu. Trochę przeraża mnie ta odpowiedzialność za życie dwójki ludzi na raz. Wierzę, że będzie dobrze :) Lecę Was poczytać, buziaki :*

6 kwietnia 2016 , Komentarze (9)

CZEŚĆ DZIEWCZYNY ;*

Dawno mnie nie było... Konkretnie to 5 miesięcy. I wiecie co? Zawsze jest coś ważniejszego od diety. Zawsze jest coś ważniejszego od ćwiczeń. Zmęczenie, szkoła, praca, dół emocjonalny, współlokatorka w pokoju obok bez prawdziwych drzwi tylko takie "zasuwane" więc wstyd. Powrót do domu, święta, spotkanie z facetem, weekend z facetem, bla bla bla, mam tego dość. Miałam w swoim życiu 3 załamania nerwowe z powodu swojego wyglądu. To były naprawdę doły psychiczne takie, że nie byłam w stanie zwlec się z wyra. Mam 22 lata. Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak beznadziejnie marnuję swoje życie. 

Jestem zdziwiona. Mimo tego, że wiem że przytyłam tym razem się nie załamałam - dziwne. Może to odpowiedni czas żeby zebrać cztery litery do roboty? Jakiś miesiąc temu zmobilizowałam się, trzymałam tydzień dietę i nawet zmotywowałam się do biegania czego szczerze nienawidzę. Czułam się super. Mimo tego, że moja trasa wynosiła 2,5 km i nie byłam w stanie jej przebiec za jednym razem tylko przeplatając to marszem. Ale byłam z siebie dumna. Tylko dlaczego zawsze tak trudno mi wytrwać? 

Jestem młoda i wiem że marnuję najlepsze lata swojego życia na chowaniu się w dużych ciuchach, na kochaniu się po ciemku, na wstydzeniu się rozebrać tylko dlatego że nie potrafię trzy miesiące spiąć dupę i osiągnąć cel - no normalnie dziewczyny zaczęło mnie to wkurzać. I dlatego tu wróciłam bo wiem, że prowadząc pamiętnik jakoś tak łatwiej się zmobilizować.

Co u mnie? Piszę pracę dyplomową, mam normalne zajęcia, sesja za pasem, egzamin dyplomowy - szykuję się do zakończenia pierwszego etapu studiów. W Lipcu jak wszystko się uda będę już położną :) Właśnie odrabiam sobie praktyki wakacyjne w szpitalu do którego chodzę już trzy lata iii.... zaproponowali mi pracę! Nie napalam się jakoś szaleńczo, ale dostać pracę zaraz po studiach, bez doświadczenia oprócz 2000 godzin praktyk i to jeszcze oni sami mi ją zaproponowali to chyba jednak wyczyn, nie? :D Na dodatek na mojej ukochanej sali porodowej... Szaleństwo. Mam wiele obaw czy podołam, jak to wszystko będzie wyglądało, poza tym proponują mi kontrakt a nie umowę, a ja nie do końca wiem z czym to się je więc strachu mam co nie miara ale i tak się cieszę, że ktoś mnie docenił. 

Zważyłam się będąc w domu. Ważę 77kg. Masakra. Najwięcej w całym swoim życiu. A nie, przepraszam. W 2014 na święta ważyłam 78... Ciało mam okropne. Pełno cellulitu, jestem taka oblana ale to zaraz zobaczycie na zdjęciach. Cel? Standardowy. MŻ, ćwiczenia. 65 kg. Myślice że dam radę w 3 miesiące?

Nogi i biodra to mój koszmar. Ostatnio doszedł też brzuch.

Dupa jak u słonia.

Marzenie <3

Czekam na opinie. Buziaki ;*

16 listopada 2015 , Komentarze (16)

Witajcie :*

Niestety poległam. W piątek przyjechała do mnie do Warszawy koleżanka z Holandii, poszłyśmy na kolację do Sphinxa, były dwa drinki, potem jeszcze dwa u mnie. Było miło, ale następnego dnia zaproponowała tosty na śniadanie, więc to kolejny upadek. Tego samego dnia w sobotę wróciłam do rodzinnego miasta bo moja mama ma jutro urodziny i co? I padł pomysł KFC. I tym sposobem od piątku nie mogę się pozbierać. 

Ciągłe uczucie wypełnionego żołądka doprowadza mnie do szału. Cokolwiek nie wrzucę do żołądka to od razu robi się wzdęty. Gdzie to uczucie pustego brzucha sprzed 4 lat?

Nie chciałam się ważyć, bo w Warszawie nie posiadam wagi a tutaj w domu po prostu się bałam. Jest na pewno więcej niż 76 kg. Nie mam już siły. Nie ważne czy podchodzę do tego rozsądnie czy próbuję radykalnie coś zmienić nigdy mi się to nie udaje. Mam naprawdę dość. Aż brak mi do samej siebie słów. Komuś jest bardzo łatwo mówić ale samemu to zrobić jest niewyobrażalnie ciężko. 

Na Sylwestra mamy iść do klubu znajomych na zamkniętą imprezę. Zostało 6,5 tygodnia. Chciałabym do tego czasu zrzucić chociaż 5 kg. Byłoby cudownie. Ale jak to zrobić skoro co chwila upadam? O ile z dietą w miarę jestem w stanie sobie poradzić, o tyle ćwiczenia to dla mnie katorga. Wiecznie nie mam na nie czasu, wiecznie mi się nie chce i jestem zmęczona. Nie mogę się przemóc bo wiem że po 5 minutach padnę na ziemię z płaczem i pójdę do lodówki bo "to i tak bez sensu"...

Brak mi słów. Wiem, że pod tą warstwą 10 kg tłuszczu znajduje się super figura. Tylko jak to zrobić żeby zacząć i się nie poddawać? Nie wiem już...

6 listopada 2015 , Komentarze (21)

Hej Hej Słoneczka :* 

Takie ciałko jak ta pani powyżej chciałabym mieć. Ba ! Dużo bym oddała za takie ciałko. Od tego ideału dzieli mnie jakieś mniej więcej 15 kg. Ale przecież im szybciej zacznę tym szybciej osiągnę swój cel, prawda? :) Cyknęłam sobie dzisiaj fotki. Przyznam się Wam szczerze, że z tego obrzydzenia do swojego ciała bardzo dawno nie widziałam się w tak "pełnej okazałości". Stwierdzam, że jest źle bo 21letnia dziewczyna nie powinna tak wyglądać. Ale to jak wygląda moje ciało postanowiłam traktować jak bliznę po tym wszystkim co przeżyłam w życiu i chyba faktycznie żeby coś w sobie zmienić trzeba się najpierw zaakceptować takim jakim się jest.

Dziś zmotywowałam się i ruszyłam dupsko z domu. Pojechałam do miasta, zrobiłam zakupy, kupiłam sobie obiad. W domu rodzinnym gdzie jestem teraz nie jestem w stanie trzymać diety więc po prostu odrzuciłam słodycze i ciężkie jedzenia. Nie piję niczego gazowanego. W niedzielę wracam do Warszawy bo od poniedziałku zaczynam znów praktyki i wtedy mocno popracuję nad dietą.

No dobrze, czas na moje zdjęcia. Czekam na opinie i konstruktywną krytykę. Powiedzcie co powinnam zmienić i na jakie ćwiczenia postawić. 

Przypominam WAGA 76 kg WZROST 164 cm

Trzymam za siebie i za Was kciuki. Buziaki :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.