Tak jak pisałam wczoraj nie jest to pierwszy raz kiedy zakładam tutaj konto…ale chyba pierwszy raz zdarzyło się, że powracam tutaj z wagą mniejszą niż kiedy zakładałam poprzednie konto. Jest to jakiś plusik. Nie zmienia to jednak faktu że nadal ważę bardzo dużo, nadal liczba jest trzycyfrowa, nadal nie osiągnęłam mojego wymarzonego celu …czasami jak próbuję patrzeć na siebie z boku to płakać mi się chce, też tak macie? Dziewczyna 25 lat ważąca ponad stówkę…powinna być aktywna, pełna życia, radosna, roześmiana, towarzyska…a jest na zewnątrz cicha, wycofana, nieśmiała, ale z doklejonym uśmiechem na ustach, próbująca pokazać że wszystko jest ok, a przecież nie jest. I jestem w pełni świadoma że u mnie wszystko kręci się wokół wagi..moje problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, problemy z pewnością siebie..Postrzegam siebie tylko przez pryzmat tego jak wyglądam..i jestem święcie przekonana że wszyscy inni też mnie tak widzą. Najpierw moje wielkie kilogramy, potem ja. Moja przyjaciółka zapytała mnie kiedyś: „Skoro Ty wszystko uzależniasz od kilogramów to dlaczego nie pozbędziesz się ich raz na zawsze? Może w momencie kiedy zaczynasz chudnąć, nagle pojawia się strach że ludzie będą zwracać na Ciebie uwagę, że łatwiej będzie o nowe znajomości i to Cię blokuje?” Coś w tym jest. Moje kilogramy były moją ochroną przed światem..Nie chce się już za nimi chować..dlatego obieram cel na sierpień:
Na koniec miesiąca na wadze: 105kg , 5 razy basen, 5 razy
spacer.
Wiem, że nie jest to powalająca aktywność fizyczna, ale
zdrowie nie pozwala mi na uprawianie sportu..więc zaczynam powolutku..