Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"kallimaa" to moje konto na vitalia, ale przez moje życiowe zawirowania pokasowałam konta mailowe i wszystko inne, co mogłoby mi pomóc odzyskoć hasło do starego konta. Pisałam o pomoc, ale w przypadku kiedy mam inny numer telofonu, nie ma szans na odzyskanie dostępu, i tak narodziła się "kallimaa-2".

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 58587
Komentarzy: 275
Założony: 12 stycznia 2017
Ostatni wpis: 8 marca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kallimaa-2

kobieta, 51 lat, Zielona Góra

168 cm, 91.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: - 3 kg miesięcznie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2017 , Komentarze (1)

Czwartkowy poranek zaliczony. Właśnie wróciłam z basenu. Jeszcze tylko jutro i cel postawiony na ten tydzień będzie zaliczony. Tak niewiele brakowało abym sobie dzisiaj odpuściła, tak niewiele... Przed basenem wskoczyłam na wagę i mimo iż w tym tygodniu pływam codziennie, znowu jest mnie więcej. Dzisiaj waga pokazała 87,7 kg, wczoraj 87,3. Dlaczego? Nie maiałam w tym tygodniu wpadek poza jedną wczoraj rano przed pływaniem. 

No nic, może organizm musi się przyzwyczaić. Tak czy inaczej czuję się świetnie i jakby ciało fajniejsze (ach ta nasza wyobraźnie

11 października 2017 , Komentarze (2)

ok, wczorajszy basen zaliczony. Dzisiaj znów lecę popływać. Cel na ten tydzień to pięć razy basen. Na wagę wskakuję z ciekawości codziennie rano, dzisiaj niestety wzrost z 86,7 do 87,3 - dlaczego? Hmmm... nie objadałam się raczej, nie wiem. Lekką załamkę załapałam i zjadłam trzy paczuszki sezamków (chrupiące i słodkie - bomba kaloryczna). Teraz zbieram się na basen. Jutro postaram się tu zameldować. 

9 października 2017 , Komentarze (4)

Dzisiaj basen zaliczony. Pierwszy raz od chyba roku. Znajomy ratownik do mnie podszedł i nie ukrywał zdziwienia co do mojej sylwetki. Delikatnie stwierdził, że jak weszłam to mnie nie poznał, bo zawsze byłam taka wysportowana, (nie zawsze, ale on mnie tak zapamiętał). Troszkę mi głupio było, bo kiedyś, parę lat temu mnie podrywał, a tu teraz taka foka ze mnie :)  No cóż, jakoś trzeba zacząć. I tak nie było źle, bo myślałam, że z pływaniem będzie kiepsko, a tu miła niespodzianka. Przy kraulu nie męczyłam się wcale, oddychałam jak zawsze co czwarty raz, grzbietem i krytą żabką też spoko, więc jestem zadowolona. Kondycja nienajgorsza. 

Kupiłam sobie nowe klapki i okularki na basen, jutro idę znowu. Chciałam też sprawić sobie nowy strój kąpielowy, ale we wszystkich wyglądałam jak wieloryb, więc sobie podarowałam. Zgubię parę kilo i wtedy coś ładnego sobie sprezentuję. 

Jedzonko średnio, ale postaram się racjonalnie ograniczyć świństwa. 

Buziaki dla Was, dobrych dusz. Powodzenia w działaniach. 

Ps. Madziu, bądź tutaj ze mną i jak najwięcej spacerów.

8 października 2017 , Komentarze (5)

Kiedy byłam tutaj ostatni raz? - nawet nie sprawdzam, bo już nie pamiętam, a nie chcę jeszcze bardziej wstydzić się sama przed sobą. 

Już tak dobrze szło... waga spadała, ciuszki stawały się luźniejsze, zaglądałam tutaj każdego dnia i tak miało być przez dłuższy okres, aż do osiągnięcia sukcesu. Nie wiem dlaczego przestałam tutaj bywać, nie wiem dlaczego przestałam o siebie dbać, dlaczego znowu przestałam ćwiczyć, ale wiem jedno - chcę być fajną zadbaną babeczką dla mojego męża i dzieci. Nie chcę być chuda, wystarczy jak nie będę gruba :) Co mogę zrobić? Podjąć kolejną próbę!!! Mam nadzieję, że tym razem ostatnią. Jeśli nie, to następną i następną, aż w końcu osiągnę swój cel. 

Cieszę się, że mogę otwarcie pisać tutaj o swoich postanowieniach, bo nikt mnie nie wyśmieje, a jeśli nawet, to nie będę tego widziała.

Moja waga na dzisiaj to znowu więcej i wynosi 87,6 kg. Wstydzę przyznać się przed dziećmi ile ważę. Moją wagę znają tylko najbliższe mi osoby. Mój mąż, moja siostra i moja przyjaciółka Madzia, która też jest tutaj na Vitalii (Madziu - całuski dla Ciebie i dziękuję Ci kochana, że od czasu do czasu przypominasz mi o tej stronce). Nikomu więcej się nie przyznaję, bo mi wstyd. Każdemu wydaje się, że skoro kiedyś tak dużo ćwiczyłam, tańczyłam, pływałam, to co to dla mnie. Przecież "wystarczy jak zaczniesz pływać" - słyszę. Fakt, tylko że ja w żaden strój kąpielowy się nie mieszczę. Postaram się dzisiaj wyskoczyć do Martensa i kupić jakiś w którym nie będę wyglądała na wieloryba i od jutra zaczynam pływanie trzy razy w tygodniu. Taki mam plan (kolejna obietnica - czy jej dotrzymam?) Postaram się pisać o swoich postępach, nawet o tym czy dotrzymuję danego sobie słowa i chodzę na ten basen. Potrzebuję poczuć się lepiej. 

Wczoraj mąż zaprosił mnie do kina, pojechaliśmy ze znajomymi, było bardzo sympatycznie, ale w czasie seansu spojrzałam na swoje uda opięte jeansami. Nie podobało mi się to. Po powrocie do domu spędziliśmy w łóżku bardzo miłe chwile, było cudownie, mąż mówił mi jaką jestem wspaniałą kobietą i jak to dobrze, że na mnie trafił, a ja pomyślałam, że to przecież ja mam szczęście. Kto inny by mnie tak potrafił kochać. Wiem, że mąż bardzo chciałby abym była szczuplejsza, mówi o tym otwarcie. Poznał mnie gdy ważyłam siedemnaście kilogramów mniej, ale mimo to wciąż mu się podobam. Wczoraj pomyślałam, że on zasługuje na atrakcyjniejszą kobietę u swojego boku (i nie myślę tutaj o innej osobie). Bardzo chcę i chyba już dojrzałam do tego aby coś z tym zrobić.

Przed chwilą zjadłam placuszki z bananów i jajek z dodatkiem cynamonu, wypiłam kawę, a wcześniej wciągnęłam miseczkę flaków z sarniaków (grzybów, które do 2007 roku były pod ochroną, ale już nie są). Postaram się nie jeść słodyczy w ogóle. 

Zaczynam!!! Buziaki dla Was dziewczyny :*

17 lipca 2017 , Komentarze (3)

...z nadzieją i mocnym postanowieniem na sukces. 

Ostatniego wpisu dokonałam w kwietniu, więc całkiem sporo czasu miałam aby móc się teraz pochwalić... Niestety, waga pokazała minimalnie więcej, ale przyznam Wam się, że i tak bałam się, że zobaczę dużo więcej. 

W sobotę byłam na otwarciu nowej firmy z którą podjęłam współpracę i były tam robione zdjęcia, które na koniec imprezy nam wręczano. Sam pomysł i zdjęcia w ślicznych ramkach, dla mnie - rewelacja, ale moje na mim ręce, to porażka (głupia ubrałam sukienkę z odkrytymi ramionami). Wreszcie wiem, czuję to w sobie, że chcę zgubić trochę sadełka. Wiem, że mogę, bo przecież kilka lat temu miałam fajną, wysportowaną sylwetkę. 

Od wczoraj, nikomu nic nie mówiąc, postanowiłam nie jeść słodyczy ani też się nie objadać. Postaram się też więcej jeździć na moim ślicznym rowerku. I jeszcze jedno, obiecuję sobie wpisywać tutaj poprawki na pasku wagi conajmniej raz w tygodniu i od czasu do czasu napisać parę słów jak mi idzie.

Muszę, bo nie chcę tak patrzeć na siebie jak ostatnio!!!!

Ps. Madziu, pilnuj mnie proszę. Jak trzeba będzie, to możesz mi skopać tyłek.

12 kwietnia 2017 , Komentarze (8)

Witajcie dziewczyny po dłuższej przerwie. Zaglądałam tutaj aby poprawić pasek wagi, a że ta zmienia się baaardzo powoli, to i nie byłam tutaj zbyt często. 

Od stycznia do teraz, czyli przez ponad trzy miesiące, zgubiłam raptem 4,4 kg. To z pewnością nie jest oszałamiający efekt tym bardziej, że od 5 marca mam post na słodycze i pieczywo. Od ponad miesiące nie tknęłam słodyczy, ani nawet soku w którym był cukier, niczego, chleba także nie jem. Post mam do świąt. Nie objadałam się w ogóle, a waga tak naprawdę drgnęła niedawno. 

Sądziłam, że gdy odstawią moje główne grzech, to kilogramy będą spadały jak szalone. No cóż, byłam w błędzie. Nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje, bo przecież dodatkowo staram się być aktywna fizycznie i spalać kalorie. Już myślałam, że waga mi się popsuła :)) 

Pozdrawiam cieplutko Was wszystkie. 

15 lutego 2017 , Komentarze (11)

waga wzrosła do 89.1 kg. Mimo to jestem zadowolona, bo dogadzaliśmy sobie bardzo, a to raptem dwa kilo. 

I tak byłoby więcej, ale codziennie rano robiłam szybki marsz z podbieganiem, mimo że biegać mi nie wolno, bo mam chory kręgosłup. Przez te jedenaście dni na Majorce, dwa dni padało, więc sobie odpuściłam, ale wieczorem zaliczyłam spokojniejszy spacer ze wszystkimi. Takie marsze miały od pięciu do dziesięciu kilometrów, więc jestem z siebie bardzo zadowolona. Piękne widoki, morze, góry, no i słońce... nic, tylko chodzić i cieszyć się życiem. Ranki był chłodne, ale nie zimne. Orzeźwiały cudownie i kiedy wracałam do domu, reszta ekipy już szykowała śniadanie. Potem była kawa na tarasie i coś do kawki. Ach... szkoda, że u nas nie jest trochę cieplej. 

Od dzisiaj znowu zaczynam codzienne treningi na siłowni i dietkę pod tytułem "mniej żreć"

31 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Na śniadanie banan, a po nim trening ok. 10.30. Trening taki sam jak wczoraj, czyli 50 minut orbitreka na poziomie 11.

Na obiad nie wiedziałam co zrobić i wyszła mi zupa krem z dyni, marchewki, czosnku i odrobiny schabu z dodatkiem rosołu z gnatków dzikia. Całość doprawiłam solą morską, pieprzem ziołowym i kolorowym. A... do gotowania dodałam też odrobinę jarmużu, który w zasadzie wkruszyłam do zupki, bo wysechł mi na pieprz :)) Zupkę blenderem zmiksowałam, a na koniec do gotowania dodałam pokrojony w kosteczkę, wcześniej mocno rozbity i doprawiony pieprzem, kotlet schabowy. Mówię Wam - pycha!!! Nawet mój najstarszy syn się zupką zainteresował :)) Zjem ją też na kolację. Wody też piję sporo.

I najważniejsze... moja druga połówka, chcąc abym miała więcej przyjemności z treningów, sprawiła mi niespodziankę. Nowe leginsy. Podobają mi się bardzo. Jak je zobaczyłam, bałam się o rozmiar, bo to "L-ka", ale są idealne. Naturalnie nie wyglądam w nich jak super modelka, ale co tam. Fałdki widoczne, brzuszek okrągły, dupka wielkawa.... ech... trudno. Ćwiczyłam dzisiaj w nich na siłowni i było mi super. Na dole dodam parę fotek. Przynajmniej później będę miała punkt odniesienia, o tym często czytam w Waszych pamiętnikach, więc idę za ciosem :))

I jeszcze fotka zupki:

I relaksik z moim kocurkiem: 

30 stycznia 2017 , Komentarze (11)

Solidny trening na orbitreku zaliczony. Zrobiłam 50 minut, stopień trudności 11. Jedzenie jest w normie, wpadek na razie nie było. 

Wracam do domu, kąpiel, bo cieknie ze mnie jakbym wyszła z basenu i do wyrka. Postaram się dzisiaj zjeść lekką kolacyjkę, chyba że nie będę głodna i nie zjem wcale :))

Miłego wieczorku :))

Ps. W niedzielę nie ćwiczyłam, zrobiłam sobie przerwę. To był miły rodzinny dzień :))

29 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Wczoraj zrobiłam fajny trening, jadłam rozsądnie, ale bardzo mało piłam wody. Muszę bardziej się pilnować. 

Waga troszeczkę poszła w górę, ale pewnie tak może być. Nie martwię się tym zbytnio. Dzisiaj też zrobię mocny trening. Nawet jeśli waga znowu stanie, trudno, ciałko za to robi się fajniejsze. Za dzień lub dwa waga na pewno znowu zacznie spadać. 

Miłego dnia dziewczyny!!! Walczcie o swoje lepsze JA !!!! 

Ps. Waga wczoraj 87,5 dzisiaj 87,7

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.