Dobra, pierwszy wpisy był od czapy, więc teraz dwa słowa o mnie:
Mniej więcej w połowie grudnia 2016 warzyłem 122kg. W okresie świąt miałem co nieco stresu i w okolicach sylwestra okazało się, że waga zjechała mi do 117kg. Pomyślałem, że skoro pierwszy krok zrobił się sam, szkoda by było tego nie wykorzystać. Ograniczyłem węglowodany i tłuszcze do minimum, wprowadziłem dużo białka w postaci chudego mięsa, ryb i serów, zrezygnowałem niemal całkowicie z alkoholu, zacząłem regularnie korzystać z siłowni, za którą płacę już 4 lata :) Do tego w dni tak zwane bez-treningowe skaczę sobie po domu na skakance. Raz w tygodniu robię sobie odpust zupełny, jem co chcę i ile chcę (tylko nadal mało węglowodanów, bo nie tęsknię za frytkami, czy makaronem, mam za to słabość do sushi) i pozwalam sobie na alkohol w postaci czerwonego, wytrawnego wina. Tym sposobem w około cztery miesiące schudłem 23kg. Przede mną jeszcze jakieś 10kg, ale już wiem, że dam radę, motywacji mi nie brakuje.