dostałam wczoraj dietę i od dziś start. A było to tak ...
Rano o 8,00 poszłam biegać z kumpelami. W końcu dałam się namówić, bo przecież zaczynam odchudzanie. A to do czegoś zobowiązuje. I przebiegłyśmy 8 km w 1 h , bo moje laski 1 października jadą do Warszawy na bieg na 10 km. Więc musiałyśmy, tylko czemu ja mam cierpieć Wyszłam dziś zdecydowanie poza swoją od tak dawna strzeżoną strefę komfortu. Myślałam, że jak wrócę do domu to padnę i już nic dziś nie zrobię. Ale nie !
Jadłam dziś swoje posiłeczki według rozpiski. Zwykle nagarniam sobie większe porcje na talerzyk, ale nie było tak źle. Normalnie komfort bez przejedzenia i bez głodu.
Poprasowałam, poprałam, posprzątałam i pojechałam z mężem na grzybki. Nazbieraliśmy sporo zajączków, trochę podgrzybków i dużżżooooo kani.
Byliśmy u mojej siostry podzielić się grzybkami i na herbatkę.
Zrobiłam dziś pomiary i przytyłam. Tak się kończy, kiedy mam przejść na dietę , wcinam jakbym w życiu miała już nic nie zjeść. Ale mam nadzieję, że już teraz to już tylko będzie dobrze. A wygląda to tak:
masa ciała 86,1 kg
szyja 37
biceps 37
piersi 115
talia 105
brzuch 110 (nie za bardzo wiem, czym się różni od tali lub bioder ?)
biodra 120
udo 69 (tyle modeli mają w tali
łydka 37
To do boju