Pierwszy tydzień za mną... Nie było tak źle jak myślałam, ale mogło być lepiej. Nie zrobiłam żadnego treningu. Jest zimno, a siłownia daleko... Muszę się zmotywować chociaż do spacerów.
Z dietą poszło mi lepiej niż myślałam. Trzymałam się jej przez 90% czasu, myślę, że jak na pierwszy tydzień, nie jest źle. Dawno nie spędzałam tyle czasu w kuchni. Lubię gotować, ale wcześniej szłam na łatwiznę: gotowe dania, sosy w słoikach, jedzenie na dowóz. A teraz musiałam faktycznie gotować.
Fajnie jest mieć lodówkę pełną warzyw i produktów, z których można wyczarować różne cuda. Nawet mój chłopak- zagorzały fan niezdrowego jedzenia- korzysta z tych skarbów.
Bałam się dzisiejszego ważenia, ale pozytywnie się zaskoczyłam. Zdaję sobie sprawę, że na razie to sama woda, która zeszła z organizmu, ale niższa liczba na wadze zmotywowała mnie do dalszej walki.
Jeżeli to czytasz, to życzę Ci powodzenia w Twojej walce. Poradzisz sobie, wystarczy tylko chcieć!